Spotkanie od samego początku nie układało się Adrianowi Świątkowi, który zmarnował dwie idealne okazje do zdobycia gola. W 23. minucie opuścił boisko z powodu kontuzji. - Przyjmowałem piłkę prawą nogą i z lewej strony mi "strzeliła". Najprawdopodobniej zerwałem mięsień przywodziciela - opowiada sam zainteresowany.
Z kolei trener Grzegorz Wesołowski mówił o naciągnięciu mięśnia, co oznaczałoby krótszą przerwę. Dokładna diagnoza znana będzie po wynikach USG. - W wariancie pesymistycznym moja przerwa może wynieść pół roku, a w optymistycznym dwa tygodnie - mówi Świątek, a Wesołowski dodaje: - Dla piłkarzy to paskudna rzecz.
23-letni napastnik ma nadzieję, że szybko wróci do treningów i od początku przyszłorocznych rozgrywek będzie pomagał łodzianom w walce o jak najwyższe miejsca. Jego brak byłby sporym osłabieniem ŁKS, bowiem Świątek jest najlepszym strzelcem drużyny Wesołowskiego. W dotychczasowych meczach ośmiokrotnie wpisywał się na listę strzelców.