Gwiazda Legii o przyszłości. To nie ucieszy kibiców

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Josue
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Josue

- Jeśli ktoś mówi, że dzisiaj jestem bliżej albo dalej od przedłużenia kontraktu, to kłamie. W moim przypadku agent nie podejmie za mnie decyzji - mówi "Piłce Nożnej" Josue. Portugalczyk wspomina też m.in. "najgorszą noc swojego życia".

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]

Jego postać wzbudza mnóstwo emocji, zarówno tych pozytywnych wśród kibiców Legii Warszawa jak i negatywnych wśród fanów innych zespołów. - Jeśli ludzie o mnie mówią, to dla mnie jest to dodatkowym paliwem - twierdzi Obcokrajowiec Roku 2023 według kapituły "Piłki Nożnej". Rozmowa została przeprowadzona przed odpadnięciem Legii z Ligi Konferencji Europy z Molde FK (2:3, 0:3).

Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna": Jakie to uczucie zostać Obcokrajowcem Roku?

Josue, piłkarz Legii Warszawa: To pokazuje, że wykonałem kawał dobrej pracy w ostatnim czasie, a ludzie, którzy przyznają tę nagrodę, docenili mój wysiłek i formę. Tak naprawdę czuję dumę z tego tytułu, bo zdobycie uznania w innym kraju jest wielkim wyróżnieniem.

Kiedy przyjechałeś do Polski, spodziewałeś się, że to wszystko tak się potoczy?

Kiedy wyjeżdżasz z ojczyzny, musisz poznać nową kulturę, ludzi, jedzenie, w zasadzie wszystko się różni. Myślę, że moja aklimatyzacja przebiegła dość szybko, choć nie była łatwa. Wszyscy wiedzieli, że nie przyjechałem do Polski w najlepszej formie i potrzebowałem czasu, aby dojść do odpowiedniej dyspozycji. Nie jest łatwo wejść w nowy zespół, kiedy wiesz, że musisz nadrabiać zaległości i potrzebujesz kilku miesięcy, aby pokazać prawdziwą wersję siebie.

W klubie, w którym jestem dzisiaj, potrzebujemy zawodników, którzy są gotowi do gry od razu, z miejsca wejdą do składu, a nie zaczną się starać o to jutro, za tydzień czy za miesiąc. Legia jest takim miejscem, gdzie musisz mierzyć się z wielką presją i oczekiwaniami każdego dnia. W Warszawie wróciłem do odpowiedniej formy dopiero po kilku tygodniach. Dzisiaj funkcjonuję w Polsce trochę inaczej niż na początku. Mieszkam z moją rodziną, która dołączyła do mnie kilka miesięcy temu. Żona jest szczęśliwa, córka poszła do międzynarodowej szkoły w Warszawie i też jej się podoba, poznaje nowych przyjaciół, więc wszystko jest tak jak być powinno.

ZOBACZ WIDEO: Jakub Błaszczykowski odpowiada na trudne pytania przed premierą swojego filmu

Czułeś się sfrustrowany na początku, kiedy nie byłeś w stanie pokazać najlepszej wersji siebie?

Tak naprawdę nie wiedziałem, jakie oczekiwania mają ludzie wobec mojej osoby. Przyszedłem do Legii również ze względu na Andre Martinsa, który jest moim bliskim przyjacielem. To on mnie przekonał do transferu, ponieważ od dawna miałem marzenie, aby zagrać z nim w jednym zespole. Na początku nie wiedziałem do końca, w jakim miejscu jestem. Dopiero po przyjeździe poznałem, co to znaczy grać w Legii, jakim miastem jest Warszawa, jaka historia się za nią kryje i jak mieszkańcy ją kochają. Jeśli nie zrozumiesz tego szybko, będzie ci niezwykle trudno się zaaklimatyzować. Andre tłumaczył mi, czym jest Legia. Zdobył tutaj dwa mistrzostwa Polski, więc poznał ten klub naprawdę dobrze. Podpowiedzi oczywiście pomagają, jednak doświadczenie jest zupełnie czymś innym.

Ludzie w Warszawie płacą za bilety na mecze i mają duże wymagania. To normalne, bo kiedy w trakcie tygodnia przeżywasz stresujące chwile w pracy czy domu, to wyjście na mecz ma być dla ciebie rozrywką, a my jako piłkarze jesteśmy od tego, aby tej rozrywki dostarczać. Usłyszałem takie stwierdzenie, że zawodnicy są swego rodzaju terapią dla kibiców, którzy wydają ciężko zarobione pieniądze na bilety i oczekują, że ich zespół wygra mecz. Dla fanów nasze zwycięstwa są jak antidotum. Te słowa pozostały w mojej głowie i bardzo często o nich sobie przypominam. To dotyczy klubu, ale Legia jest znaczącą i integralną częścią Warszawy, dlatego musisz zrozumieć historię tego miasta, które przez lata doświadczyło naprawdę wielu trudnych chwil. Byliśmy kilka miesięcy z drużyną w Muzeum Powstania Warszawskiego i ta wizyta otworzyła mi bardzo szeroko oczy na kolejne tematy. Kiedy to wszystko połączysz, to naprawdę wychodzi takie równanie, którego wynik pokazuje, że nie jest łatwo się tutaj zaadaptować i nie każdy piłkarz jest gotowy na występy w Legii. Ja uczę się tego dość szybko, jestem tutaj trzeci rok, ale tak naprawdę cały czas odkrywam nowe rzeczy. Dla mnie bycie w Legii i mieszkanie w Warszawie jest dumą i wyróżnieniem.

Rok 2023 był najlepszym w twojej karierze?

Musielibyśmy dokładnie policzyć wszystkie statystyki, ale wydaje mi się, że mógł takim być. Patrząc sezonami, to w pierwszym strzeliłem dwa gole i zaliczyłem 18 asyst. W drugim roku zdobyłem 12 bramek i miałem 9 ostatnich podań. Tak naprawdę moje statystyki znacznie się poprawiły po pobycie w Turcji.

Co sobie myślisz, kiedy zagrywasz znakomite podanie, którym wszyscy się później zachwycają, a kolega nie wykorzystuje dogodnej sytuacji?

Mam ochotę go rozszarpać. A tak poważnie, po meczu, kiedy emocje opadają, rozmawiamy o wielu sytuacjach w meczu. Często jest tak, że ktoś nie wykorzysta dogodnej sytuacji w jednym spotkaniu, ale w innym strzeli gola z o wiele trudniejszej pozycji. Nie znam piłkarza, który celowo nie wykorzystuje sytuacji bramkowych.

Twoja osobowość wzbudza dużo dyskusji. Podoba ci się to?

Jeśli ludzie o mnie mówią, jest to dla mnie dodatkowym paliwem i napędza do jeszcze lepszej gry. To mój biznes, aby o mnie dyskutowali, niezależnie czy stawiają mnie w dobrym świetle, czy złym. Im więcej dyskusji na temat Josue, tym lepiej dla mnie, choć jeśli pojawiają się osobiste wycieczki co do mojej osoby, to różnie to odbieram. Kiedy ludzie dyskutują o mnie jako o piłkarzu, nie mam z tym najmniejszego problemu. Możemy rozmawiać o różnych podaniach, strzałach, dośrodkowaniach, decyzjach i tak dalej. Jeśli jednak chcą mówić o mnie jako o człowieku, to nie jest w porządku. Mówię tu o osobach, które mnie w ogóle nie znają, nigdy ze mną nie zamieniły nawet zdania, a wypowiadają się o mnie i wyrokują, jaki jestem. To słabe, bo trudno postawić prawdziwą tezę, jeśli z kimś nigdy nie porozmawiałeś. To trochę tak jakbyś oceniał aktora w prawdziwym życiu na podstawie jego roli w teatrze. Boisko, a normalne życie to dwa oddzielne tematy.

Mówiłeś wcześniej, że przyszedłeś do Legii nieprzygotowany. Dzisiaj wyglądasz jakbyś był w życiowej formie pod względem przygotowania fizycznego.

Jestem bardziej ostrożny, jeśli chodzi o prowadzenie się. Nie mam dwudziestu lat i rozumiem o wiele więcej rzeczy niż piętnaście lat temu. Wiem, że muszę więcej odpoczywać, lepiej spać i jeszcze kilka elementów mieć na wyższym poziomie niż wtedy, kiedy wchodziłem do piłki seniorskiej. Ile meczów opuściłem w Legii z powodu kontuzji? Zero. Na ile treningów nie wyszedłem ze względu na problemy zdrowotne? Zdarzyły się pojedyncze przypadki. Dlatego śmieję się z ludzi, którzy mówią, że jestem leniem i nie lubię pracować. Spytaj trenerów, czy obijam się w pracy. Niektórzy zwracają uwagę na liczby przebiegniętych kilometrów czy wykonanych sprintów. W moim przypadku mogę powiedzieć tylko tyle, że wolę biegać mniej, ale mądrzej i zajmować dzięki temu lepszą pozycję na boisku. Znam swoje ciało, kontroluję je i wiem, na co chcę przeznaczać energię, którą mam w sobie. Potrafię to robić. Nie jest jednak tak, że wiem wszystko w stu procentach. Piłkarz uczy się całe życie i musi dostosować do zespołu, dlatego często rozmawiam z trenerami o moim poruszaniu się na boisku, zarówno kiedy atakujemy jak i kiedy stosujemy pressing i musimy się bronić. Po jakimś czasie to przychodzi samo i wiesz, kiedy zaatakować rywala wyżej, a kiedy lepiej zostać w miejscu i na niego poczekać.

Rok 2023 był najbardziej szalonym w twoim życiu? Wyboista droga po krajowy puchar i przede wszystkim niesamowicie emocjonujące europejskie puchary w trakcie rundy jesiennej.

Cieszyłem się tym rokiem. Poprzedni był inny, miał więcej znaków zapytania. Obroniliśmy się przed spadkiem, zmienił się trener, a w trakcie pierwszego okresu przygotowawczego z nowym sztabem mieliśmy więcej młodych zawodników niż piłkarzy z podstawowej jedenastki. Ta drużyna została przebudowana, więc było mnóstwo niepewności. W dodatku w głowie mieliśmy to, co się działo kilka miesięcy, a może nawet tygodni wcześniej, kiedy byliśmy na dole tabeli. Trener Kosta Runjaic zarządził tym wszystkim bardzo dobrze w zasadzie na wszystkich płaszczyznach. Mieliśmy szczęście w kilku momentach poprzedniego sezonu, ale szkoleniowiec powtarzał, że to nasza energia w zespole pozwala temu szczęściu pomóc. Wbił nam to do głów. Wszyscy wierzymy w to, co przekazuje, bo jest w tym wszystkim prawdziwy i szczery. On wie, kiedy podnieść głos, a kiedy nas wesprzeć, kiedy nałożyć presję, a kiedy ją zdjąć. Ja uwielbiam grać pod wysokim ciśnieniem i w Legii każdy musi oswoić się z gigantyczną presją, bo ona jest każdego dnia, ale to DNA tego klubu.

Co zapamiętasz z europejskiej przygody w tym sezonie?

