Sportowcy powinni być dobrym przykładem do naśladowania. Talent, umiejętności, pracowitość, waleczność, charakter - te cechy u nich podziwiamy. Ale ludzie sportu, gdy fani nie patrzą, często schodzą na złą drogę. Wielu ulega alkoholowi, narkotykom czy hazardowi, które prowadzą nieuchronnie do konfliktów z prawem.
Niektóre występki wynikają z ludzkiej słabości. Jednak nie możemy mówić ani o "występkach", ani o "ludzkiej słabości', gdy chodzi o morderstwa, gwałty, porwania i napady. A, niestety, i takich czynów dopuszczają się sportowcy.
Gdy osoba publiczna, popełni zbrodnię, zainteresowanie medialne sprawą jest gigantyczne. Wśród sportowców chyba największy kryminalny rozgłos "zdobyli" futboliści amerykańscy O.J. Simpson i Aaron Hernandez oraz niepełnosprawny lekkoatleta Oscar Pistorius.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo imponuje formą. Pokazali, co zrobił na treningu
Pierwszy z nich wprawdzie został w procesie karnym uznany niewinnym zabójstwa dwóch osób, ale potem i tak trafił do więzienia za włamanie i napad. Z kolei Hernandezowi i Pistoriusowi udowodniono morderstwa. Do zabójstw, napadów i innych zbrodni posunęło się też kilku piłkarzy. Jednym z nich jest Gavin Grant.
Kryzys
Gavin Grant pochodzi ze Stonebridge, jednej z dzielnic gminy Brent, wchodzącej w skład tzw. Wielkiego Londynu (z ang. Greater London). To jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na mapie Wielkiej Brytanii. Niegdyś okolica ta dostarczała pracowników do potężnych zakładów pracy umiejscowionych w pobliskim Park Royal.
Niestety, w końcówce lat 70. duży odsetek działających tu firm padło ofiarą kryzysu przemysłowego. Wiele z nich zamknęło się, niektóre uratowały się dzięki przeprowadzce. W takiej sytuacji liczba bezrobotnych mieszkańców Stonebridge zaczęła gwałtownie rosnąć. A tam, gdzie nie ma pracy, pojawiają się problemy takie jak narkotyki, kradzieże, napady oraz morderstwa.
Gavin Grant urodził się w 1984 roku, w samym środku kryzysu ogarniającego Stonebridge. W takich warunkach nietrudno wejść w konflikt z prawem, ale - w odróżnieniu od wielu innych dzieciaków z okolicy - miał piłkarski talent i spore umiejętności. I rzeczywiście pozwoliły mu one zasmakować profesjonalnego futbolu. Piękny sen trwał jednak bardzo krótko i zakończył się upadkiem na samo dno.
Napad
Pierwszym poważnym klubem, który zainteresował się Grantem, był Watford. Mając 14 wiosen, podpisał uczniowski kontrakt z The Hornets. Niestety, nie udało mu się wybić. Po dwóch latach rozstał się z ekipą z Vicarage Road i podjął pracę w Tesco. Wciąż był też zaangażowany w życie półświatka Stonebridge.
Nadszedł maj 2004 roku. Leon Labastide, zwany w okolicy "Playboyem", był świadkiem motocyklowego wypadku, po którym niejaki Romain Whyte trafił do szpitala. Wkrótce mieszkanie poszkodowanego zostało napadnięte. Skradziono 20 tys. funtów (prawdopodobnie były to pieniądze z handlu narkotykami), a trzy osoby będące wewnątrz, czyli dziewczyna Whyte'a, jego siostra Mellika i 16-letnia kobieta, której prawdziwej tożsamości nie ujawniono, uciekły przed napastnikami, wyskakując przez okno.
Egzekucja
Whyte był najlepszym przyjacielem Granta, toteż napad na jego dom musiał bardzo wzburzyć 20-latka. Wściekłość ogarnęła też jego znajomego 32-letniego Damiana Williamsa. Mężczyźni byli przekonani, że za napadem stoi Labastide, członek konkurencyjnego gangu.
