Pojedynek z Zawiszą był ważny dla Mirosława Smyły, który dokładnie rok temu objął opiekę nad tyskim zespołem. - Cieszę się, że pracuje w GKS Tychy już rok i mam okazję zdobywać nowe doświadczenia. Człowiek cały czas się uczy i to nie jest tak, że ja przyszedłem do GKS z ogromną wiedzą i dokładnie wiedziałem, co mam zrobić, aby drużyna grała jak najlepiej - stwierdził Smyła na oficjalnej stronie śląskiego klubu.
Mały jubileusz (imieniny) w środę obchodził też Marcin Sobczak. Napastnik Zawiszy już na początku drugiej połowy przełamał niemoc strzelecką bydgoszczan, która trwała od sobotniej potyczki z Rakowem Częstochowa. Jednak w pierwszej połowie tyszanie zostali wręcz zamknięci przez bydgoszczan na własnej połowie, a pod bramką Michała Kojdeckiego co chwila dochodziło do groźnych spięć. Główna w tym zasługa szybkiego Cezarego Stefańczyka. Sposobu na obrońcę gospodarzy nie mogli znaleźć obrońcy GKS, bowiem jego dośrodkowania i rajdy sprawiły spory kłopot zawodnikom Mirosława Smyły. Precyzji po jego podaniach zabrakło jednak Piętce, Sobczakowi i Tarnowskiemu.
Pod koniec tej części tyszanie zdecydowali się na bardziej otwartą grę, co zemściło się już po rozpoczęciu drugiej połowy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Tomasza Warczachowskiego, najwyżej w polu karnym gości wyskoczył Marcin Sobczak, który strzałem głową z najbliższej odległości pokonał Kojdeckiego. - Niemal w każdym kolejnym spotkaniu miałem po kilka dobrych okazji do podwyższenia rezultatu. Niemoc udało się jednak przełamać dopiero teraz. Ta bramka w jakiś sposób dodała nam skrzydeł, choć w pierwszej połowie również nie graliśmy źle - stwierdził uradowany solenizant.
Gospodarze poszli za ciosem, bo już kilka chwil później mogli się cieszyć z drugiego gola. W 54. minucie prawym skrzydłem pod pole karne rywali przedarł się Marcin Tarnowski, który idealnie wyłożył piłkę Szymonowi Maziarzowi, a ten krótki uderzeniem z woleja nie dał żadnych szans golkiperowi GKS. W tym momencie losy środowej potyczki były już rozstrzygnięte, gdyż gracze Mirosława Smyły nie potrafili stworzyć sobie ani jednej dogodnej sytuacji do zmiany niekorzystnego rezultatu. Wynik środowego starcia przepięknym uderzeniem z rzutu wolnego z ponad 30.metrów ustalił Cezary Stefańczyk.
- Przyjechaliśmy tutaj po remis, ale Zawisza obnażył wszystkie nasze słabości. Traciliśmy zbyt dużo piłek w środku pola, po czym bydgoszczanie przeprowadzili szybkie kontry. Tutaj leżał klucz do sukcesu gospodarzy - wytłumaczył porażkę swojego zespołu Michał Kojdecki. Zupełnie inna atmosfera panowała w ekipie niebiesko-czarnych. - W poprzednich nieudanych starciach zabrakło tego co teraz, czyli szybko strzelonej bramki w drugiej połowie. To ważna wygrana, bo przecież GKS Tychy również plasował się w czołówce tabeli. Należy żałować, że to już koniec ligowych zmagań w tym roku, bo z taką dyspozycją na pewno moglibyśmy osiągnąć zdecydowanie więcej - podsumował krótko Mariusz Kuras.
Zawisza Bydgoszcz - GKS Tychy 3:0 (0:0)
1:0 - Sobczak 47'
2:0 - Maziarz 54'
3:0 - Stefańczyk 85'
Składy:
Zawisza Bydgoszcz: Witan - Stefańczyk, Łukaszewski, Midzierski, Warczachowski, Piętka, Dąbrowski, Lilo (86' Szal), Tarnowski, Sobczak (87' Bojas), Maziarz (75' Magdziński).
GKS Tychy: Kojdecki - Odrobiński, Kopczyk, Masternak, Zadylak, Babiarz, Ankowski (78' Wróbel), Kasprzyk, Bizacki, Furczyk (58' Wesecki), Żyła (62' Sieniawski).
Żółte kartki: Dąbrowski (Zawisza) oraz Sienawski (GKS).
Sędzia: Krzysztof Sobieszek (Łódź).
Widzów: 4000.