Przed reprezentacją Polski dwa arcyważne mecze. Najpierw w Warszawie półfinał barażu z Estonią, a w przypadku wygranej finał ze zwycięzcą rywalizacji Walia - Finlandia.
W czwartek wieczorem Michał Probierz ogłosił powołania. Jest i wielki nieobecny, czyli Arkadiusz Milik, są też (nie)spodziewane powroty, czyli Jakub Moder i Taras Romanczuk.
Dlaczego ci, a nie inni piłkarze znaleźli się na liście? Czy selekcja była tym razem łatwa, czy jednak trudna? Czy selekcjoner gra o posadę? O tym WP SportoweFakty rozmawiały z Michałem Probierzem.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: To były łatwe czy trudne decyzje przy powołaniach? Sam pan mówił, że obserwowaliście grubo ponad 100 piłkarzy.
Michał Probierz, selekcjoner reprezentacji Polski: To nigdy nie są łatwe decyzje, zawsze pojawiają się jakieś dylematy. Bez nich nie byłoby selekcji. Rozumiem też, że się o tym dyskutuje. Każdy dziennikarz czy kibic ma jakieś sympatie, spostrzeżenia. Ten wolałby tego, tamten innego. Przez tyle lat pracy przyzwyczaiłem się, że tak to wygląda. Faktem jest, że grupa, którą obserwowaliśmy, była bardzo duża, ale to też naturalne, nie chcieliśmy nikogo przeoczyć. Mówię "my", bo przecież nie tylko ja obserwuję, a cały mój sztab. Z tego wszystkiego wyłonił się taki skład, a nie inny. W moim odczuciu to najlepsza możliwa selekcja na ten moment.
A gdyby postawił się pan w roli kibica, to które powołanie by pana najbardziej zaskoczyło?
Nie będę się stawiał w roli kibica, bo to zupełnie inne role. Natomiast mogę powiedzieć, że gdyby nazwisko Tarasa Romanczuka nie wypłynęło w mediach kilka dni wcześniej, to pewnie byłoby przyjęte jako duża niespodzianka.
To prawda, bo zapowiadał pan jedną niespodziankę. Nie to, żeby to powołanie było jakieś bardzo kontrowersyjne, ale… Romanczuk ma do tej pory raptem jeden mecz w kadrze, 33 lata, był pomijany przez kolejnych selekcjonerów.
Tak jak mówiłem: każdy ma prawo do oceny. Czy w tym przypadku, czy w każdym innym. Jagiellonia w tym momencie jest na pierwszym miejscu w tabeli, awansowała też do półfinału Pucharu Polski. Z wydatną pomocą Romanczuka. Niech to będzie moją odpowiedzią.
Z Jagiellonii powołanie dostał jeszcze Dominik Marczuk. Tu z kolei młodość, bo ledwie 20 lat, ale bardzo dobre liczby w tym sezonie.
Tak. Obserwowałem tego gracza, jeździłem na mecze, przyglądałem się. Rozmawiałem też z Adamem Majewskim, trenerem młodzieżówki. To wszystko sprawiło, że uznałem, iż warto sięgnąć po niego.
ZOBACZ WIDEO: Ten gol przejdzie do historii. Trudno uwierzyć, ale piłka... wpadła do siatki
Wielu kibiców cieszy powrót Jakuba Modera. Z drugiej strony nie miał pan obaw, że może za wcześnie? Bardzo długa przerwa po kontuzji, choć teraz łapie trochę minut.
Nie, nie miałem żadnych obaw. Dlaczego? Bo byłem u niego na treningu. Widziałem jak Kuba trenuje, jak pracuje. Rozmawiałem też z jego trenerem. To tylko mnie utwierdziło w przekonaniu, że warto sięgnąć po Kubę już teraz.
A łatwo się rezygnuje z piłkarza Juventusu? Bo nie ma Milika.
Nigdy z nikogo łatwo się nie rezygnuje. Rola selekcjonera zmusza jednak do dokonywania wyborów. Jasne, że brak takiego zawodnika może budzić dyskusje i wiem, że dziennikarze będą zahaczać o ten temat. Rozważania, dlaczego nie ma tego, czy tamtego piłkarza zawsze się dobrze "klikną". OK, rozumiem to i akceptuję.
