To było zdecydowanie najciekawiej zapowiadające się spotkanie 1/8 finału Pucharu Króla. Już na tym etapie rozgrywek Atletico Madryt wylosowało lokalnego rywala. Trudno było wskazać jednoznacznego faworyta w tej parze.
Pierwszy gol na Estadio Wanda Metropolitano padł po 39 minutach gry. Gospodarze wymieniali podania na połowie Realu Madryt, ale w dużym stopniu pomógł im Antonio Ruediger, zgrywając piłkę do rywala. Samuel Lino sfinalizował całą akcję.
Siedem minut później, już w doliczonym czasie gry, "Królewscy" wykonywali rzut wolny przed polem karnym Atletico. Wrzutka Luka Modricia sprawiła, że pod bramką Atletico wywiązało się niemałe zamieszanie.
Pożar próbował ugasić Jan Oblak, który zamiast wypiąstkować piłkę, minął się z nią. Niefortunna interwencja Słoweńca sprawiła, że Real doprowadził do remisu 1:1. Gdy piłka wylądowała w siatce, golkiper był załamany, a Axel Witsel próbował go pocieszyć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Bramka "stadiony świata"
Oblak przeżył "deja vu". W 2020 roku bramkarz Atletico również strzelił gola samobójczego w spotkaniu derbowym z Realem.
Błąd Oblaka w 58. minucie naprawił Alvaro Morata. Napastnik wykorzystał nieporozumienie pomiędzy Andrijem Łuninem a Ruedigerem, dając Atletico prowadzenie 2:1.
Czytaj więcej:
Kulesza na wizycie u ministra sportu. Szykuje się przełom
Napoli w finale Superpucharu Włoch. Pragmatyzm i zabójcza końcówka