Wizyta w muzeum ma pomóc Lechii Gdańsk przed derbami. "Problemy? To nic nowego"

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: trener Szymon Grabowski
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: trener Szymon Grabowski

W piątek o godz. 20.30 Lechia Gdańsk rozegra derbowy mecz z Arką Gdynia na terenie rywala. Oba zespoły są w bardzo dobrej formie. - Stadion będzie nakręcał Arkę, ale i nas - mówi trener Szymon Grabowski.

Mówi się, że można przegrać z każdym, ale nie w starciu z największym rywalem. Nie inaczej jest w Gdańsku, gdzie przed derbami Trójmiasta panuje duża mobilizacja. Bo choć Lechia będzie potężnie osłabiona przed piątkowym starciem z Arką, to nikt nie składa broni.

Podczas jednego z treningów piłkarzy odwiedzili kibice i w spokojnej atmosferze przypomnieli, że to nie będzie zwykły mecz o trzy punkty. Niby na takie spotkanie nie trzeba nikogo dodatkowo motywować, ale w przypadku Lechii jest inaczej. W zespole jest wielu obcokrajowców, dlatego też cała drużyna udała się do klubowego muzeum, gdzie można było obejrzeć, posłuchać i po prostu dowiedzieć się od kustosza czegoś o derbach.

-  Żegnając się z kustoszem życzyliśmy mu, żeby któryś z zawodników mógł mu zostawić kolejną pamiątkę po piątkowym meczu. Mam nadzieję, że zapiszemy się w historii równie mocno, jak nasi poprzednicy - mówił trener Szymon Grabowski podczas konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: Polacy ostro po blamażu kadry z Czechami. "Lewandowski? Tragedia. Trzeba szukać następcy"

Historia przemawia za Lechią

Jedni i drudzy są w bardzo dobrej formie. Arka wygrała sześć meczów z rzędu w Fortuna I lidze (do tego dwa w Pucharze Polski), z kolei Lechia jest od ośmiu kolejek niepokonana.

Jeśli jednak obecny zespół Lechii rzeczywiście chce nawiązać do swoich poprzedników, to poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko. Patryk Lipski mówił nam kiedyś, że gdyby Lechia grała tylko mecze z Arką, to byłaby mistrzem Polski. Wiadomo, że rzucił to w żartach, natomiast ostatnia historia jest po prostu miażdżąca.

Lechia nie przegrała z Arką od szesnastu lat. W Ekstraklasie nigdy. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w sezonie 2007/2008. Wtedy w ówczesnej II lidze żółto-niebiescy wygrali 1:0 po golu Grzegorza Nicińskiego. Pod koniec pierwszej połowy czerwoną kartkę ujrzał bramkarz Lechii Paweł Kapsa za absurdalną interwencję ręką poza polem karnym.

Gdańszczanie parę razy dokonywali rzeczy niemożliwych. Jak choćby w 2011 roku, kiedy w 88. minucie przegrywali 0:2, a mimo to udało się wyszarpać remis w jednej z ostatnich akcji - konkretnie w 7. minucie doliczonego czasu. - Pamiętam, że oglądałem ten mecz w hotelu, gdy byłem na zgrupowaniu kadry województwa, które na Pomorzu składa się głównie z piłkarzy Lechii i Arki. Jedni krzyczeli, że już jest po meczu, a za chwilę to my mogliśmy się cieszyć. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. To pierwsze, ale nie jedyne wspomnienie - mówi Miłosz Kałahur, który w piątek rozegra swoje pierwsze derby.

Gdańszczanie gotowi na piekło

Trener Arki Wojciech Łobodziński mówił, że Lechię czeka w piątek "piekiełko", bo po raz pierwszy w tym sezonie na stadionie w Gdyni pojawią się kibice Arki (i to w liczbie grubo przekraczającej 10 tys.). Lechia ma młody zespół i dla wielu zawodników będzie to kompletnie nowe doświadczenie.

- Wizyta w muzeum miała na celu to, żeby zawodnicy oswoili się z tym, co ich czeka w piątek. Rozmawialiśmy z nimi, z kibicami, którzy przeżyli wcześniejsze derby. To ma nam pomóc i przygotować, bo wiemy, że nie będzie łatwo. Myślę jednak, że gdybyśmy zapytali jakiegokolwiek piłkarza czy woli grać przy pustych czy pełnych trybunach, to każdy wskazałby drugą odpowiedź. Stadion będzie nakręcał Arkę, ale i nas. Możemy tylko żałować, że nie będzie naszych kibiców - stwierdził trener Grabowski.

- Jedziemy do Gdyni, gdzie wszyscy będą przeciwko nam. Przy pustych trybunach to można rozegrać sparing, a nie mecz derbowy. Po części cieszymy się, że kibice przyjdą na stadion - powiedział Kałahur.

Odwieczne problemy

Brakować będzie też paru piłkarzy. I to kluczowych dla Lechii. Nie zagrają kontuzjowani Luis Fernandez i Conrado, a także wykartkowani Iwan Żelizko oraz Tomasz Neugebauer. Oznacza to, że gdańszczanie mają gigantyczną wyrwę w środkowej części boiska.

Największy ciężar będzie spoczywał na kapitanie, którym jest Rifet Kapić. Obok niego prawdopodobnie wystąpi wracający po kontuzji Jan Biegański, choć trudno powiedzieć, czy ma siły na dziewięćdziesiąt minut. Niewiadomą jest za to Louis D'Arrigo, który dopiero w środę przyleciał do Gdańska po zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji Australii.

- To nic nowego, że w Lechii są problemy. Poradziliśmy sobie wcześniej, poradzimy sobie i teraz. Musimy jak najszybciej się zaadaptować do tej sytuacji. Zostało tylko dobrze przygotować się mentalnie - podsumował trener Grabowski.

Początek meczu Arka Gdynia - Lechia Gdańsk w piątek o godz. 20.30.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty