Michał Probierz ostatnio poleciał do Grecji, aby spotkać się z piłkarzem, który w niedalekiej przyszłości mógłby grać w reprezentacji Polski. To Santiago Hezze, który występuje w Olympiakosie Pireus na pozycji defensywnego pomocnika. Urodził się w Argentynie, ale niedawno otrzymał polski paszport, bo jego babcia pochodzi z naszego kraju.
Ewentualne powołanie tego zawodnika do polskiej kadry wzbudza duże kontrowersje. Nie mówi w naszym języku, a o paszport postarał się głównie po to, aby nie obowiązywał go limit zawodników spoza Unii Europejskiej, który obowiązuje w greckiej ekstraklasie.
Piłkarz po rozmowie z selekcjonerem ma się namyślić, czy chce grać z orzełkiem na piersi. W tym czasie toczy się dyskusja, czy warto po niego sięgać. Burzliwą rozmowę mieliśmy w Kanale Sportowym z udziałem dwóch ekspertów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewany powrót do Realu Madryt. Tak go przyjęli
- Dla mnie to kolejny piłkarz użyteczny, ale nie taki, którego będziemy wskazywać w pierwszej kolejności jeśli chodzi o linię pomocy i czekać, że to on poprowadzi zespół. Ale do obserwacji, to chyba tak - mówił Marcin Żewłakow.
- Facet dowiedział się, że ma polskie korzenie od prezesa klubu. Marcin, o czym my rozmawiamy - odpowiedział mu Robert Podoliński.
Na razie emocje w tej sprawie są niepotrzebne. Do ewentualnego powołania Hezze jest daleka droga. Najpierw piłkarz musi się określić, czy chce grać w reprezentacji Polski, a potem musi jeszcze przekonać do siebie Probierza.
W tej chwili selekcjoner ma ważniejsze zadanie, a jest nim awans na Euro 2024. Za kilka tygodni Biało-Czerwoni grają w barażu. 21 marca zmierzymy się z Estonią na PGE Narodowym, a przypadku zwycięstwa o turniej powalczymy na wyjeździe z Finlandią lub Walią.
Grecy zachwyceni Hezze. Jest jednak jedno "ale" >>
"Twoje CV jest bezwartościowe". Brutalne zderzenie 35-latka z rynkiem pracy >>