Jako ostatni na kadrze ma się pojawić Bartosz Slisz, w poniedziałek wieczorem lub we wtorek, bo jego Atlanta późno gra mecz. Nie martwi to pana? Niewiele czasu będzie już wtedy do meczu z Estonią.
Nie mam na to wpływu. A skoro nie mam, to nie ma sensu się tym stresować czy irytować. Taka jest sytuacja i trzeba sobie z nią poradzić.
Rozmawiałem z Kostią Vassiljewem, który zagra przeciwko nam i podkreślił, że Polska ma jakościową przewagę w każdej formacji. Zgadza się pan z nim?
Znam Kostię, prowadziłem go z wielką przyjemnością. To znany "wypuszczacz", a ja się wypuścić nie dam. W tym momencie najważniejsze dla mnie jest to, aby każdy przyjechał na kadrę zdrowy. Rozmawiamy w piątek, a przecież przed nami jeszcze kolejka ligowa. Odpukać - oby bez kontuzji kadrowiczów.
Kadra raz ma lepszy odbiór społeczny, raz gorszy, ale prawda jest taka, że te mecze będzie oglądał niemal cały kraj. I antykwariusz, u którego zaopatruje się pan w książki, i pierwszy pana trener z Rozbarku Bytom, o którym niedawno wspominał pan w wywiadzie u Tomasza Ćwiąkały. To ogromne zainteresowanie, które generuje kadra… To przyjemność czy jednak przy okazji gigantyczny stres?
Nie stresuję się. W ogóle. Jestem profesjonalnym trenerem i podobnie jak piłkarze chcę przyjechać i wykonać moją pracę. A w tym przypadku cel jest jasny i oczywisty. Natomiast uprzedzając ewentualne pytanie: nie, nie mam problemów ze snem, ta praca nie spędza mi snu z powiek. Śpię bardzo dobrze i w najbliższym czasie będzie tak samo.
Ale śpi pan tyle co Tałant Dujszebajew (trener piłki ręcznej, obecnie w Industrii Kielce)? Sam pan go cytował, że czasem, jak może, to śpi po 15 godzin dziennie.
Nie, nie. Aż tyle to nie! Ale prawdą jest, że bardzo go lubię i cenię. Natomiast jeśli ktoś mówi, że pracuje na przykład po 20 godzin na dobę, to mnie to nie przekonuje. Nie można pracować cały czas i być efektywnym. Dystans i odpoczynek też mają bardzo duże znaczenie.
Jest pan trenerem od 23 lat. Można powiedzieć, że przed panem najważniejszy moment w karierze?
Tak bym tego nie hierarchizował. Dla trenera każdy moment jest ważny i tak do tego podchodzę. Gdy pracowałem z dziećmi, to było to dla mnie równie ważne, co praca z dorosłymi.
Podkreśla pan, że nie boi się trudnych pytań. Choć może to pytanie jest łatwe: gra pan właśnie o posadę?
W jakimś sensie każdy trener w każdym meczu gra o posadę.
No ale czasem bardziej, a czasem mniej.
To inaczej: jako trenerzy mówimy, że nasza praca jest taka, że w lewej ręce trzymamy walizkę, a prawą podpisujemy kontrakt. To tyle w temacie. Choć mam czasem wrażenie, że niektórzy by chcieli jak najczęstszych zmian. To przecież też powód do dyskusji.
Zapewne tak, ale brak zmiany trenera nas wszystkich ucieszy. Bo to może oznaczać, że udało się awansować na EURO. Ale zostawmy już te kwestie. Na koniec jakiś apel do kibiców?
W zasadzie tylko to, żeby nas po prostu wspierali. Często czytam, że piłkarzom na zgrupowaniach nie chce się pracować i zostawiać serca na boisku. Tak na pewno nie jest. Chce im się zawsze. Dlatego ten zespół zasługuje na wsparcie fanów.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty