Rośnie nowa siła w Hiszpanii. "Pogodzą" Barcelonę i Real?

Nie Barcelona, nie Real, a Girona FC przewodziła stawce La Ligi po 1/3 sezonu. Za Katalończykami stoi ogromny kapitał, ale klub jest budowany diametralnie inaczej niż Manchester City. W hiszpańskiej czołówce zamierza rozgościć się na dłużej.

Rafał Szymański
Rafał Szymański
piłkarze Girony Getty Images / Joaquin Corchero/Europa Press / Na zdjęciu: piłkarze Girony
Utworzony w 1930 roku zespół dopiero sześć lat temu zaliczył historyczny awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Hiszpanii. W pewnym momencie Girona FC miała problemy z płynnością finansową i była na skraju upadku. Wszystko się zmieniło, kiedy w klub postanowiło zainwestować konsorcjum City Football Group. Szejkowie w swoim portfolio mają też takie marki jak Manchester City, New York City FC, ES Troyes AC czy Palermo.

Już wcześniej właścicielem Girony był brat Pepa Guardioli, Pere, który wraz ze swoim partnerem biznesowym Juame Rouresem położył fundamenty pod sukces drużyny ze 100-tysięcznego miasta. Z biegiem czasu CFG stopniowo zwiększało swoje udziały w klubie, natomiast prezes zarządu utrzymywał się na stanowisku. Powiązania z mistrzami Anglii można dostrzec gołym okiem.

Zmiana warty w La Lidze?

Pere Guardiola jako menedżer piłkarski reprezentował interesy między innymi Luisa Suareza i Andresa Iniesty. Do Girony sprowadzał zawodników związanych ze swoją agencją, zgodnie z prawem hiszpańskiej federacji. W założeniu zespół miał też stać się "filią" Manchesteru City do ogrywania młodych piłkarzy. Ekipa z Etihad Stadium jest bezdyskusyjnie perłą w koronie wspomnianego konsorcjum.

Katalończycy powoli wychodzą z cienia. W swoim debiutanckim sezonie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym otarł się nawet o europejskie puchary, żeby później spaść z hukiem. Po powrocie ponownie zakończyli rozgrywki w samym środku stawki. Teraz wyniki podopiecznych Michela przekraczają najśmielsze oczekiwania kibiców, przy czym nie są dziełem przypadku.

ZOBACZ WIDEO: Polacy ostro po blamażu kadry z Czechami. "Lewandowski? Tragedia. Trzeba szukać następcy"

Skład Girony to połączenie rutyny z młodością. Wprawdzie latem trener stracił Oriola Romeu na rzecz FC Barcelony i Santiago Bueno (Wolverhampton), lecz klub sięgnął po innych graczy z uznanymi nazwiskami. Prawdziwą furorę robią choćby Artem Dowbyk, Savio, Aleix Garcia, Yangel Herrera i Ivan Martin. Wypożyczony z "Blaugrany" Eric Garcia uzupełnia się w obronie z doświadczonym Daleyem Blindem.

Co istotne, niewielu zawodników w kadrze jest wypożyczonych z innych drużyn. Trend bardzo mocno się zmienił. Tak więc prezes Guardiola stworzył prawdziwą mieszankę wybuchową, mając do dyspozycji budżet w wysokości 55 milionów euro. W porównaniu z finansami Atletico Madryt, FC Barcelony czy Realu Madryt nie jest to kwota powalająca na kolana.

Girona FC w poprzednim sezonie potrafiła urwać punkty hiszpańskim potentatom, ale pomimo tego nikt nie mógł przypuszczać, że po rozegraniu 13 kolejek będzie liderem tabeli. Być może jesteśmy świadkami rewolucyjnej zmiany na Półwyspie Iberyjskim. Duży futbol na dłużej zagości na Estadi Montilivi, jeśli szejkowie jeszcze bardziej zwiększą nakłady finansowe. A ich budżet jest przecież praktycznie nieograniczony.

Sufitu nie widać

W dłuższej perspektywie utrzymanie się w walce o mistrzostwo będzie szalenie trudne, jednak wydaje się, że europejskie puchary są jak najbardziej w zasięgu. Ekipa Michela idzie jak burza i jak dotąd poniosła porażkę jedynie z Realem (0:3). Poza tym może pochwalić się najlepszą linią ofensywy w całej lidze. Właściwie "czarnego konia" rozgrywek już poznaliśmy.

Trener Michel po imponującym starcie zaczął odważnie mówić o swoich ambicjach. - Uważam, że nasz sufit nie jest określony. Gra w Europie to cel, który jest coraz bliższym marzeniem. Kiedy widzę tych zawodników, zawsze mam wrażenie, że wygramy - stwierdził w rozmowie z klubową telewizją. 48-latek swego czasu triumfował na zapleczu La Ligi wraz z SD Huesca i Rayo Vallecano. Aktualnie ma poprzeczkę zawieszoną zdecydowanie wyżej.

Girona wyróżnia się skuteczną, a zarazem przyjemną dla oka grą. Michel kładzie nacisk na atak, co zresztą przynosi zamierzony efekt. Sam szkoleniowiec podkreśla, że nie ma zamiaru wyłącznie minimalizować ryzyka straty bramki. Dopóki drużyna osiąga zadowalające, wręcz nadspodziewanie dobre rezultaty, lokalni kibice nie mogą mieć żadnych zastrzeżeń do jego stylu.

Prezydent klubu Delfi Geli zdaje sobie sprawę, że łatwiej jest wejść na szczyt aniżeli się na nim utrzymać. - Logiczne jest, że zaczyna się myśleć o wyższych celach. Zespół musi kontynuować tę samą linię. Nie możemy popełnić błędu. Zmiana celów nie może zmienić sposobu gry, wpłynąć na treningi i pracę. Drużyna będzie również przegrywała mecze, ale wiele z nich wygra, gdyż ma odpowiednią jakość - serwis eldesmarque.com cytował słowa działacza.

Wielokrotnie trenerzy padali ofiarą własnych wyników osiąganych ponad stan. Urodzony w Madrycie Michel przez prawie 2,5 roku zadomowił się w Katalonii, jest uznawany za ojca sukcesu w klubie i ma nadzieję, że prowadzi długofalowy projekt. Na chwilę obecną wydaje się, że to dom postawiony na solidnych fundamentach. Jego pozycja jest niezachwiana.

Czytaj więcej:
"Ma wszystko". Kolejny Polak w Juventusie
On nie ma dość. 39-latek chce zmierzyć się z Polską

Czy Girona FC utrzyma się w czołówce tabeli La Ligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×