Wisła Kraków będzie jedynym pierwszoligowcem w najlepszej ósemce Fortuna Pucharu Polski. Ze swojego zadania w meczu ze Stalą Rzeszów wywiązała się perfekcyjnie, a wcześnie zdobytego prowadzenia nie oddała do ostatniego gwizdka Tomasza Wajdy. Potykająca się raz po raz w lidze drużyna tym razem nie dopuściła swojego przeciwnika do głosu.
- Najważniejsze było zwycięstwo. Chcieliśmy zagrać widowiskowo, odważnie i podjąć ryzyko. To ryzyko się opłaciło i przełożyło na cztery bramki. Jesteśmy zadowoleni z tego meczu - mówi na konferencji prasowej Mariusz Jop, trener Wiślaków.
- Każda wygrana buduje i dodaje pewności siebie. Wcześniej, w pewnych momentach brakowało tego zawodnikom. Liczę na kopa mentalnego, utrzymanie koncentracji i na to, że piłkarze będą gotowi do pozostałych spotkań ligowych - zaznacza Jop.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!
- Dokonaliśmy w ostatnich dniach kilku korekt, wprowadziliśmy niuanse taktyczne. Rozstanie z trenerem było bodźcem dla części zawodników. Z szacunku dla poprzedniego szkoleniowca chcieli rozegrać dobry mecz - zapewnia szkoleniowiec Białej Gwiazdy.
Drużyna z Podkarpacia nie miała wielu argumentów przy Reymonta. Długimi fragmentami miała problem ze sprawdzeniem strzałem celnym Kamila Brody. Kiedy już zdobyła, jak się okazało, honorowego gola, to po minucie popełniła kardynalny błąd i straciła kolejną bramkę.
- Nie zagraliśmy dobrego meczu. Zdecydowanie nie mogliśmy od początku spotkania wejść w rytm i nasz sposób grania. Do tego popełniliśmy kolosalną liczbę błędów, które z uwagi na wysoką jakość Wisły, zostały bardzo szybko wykorzystane - komentuje Marek Zub, trener Stali.
- Pierwsza bramka zdecydowanie wpłynęła na nasze późniejsze zachowanie na boisku. Historia powtórzyła się po przerwie. Pokazaliśmy tylko przez jeden fragment, na co nas stać. To było za mało, żeby pokusić się o większą dramaturgię. Przygoda w pucharze skończyła się. Mieliśmy prawo trochę pomarzyć, ale trzeba odłożyć te marzenia na przyszły rok - ubolewa trener.
- Wisła nie zaskoczyła mnie sposobem grania. Jej poziom piłkarski jest na tyle wysoki, że zmiana trenera, choć istotna, nie wpłynęła na nasze przygotowania do meczu. Spodziewaliśmy się dodatkowej determinacji przeciwników, ponieważ ewentualna porażka byłaby dla nich dużym problemem - podsumowuje Marek Zub.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"