Niby korupcja się skończyła, ale chyba nie do końca - rozmowa z Krystianem Lebiodą, piłkarzem Stali Stalowa Wola

Stal Stalowa Wola może mówić o wielkim pechu. Do 80. minuty w spotkaniu z Dolcanem Ząbki zielono-czarni prowadzili i kontrolowali przebieg gry. Potem do akcji wkroczył arbiter, Tomasz Cwalina z Gdańska, którzy podyktował dwie jedenastki dla gospodarzy i usunął z boiska Krystiana Lebiodę. - To już przechodzi ludzkie pojęcie - stwierdził w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Lebioda.

Kamil Górniak: Zagraliście dobre zawody w Ząbkach, ale znów nie udało się zdobyć kompletu oczek.

Krystian Lebioda: To już chyba nie nasza wina tylko sędziego. To co wyprawiał to szkoda w ogóle mówić. Niby korupcja się skończyła, ale chyba nie do końca.

Arbiter podyktował przeciwko wam dwie jedenastki. Jedna chyba zdecydowanie niesłuszna.

- No tak. Jak ktoś liczył, to po przerwie faulowaliśmy tylko trzy razy odgwizdane przez sędziego. Na pewno szkoda, gdyż straciliśmy gola w 90. minucie. Prowadziliśmy 1:0, komplet oczek był blisko, a jak wszyscy wiedzą tych punktów mamy bardzo mało. Szkoda, bo może gdybyśmy zdobyli drugiego gola, to arbiter by większych cyrków nie robił.

A czy czerwona kartka, którą ujrzałeś była słuszna?

- Pierwszą żółtą kartkę dostałem za opóźnianie gry. Trudno mi to powiedzieć. Wiadomo, że pół minuty to się nie zyska. Z drugiej strony nie miałem komu zagrać i zastanawiałem się dosyć długo. Może i słusznie ją pokazał. Z kolei tą drugą dostałem za zagranie ręką. Zrobiłem wślizg i piłka odbiła mi się od ręki. Nie zagarnąłem jej, a tym bardziej, że działo się to na środku boiska. Nie była to jakaś sytuacja, że gracz gospodarzy wychodziłby sam na sam. Także myślę, że sędzia troszeczkę się pomylił.

Dolcan nie wykorzystał karnego, więc arbiter musiał usunąć z boiska gracza Stali, żeby gospodarze mieli łatwiejsze zadanie, aby wyrównać.

- Nie zwalajmy wszystkiego na sędziego. Pierwszy karny to trochę dziwny, gdyż dwóch piłkarzy Dolcanu się zderzyło i arbiter wskazał na wapno. Nie wiadomo dlaczego. Dla mnie to było troszeczkę śmieszne, ale do śmiechu mi za bardzo nie było. Rozumiem podyktować ewidentnego karnego, ale takie coś. To już przechodzi ludzkie pojęcie.

A czy arbiter jakoś tłumaczył się ze swoich decyzji? Rozmawiał ktoś z nim ze Stali?

- Ja byłem w szatni i nie wiem czy ktoś z nim rozmawiał. Może Jaromir Wieprzęć poszedł do niego jako drugi trener. Każdy był zdenerwowany i może by coś za dużo powiedział. Nie wiadomo jakby to się mogło potem skończyć.

Sędziowie was ewidentnie nie lubią. Najpierw cyrki w Sosnowcu z odwołaniem rzutu karnego, teraz dwie jedenastki przeciwko wam w dziesięć minut. Takich pojedynków było już kilka w tym sezonie.

- Mamy teraz 10 punktów i chyba każdy nas już skreślił. Może każdy pogrzebał Stal Stalową Wolę i Motor Lublin.

W tym sezonie uciekło wam już 14 punktów bądź to przez złe decyzje arbitra, bądź kuriozalne błędy w obronie, bądź niewykorzystane stuprocentowe okazje.

- Zgadza się. Nie tylko sędzia był winny. Popełnialiśmy też dużo prostych błędów. Każdy po kolei coś zawalił. Dlatego mamy tylko 10 oczek. Gdybyśmy grali w innych spotkaniach tak jak w tych dwóch ostatnich, to na pewno spokojnie byśmy mieli środek tabeli. A tak to błędy i mamy tyle punktów ile mamy.

Szanse na utrzymanie chyba jeszcze są?

- Na pewno gramy do końca. Wygramy trzy mecze i mamy 19 punktów. Już różne opinie słyszałem, że Stalówka nie ma szans itd. Tych spotkań jeszcze zostało sporo i szansa na zdobycie sporej ilości oczek też jest. Mamy szansę na zachowanie ligowego bytu.

W poprzednim sezonie GKS Katowice i Stalówka również skazywane były na porażkę, a wiosną zdobyły ponad 20 punktów. W ostatnich latach do utrzymania potrzebne były 32-34 oczka.

- Jak przychodził do Stalowej Woli trener Władysław Łach to Stalówka na swoim koncie miała bodajże pięć punktów. Wygrało się kilka spotkań i zespół uwierzył. Wiadomo, że potem idzie się do przodu. Miejmy nadzieję, że dobrze zaczniemy rundę wiosenną i wtedy nam zapali i zdobędziemy tyle punktów, ile nam będzie potrzebnych do utrzymania się w pierwszej lidze.

Potrzebujecie właśnie takiej wygranej, która was popchnie do przodu i pozwoli uwierzyć.

- W Poznaniu z Wartą zagraliśmy nieźle. Zabrakło chyba skuteczności, gdyż mieliśmy okazje, aby zdobyć bramkę. Było widać, że chcemy wygrać, ale coś nam tam w głowie siedzi, że czegoś właśnie brakuje. Natomiast z Dolcanem to wszystko wyglądało już bardzo dobrze, ale troszeczkę sędzia nam przeszkodził w sięgnięciu po zwycięstwo.

Czyli z Widzewem będzie jeszcze lepiej?

- Nie mamy tam nic do stracenia. Jedziemy powalczyć i zobaczymy co uda nam się przywieźć z Łodzi.

Komentarze (0)