Mnóstwo chwil. Po wylosowaniu w pierwszej rundzie Ordabasów wszyscy w Polsce mówili, że spokojnie awansujemy dalej. Takie zapowiedzi sprawiają, że czujesz się pewniej, chcesz potwierdzić te słowa, ale czasami mogą cię uśpić. Wiedziałem, że nie będzie to łatwy dwumecz. Pamiętasz pierwsze spotkanie? Kilka tysięcy kilometrów, pięćdziesiąt stopni w cieniu, słabe boisko, specyficzna atmosfera i zaczęliśmy od 0:2. W dodatku oni mieli doskonałą sytuację na zdobycie bramki na 0:3, ale ich napastnik minimalnie przestrzelił. To był kluczowy moment w tym dwumeczu i wtedy pomyślałem, że nie ma opcji, abyśmy przegrali to spotkanie. Nie spuściliśmy głów, doprowadziliśmy do wyrównania i przywieźliśmy niezły wynik do Polski. Dlaczego potrafiliśmy odrobić straty? Mówiłem o tym wcześniej: mamy świetną energię, która sprawia, że potrafimy wychodzić z tak trudnych chwil.

Znacznie trudniej było chyba w kolejnej rundzie.

Przegraliśmy u siebie z Austrią Wiedeń, choć nie było to złe spotkanie w naszym wykonaniu. Była jednak podobna sytuacja jak z Ordabasami w pierwszym meczu. Rywale przy wyniku 0:2 przy Łazienkowskiej mieli kapitalną okazję, aby zdobyć trzecią bramkę, ale Kacper Tobiasz obronił w sytuacji sam na sam. W Warszawie złapaliśmy kontakt, a w Austrii odrobiliśmy straty po spektakularnym meczu. Później były karne z Midtjylland, wielkie zwycięstwa w fazie grupowej i awans do play-offów.

Pamiętasz, jaką wiadomość kazałeś mi przekazać wszystkim na Twitterze po meczu w Wiedniu?

To było smakowanie chwili. Na naszych treningach regularnie bywa kilku dziennikarzy, mogę policzyć ich na palcach jednej ręki. Oni wiedzą, co się dzieje w zespole. Myślisz, że ci, którzy oglądają nas tylko w meczach, wiedzą, co się dzieje przed treningami albo po nich? Myślisz, że wiedzą, kiedy pracowaliśmy nad konkretnymi elementami? Często kreują opinie, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Widzą tylko malutki wycinek. Co do meczu w Wiedniu: to spotkanie pokazało, jaką siłę mentalną ma w sobie ten zespół i jakich rzeczy potrafimy dokonywać dzięki tej energii, która się wytworzyła. Myślisz, że nie widziałem tych komentarzy i zapowiedzi, że na pewno odpadniemy? Oczywiście, że widziałem, dlatego za twoim pośrednictwem przesłałem pozdrowienia wszystkim tym, którzy wieszczyli nam odpadnięcie z Ligi Konferencji Europy. Najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić to zmieniać zdanie co tydzień: w czwartek jesteś najgorszy na świecie, bo przegrałeś 1:2, a siedem dni później jesteś najlepszy pod słońcem, bo wygrałeś 5:3. Wiesz co mnie boli w takich sytuacjach? Kiedy Legia gra w Europie, reprezentuje Polskę i Ekstraklasę na arenie międzynarodowej, wiele osób życzy nam źle. Nie rozumiem tego. Jestem Portugalczykiem, walczę z całego serca za swój klub, ale czy w moim interesie nie jest, które miejsce ma liga polska w rankingu? Przecież to jest ważne dla wszystkich drużyn, które za chwilę będą walczyły o występy w Europie.

Wspierałeś Lecha w poprzednim sezonie w LKE?

Każde zwycięstwo Lecha, ale też każdego innego polskiego zespołu w europejskich rozgrywkach jest dobre dla Ekstraklasy. Czy przejmowałem się tym, kiedy Lech wygrywał czy przegrywał w Europie? Nie, bo przejmuję się Legią, ale jestem Portugalczykiem! Uważam jednak, że polskie środowisko piłkarskie powinno cieszyć się z każdego zwycięstwa polskiego zespołu na arenie międzynarodowej.

Przeżywasz porażki?