Zdenerwowanie było tym większe, że Labastide często jadał w domu matki Williamsa. - Jak mógł to zrobić? - miał pytać 32-latek, gdy dowiedział się o napadzie na mieszkanie Whyte'a.
Następnego dnia po napadzie, 23 maja, Grant wraz z Garethem Downiem, innym wtajemniczonym w sprawę kompanem, wyruszyli na poszukiwania Labastide'a. Wieczorem, około 22:30, znaleźli go przed domem jego matki przy Mordaunt Road w Harlesden.
Rozmawiał przez telefon. Napastnicy wyciągnęli broń i sześciokrotnie wystrzelili w kierunku "Playboya" i odjechali. 21-latek trafił do szpitala, gdzie jeszcze tej samej nocy zmarł. Grant niedługo po zdarzeniu miał się chwalić udziałem w strzelaninie.
Odwrócony
13 stycznia 2005 roku w Harlesden doszło do kolejnego morderstwa. Ofiarą był Jahmal Moore. Policja przypuszczała, że to sprawka Granta i jego kompanów, Romaina Whyte'a, Seana Bennetta, Darrena Mathurina oraz Roberto Parchmenta. Na udział piłkarza w zbrodni wskazywały m.in. liczne rozmowy telefoniczne, jakie odbył przed i po zbrodni z innymi podejrzanymi.
W 2007 roku Grant i Bennett zostali oczyszczeni z zarzutów. Za kraty trafili natomiast Mathurin, Whyte oraz Parchment, który osobiście strzelał do Moore’a.
Po skazaniu Mathurin uznał, że za cenę obniżenia wyroku jest gotów opowiedzieć śledczym o świecie londyńskich gangów. Prokuratora przystała na taką propozycję. Była to bowiem znakomita okazja, by nieco osłabić gangi brutalnie rywalizujące ze sobą o wpływy na ulicach Londynu.
Świadek
Mathurin opowiedział wymiarowi sprawiedliwości o swoim przestępczym życiu. Był też świadkiem w procesie o morderstwo, do którego doszło w 2002 roku w londyńskim nocnym klubie Tudor Rose. Podczas jednej z rozpraw udowodniono mu jednak kłamstwo (zresztą oskarżony o to zabójstwo Shakah Anderson został uznany za niewinnego). W takiej sytuacji trudno mówić o wiarygodności Mathurina.
W 2009 roku Mathurina powołano także na świadka w powtórnym procesie Whyte'a i Parchmenta. Podczas postępowania przewijała się także kwestia zabójstwa Labastide'a. Mathurin zeznał nawet, że po morderstwie "Playboya" był w domu Williamsa i widział, jak Grant zmywał z rąk proch.
Obrona Granta oczywiście podważyła zeznania Mathurina. Nie było to przesadnie trudne, zważywszy na fakt, że świadek miał już wtedy opinię notorycznego kłamcy. Sam prokurator określił go słowem "ohydny", choć dodał też, że "wierzy, iż Mathurin mówi teraz prawdę".
Ława przysięgłych nie uwierzyła wtedy w zeznania Mathurina odnośnie udziału Williamsa, Granta i Downiego w zabójstwie Labastide'a. Uniewinniła także Whyte'a od zarzutu zabójstwa Moore'a. Podtrzymała natomiast wyrok Parchmenta, którego sąd pierwszej instancji skazał na 28 lat pozbawienia wolności.
Nawiasem mówiąc, Jahmal Moore zginął przez pomyłkę. Celem był bowiem Sean Cephanis, przyjaciel Labastide’a.
Gavin Grant. Potencjał
Grant, niezależnie od tego, co robił poza boiskiem, rozwijał swoją karierę sportową. Dobre występy w amatorskiej drużynie Tooting and Mitcham zwróciły uwagę włodarzy Gillingham, występującego wtedy w League One (trzeci poziom rozgrywkowy).
