Piknik Narodowy. PZPN marnuje wielki potencjał
Półfinał barażowego meczu el. Euro 2024 z Estonią (5:1) bardziej przypominał niedzielny piknik niż piłkarskie święto. Szkoda. Nie pierwszy raz zawodnicy kadry mogą liczyć jedynie na pojedyncze momenty głośnego dopingu.
Trochę szkoda, że rozgrywamy najważniejszy mecz od dłuższego czasu, a atmosfera długimi momentami po raz kolejny przypomina piknik albo teatr. Robert Lewandowski i spółka zasłużyli w tak ważnym momencie - niezależnie od słabości przeciwnika - na jeszcze większe wsparcie.
Przy okazji tej dyskusji zawsze pojawiały się w przeszłości argumenty, że przecież lepsze "Polska gola!" niż race i awantury na trybunach, a tych też na PGE Narodowym nie brakowało (pamiętne mecze o Puchar Polski). W ogóle nie kupuję tego argumentu. Zorganizowany doping sprawiłby, że na trybunach zrobiłoby się gorąco, ale wyłącznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Aż żal patrzeć i słuchać, jak pełny stadion wydaje z siebie pomruki i pojedyncze okrzyki. I tak było lepiej niż podczas kilku poprzednich spotkań, bo po niektórych akcjach Biało-Czerwonych ręce same składały się do oklasków. Raz jeszcze: nie krytykuję ludzi, którzy zasiedli na trybunach. To PZPN marnuje tu wielki potencjał. Ale jako że sprawa wraca jak bumerang, najwyraźniej temat piknikowej atmosfery Narodowego związkowych działaczy niewiele obchodzi.
W czwartkowy wieczór podopieczni Michała Probierza wykazali się bardzo dużą kreatywnością. Chciałbym, byśmy to samo mogli powiedzieć o PZPN-ie w temacie "podkręcenia" atmosfery na meczach reprezentacji.
Już wiadomo przecież, że napisy "machamy szalikami" na telebimie raczej nie wystarczą.
Dariusz Faron, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Wrzuciła zdjęcie z meczu. Fanki będą pisać o butach?
Genialne podanie i gol. Szał radości na Narodowym