Przeżywam każdą porażkę. Nawet w gierkach treningowych. To we mnie siedzi jakiś czas, nie potrafię się z tym pogodzić, czasami się nie odzywam przez kilka godzin, tak jestem wściekły. Córce też nigdy nie odpuszczam, kiedy rywalizujemy ze sobą. Kocham wygrywać. Wyznaję taką zasadę, że jak trenujesz, tak grasz w meczu. Jeśli przegrywasz w treningu, będziesz przegrywał w starciach o stawkę. Taki po prostu jestem i tego nie zmienię.

A jak przeżyłeś dwumecz z Alkmaar? W Holandii trafiłeś do aresztu, w Warszawie zrewanżowałeś się dwoma asystami.

Nie traktowałem tego meczu w kategorii rewanżu. To, co się wydarzyło w Holandii odcisnęło piętno na mnie, ale gdybym za mocno się nakręcił na rewanż, to mogłoby nie przynieść odpowiedniego skutku. To, co się wydarzyło w Alkmaar nie było winą piłkarzy i trenerów AZ. Zwycięstwo nad nimi w Warszawie było dla nas wyjątkowe, natomiast noc w Holandii była najgorszą w moim życiu. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Po meczu w Warszawie wsiadłem do samochodu z moją żoną i córką. Pamiętam, że żona powiedziała mi "miałeś dzisiaj fantastyczne podania". Ja natomiast wsiadając do samochodu pomyślałem "uff, zrobiliśmy to, zamknąłem ten rozdział". Dopiero wtedy zeszło ze mnie to ciśnienie. Czułem wielką presję po tamtej nocy w Alkmaar. Byłem skupiony jedynie na tym, aby wygrać to spotkanie i nic więcej mnie nie interesowało. Poczułem dumę, że przeszliśmy taką drogę. Wiesz, co mnie najbardziej bolało w trakcie tych długich tygodni pomiędzy meczami? Że wiele osób z Polski nie wierzyło ludziom, którzy tam byli, czyli przedstawicielom klubu, trenerom, piłkarzom czy nawet wam, dziennikarzom. Byłeś tam, doświadczyłeś tego, a inni i tak twierdzili, że jest przecież druga strona medalu i Holendrzy widzą to inaczej. Prawda nie ma drugiej strony, jest zawsze jedna.

Byłeś zdziwiony, że zostałeś aresztowany?

Jak miałem nie być zdziwiony, skoro nic nie zrobiłem? Stałeś obok mnie w tym korytarzu i później w autobusie. Wiesz dobrze, że podczas tej całej akcji tylko krzyczałem i nic więcej, ale to normalne, kiedy dzieją się takie rzeczy. Po wejściu do autobusu rozmawiałem z żoną i nagle musiałem opuścić autokar. Policja mnie zabrała, a moja rodzina nie wiedziała, gdzie jestem. Tak naprawdę nikt nie wiedział, gdzie przebywam, bo policja nic nie chciała powiedzieć. Dopiero po wielu godzinach wypuścili nas. Wyobrażasz sobie jak czuła się moja córka, kiedy poszła do szkoły i wszyscy ją pytali, dlaczego jej tata trafił do aresztu? To były takie sceny, których nigdy nie zapomnę i będą ze mną do końca życia. Nigdy więcej nie założę tych ubrań i rzeczy, które wtedy miałem ze sobą w więzieniu. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego mnie aresztowali. Nikogo nie uderzyłem, jedynie krzyczałem, aby nie traktowali nas jak zwierzęta. Czy to było obraźliwe? Abstrakcja. Widziałeś tam jakieś kamery? Ja nie. Jak w takim miejscu może nie być monitoringu? Kiedy ktoś próbował wyciągnąć telefon i nagrywać, był błyskawicznie otaczany przez policję i musiał chować sprzęt do kieszeni. Zobacz na zeznania tego ochroniarza, które nie były spójne. Kłamstwo zawsze wyjdzie, choć niektórzy uważają, że powtórzenie głupoty tysiąc razy sprawi, że stanie się ona prawdziwa.