Po niespełna rocznym pobycie w ekipie z Priestfield Stadium przeszedł do Millwall. Szybko jednak okazało się, że gra w The Lions to dla niego nieco za wysokie progi. Wypożyczano go więc do Grays Athletic (dwukrotnie; pomiędzy wypożyczeniami przebywał w areszcie podejrzewany o zabójstwa Moore'a) oraz do Stevenage Borough. W tym ostatnim klubie pracował pod okiem Petera Taylora, byłego menedżera Leicester City i tymczasowego selekcjonera reprezentacji Anglii (2000).
Na wypożyczeniach Grant prezentował się całkiem nieźle, więc po zakończeniu współpracy z Millwall w 2008 roku kontrakt zaoferowało mu Wycombe Wanderers. Do ekipy z hrabstwa Buckinghamshire trafił głównie za sprawą Taylora, który chwilę wcześniej objął posadę menedżera The Chairboys.
- Ma duży potencjał i dobre wykończenie. Ma oko na bramkę, jest szybki i będzie jeszcze lepszy. Dobrze radził sobie w Stevenage. Jego liczby mówią same za siebie - mówił Taylor, argumentując sprowadzenie Granta do Wycombe. Z kolei piłkarz powiedział o Taylorze: - Jest bardzo dobrym menedżerem. Wie, czego chce i jak to zdobyć. Jego celem jest awans.
Rzeczywiście w 2009 roku Wycombe z Taylorem na ławce i Grantem w składzie awansowało z League Two do League One. Skrzydłowy ze Stonebridge miał jednak niewielki wkład w ten sukces. Ostatnim klubem w karierze Granta był Bradford City, do którego ściągnął go oczywiście Taylor. Dla The Bantams w sezonie 2009/10 zagrał 11 spotkań. Zapewne gdy 8 maja 2010 roku wychodził na murawę Alexandra Stadium w Crewe, nie wiedział jeszcze, że już nigdy więcej nie wystąpi w profesjonalnym meczu.
Zeznania
Gdy kampania 2009/10 w League Two dobiegła końca, Grant wciąż był wolnym człowiekiem, ale chmury nad jego głową coraz bardziej gęstniały. Policjanci, pracujący w ramach Operacji Trident, dotarli bowiem do tej samej kobiety, która w 2004 roku wraz z dziewczyną Romaina Whyte'a i jego siostrą uciekała przez okno przed bandytami. W rozmowie z funkcjonariuszami przyznała, że po napadzie słyszała, jak Williams, Grant i Downie planują morderstwo Labastide'a.
- Niemal poczuła ulgę, gdy ją o to zapytaliśmy. Ten sekret trzymała od 16. roku życia - powiedział inspektor Steve Horsley, który kierował śledztwem w sprawie zabójstwa "Playboya". To zeznania tej kobiety, występującej w procesie pod pseudonimem Susan Norwich, okazały się kluczowe w sprawie i obciążyły trzech kumpli ze Stonebridge.
W procesie nie wykorzystano natomiast wcześniejszych zeznań Mathurina.
Sprawiedliwość
23 lipca 2010 roku Grant został skazany na dożywocie z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 25 latach. Gdy usłyszał wyrok, zaczął płakać. Identyczną karę otrzymali Downie i Williams (jego skazano za spiskowanie).
Skazani nie złożyli broni. Kilka lat później w procesie apelacyjnym wskazywali, że dwaj policjanci zaangażowani w sprawę działali w złej wierze, ponieważ nie poinformowali sądu, że zaoferowali Susan Norwich układ. Miała ona złożyć zeznania obciążające Granta i jego kolegów w zamian za łagodniejsze potraktowanie jej w innej sprawie karnej (kobiecie groził wyrok za narkotyki).
W listopadzie 2015 roku sąd odrzucił apelację. Sędzia Macur zachowanie policjantów określiła jako "niestosowne", ale jednocześnie stwierdziła, że wina Granta i jego dwóch kolegów nie została podważona.