Czujesz się lubiany w Legii? Kilka tygodni temu wybuchła dość duża dyskusja na ten temat.

Uważam, że w szatni mam takie relacje, jakie mieć powinienem. Nie muszę się przyjaźnić z każdym, to nie na tym polega. Jeśli w jakiejś firmie pracuje trzydzieści osób, to myślisz, że wszyscy chodzą do siebie nawzajem na obiady? Będą to pojedyncze przypadki i to jest normalne. Nie musisz być przyjacielem każdego, ale każdego musisz szanować i z każdym musisz profesjonalnie współpracować, ponieważ macie wspólne cele. W szatni piłkarskiej jest tak samo. Niektórzy mieszają te rzeczy. Jesteś u nas często na treningach czy na meczach i widzisz jak funkcjonujemy. Czy zauważyłeś, abym chodził samemu po boisku, lotnisku czy hotelu i z nikim nie rozmawiał? Łatwo jest wykreować alternatywną rzeczywistość, która nie ma nic wspólnego z prawdą. Powtarzam jeszcze raz: nie mam problemu, kiedy ktoś mówi o mnie jako o piłkarzu i krytykuje różne sprawy. Ale na jakiej podstawie ktoś wypowiada się jakim jestem człowiekiem w normalnym życiu? Tego nie rozumiem. Wiesz dobrze, że kiedy ktoś mówi o mnie dobrze, to się cieszę, ale jeśli ze mną jedzie to też jestem uśmiechnięty, bo to oznacza, że jestem dla tego kogoś bardzo ważny. Kiedy jednak mam jakiś problem do drugiej osoby, mówię bezpośrednio to drugiej osobie bez owijania w bawełnę. To, że potrafię powiedzieć coś prosto w oczy nie oznacza, że jestem arogancki. Wręcz przeciwnie, zawsze przedstawiam argumenty i rozmawiam o konkretach. Wyobraź sobie, że teraz się posprzeczamy, ale o sprawy typowo piłkarskie. Przedstaw mi jakiś argument, w którym mnie skrytykujesz.

Ponad sto rzutów rożnych w Ekstraklasie i zero goli, a większość tych stałych fragmentów wykonywałeś ty.

To jest konkret, brawo! Możesz powiedzieć, że słabo wykonuję rzuty rożne, a ja z kolei mogę ci odpowiedzieć innymi liczbami, którymi się wybronię i pokażę konkretne statystyki. To jest dyskusja na poziomie, ale nie znaczy to, że jesteśmy aroganccy. Wręcz przeciwnie, taka rozmowa rozwinie nas obu i mamy swoje zdania. Kiedy czytam o sobie, że jestem aroganckim człowiekiem, ale dziennikarz nie przedstawia konkretów, tylko rzuca ogólnikami, to zastanawiam się po co to robi. Może po to, aby zrobić lepsze zasięgi, bo teksty o Josue się lepiej klikają? To są suche liczby, każdy może je sprawdzić na przykład na Twitterze. Zwróć uwagę, jakie zasięgi mają teksty o mnie i ile interakcji ludzie zostawiają.

Zobacz, że w niektórych rozmowach dziennikarze potrafią pytać zawodników z innych klubów o mnie w różnym kontekście. Możesz kiedyś zrobić ciekawe doświadczenie i napisać podobny tytuł czy tekst o jakimś piłkarzu i o mnie, a wtedy zobaczymy, który się lepiej kliknie. Mam swoją teorię i przypuszczenia, ale czy to oznacza, że jestem arogancki? No nie, rozmawiamy o faktach. W dodatku mam w sobie coś takiego, że nie z każdym jestem w stanie rozmawiać otwarcie i szczerze. Jeśli na kogoś się zablokuję, to ta rozmowa nie będzie dobra. Choćby przyjechał tutaj najlepszy dziennikarz na świecie, który ma mnóstwo nagród i wyróżnień, a ja nie będę chciał z nim rozmawiać, to nikt mnie do tego nie zmusi. Taki jestem i się nie zmienię. Nie muszę być otwarty dla każdego. Ilu dziennikarzy z Polski było w Turcji na naszych meczach? Z dziesięciu? Nie umiem podać każdemu z nich ręki, bo ich nie znam. Oni powiedzą od razu, że jestem arogancki, ale taki jest po prostu mój styl i podejmuję takie, a nie inne decyzje. Komuś się to nie podoba? To nie mój problem.

Rok temu dość długo trwała telenowela z przedłużeniem kontraktu przez ciebie. Teraz mamy szykować się na podobny scenariusz?

Nie wiem, co się wydarzy. Na pewno nie podejmę decyzji sam. Będziemy o tym rozmawiać z moimi najbliższymi, czyli żoną i córką. Dziewczyny są tutaj szczęśliwe, ale na podjęcie decyzji przyjdzie czas. Pojawia się dużo zmiennych, jest jeszcze sporo czasu. Cieszę się, że tu jestem, ale nie wiem co mam dzisiaj odpowiedzieć na to pytanie. Mógłbym powiedzieć, że zostanę na pewno na kolejny rok, a coś po drodze się wydarzy i jednak nie podpiszę nowej umowy. Jakie miałbyś wtedy o mnie zdanie? Mówiłbyś, że jestem kłamcą i miałbyś do tego prawo, ponieważ okłamałbym cię. Nie podjąłem żadnej decyzji i nie wiem, co będzie. Jeśli ktoś mówi, że dzisiaj jestem bliżej albo dalej od przedłużenia kontraktu, to kłamie. W moim przypadku agent nie podejmie za mnie decyzji. Wiem, że czasami tak się dzieje, ale u Josue tak to nie działa. To ja mam ostatnie słowo, choć jest ono wypowiedziane po konsultacjach z najbliższymi.

Kto będzie mistrzem Polski 2024?

Strata do lidera cały czas jest pokaźna, ale wierzę w ten zespół i w to, że uda nam się ją odrobić. Przed rokiem Raków był naprawdę mocny. Pod względem piłkarskim to my byliśmy silniejsi, ale oni mieli lepszą mentalność i silniejszą wiarę, że zdobędą tytuł. My chcieliśmy wygrywać po 3:0, a oni nie mieli problemów, aby zwyciężyć 1:0, czyli strzelić gola i kontrolować mecz. My graliśmy piłkę widowiskową, robiliśmy show, a oni grali, aby wygrać ligę. Wyścig o tytuł jest jak maraton, musisz rozłożyć siły na cały dystans. Wierzę, że punkty, które straciliśmy jesienią, wrócą do nas wiosną. Jeśli tak się stanie, będziemy mistrzami Polski.

Co się z wami stało w październiku?

Wszystko zaczęło się w Alkmaar. Uważam, że to miało gigantyczny wpływ na nas. Kiedy ludzie pytali mnie, czy dobrze się czuję, mówiłem, że tak - tak mi się wtedy rzeczywiście wydawało - choć dzisiaj z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że tak nie było. Przeciwko Rakowowi nie powinienem zagrać.

To dlaczego zagrałeś?

Głowa podpowiadała mi, że wszystko jest w porządku i mogę grać, ale to było złudne. Nie było w porządku. Dowód? W ogóle nie pamiętam tego spotkania. Nie potrafię przypomnieć sobie żadnego podania w tym starciu, żadnego pojedynku, żadnej przebieżki. Dostałem żółtą kartkę, nie pamiętałem za co. Czarna dziura. Czasami to mnie gubi, gdyż wydaje mi się, że mogę coś zrobić, ale tak naprawdę nie mam podstaw, by powiedzieć, iż jestem w pełni na to gotowy.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty