Hop - Bęc po rundzie jesiennej I ligi

Dolcan Ząbki jest w ścisłej czołówce I ligi. Przed sezonem nikt nie stawiał na tą drużynę. Pozytywnie zaskoczyli też Portowcy ze Szczecina. Mimo problemów bardzo dobrze radzą sobie zawodnicy ŁKS-u Łódź. Na drugim brzegu są Górnicy z Zabrza. Przez całą rundę notowaliśmy słabą frekwencję na Mazowszu. Praca arbitrów w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia. Oto przed Państwem specjalne zestawienie listy Hop - Bęc.

HOP:

Dolcan Ząbki: Czego potrzeba drużynie do osiągnięcia sukcesu? Dobrego trenera, motywatora, jakim niewątpliwie jest Marcin Sasal oraz skutecznego snajpera, bo takim jest Maciej Tataj, lider klasyfikacji strzelców I ligi. Dolcan Ząbki przezimuje na czwartym miejscu. Do lokaty premiowanej awansem zawodnicy z Ząbek tracą cztery punkty. Ktoś się tego spodziewał przed początkiem rundy? My na pewno nie.

Pogoń Szczecin: Przed sezonem przebąkiwano, że Pogoń może włączyć się do walki o awans do ekstraklasy. W kuluarach było o tym słychać, jednak tak naprawdę mało kto wierzył, że beniaminek od razu będzie spisywał się tak dobrze. Pogoń wreszcie wraca na swoje miejsce i walczy jak równy z równym z najlepszymi. Portowcy są wiceliderem tabeli i jeżeli w zimę wzmocnią zespół, bo na osłabienia się nie zanosi, to już w przyszłym sezonie możemy oglądać zawodników Dumy Pomorza biegających nie w I lidze, ale w ekstraklasie.

ŁKS Łódź: Biednemu wiatr w oczy wieje. W ŁKS-ie mają jednak dobrze działający parawan, który powstrzymuje ten wiatr. Wszyscy wiemy jakie problemy targają Rycerzami Wiosny. W klubie lekko mówiąc się nie przelewa. W pewnym momencie doszło do sytuacji, gdzie piłkarze tego klubu wyszli na pojedynek w koszulkach "Ostatni mecz". Ostatniej potyczki jednak nie było, a łodzianie pokazali wszystkim, jak należy grać w piłkę nożną. Po fantastycznej końcówce ŁKS plasuje się na trzecim miejscu w tabeli i jeżeli zimą nie stanie się nic strasznego, pół składu nie odejdzie, to ta drużyna ma spore szanse na to, aby włączyć się do walki o ekstraklasę.

BĘC:

Górnik Zabrze: Zabrzanie mimo to, że rundę jesienną rozpoczęli w bardzo przyzwoitym stylu za fatalną jej końcówkę zasłużył na wielki bęc. Drużyna, która na pięć kolejek przed końcem jesiennych zmagań zajmowała miejsce w czubie ligowej tabeli nagle zapomniała jak gra się w piłkę i w pięciu pojedynkach zaliczyła jeden remis i aż cztery porażki. Do tego do mediów przedostały się informacje jakoby w zespole był konflikt na linii trener - zawodnicy, zachowanie kibiców przed i po meczu z Widzewem pozostawiło wiele do życzenia, a właściciel klubu zaniepokojony wynikami uderzył pięścią w stół. Przed zabrzanami bardzo pracowita i nerwowa zima. Cel się nie zmienia, a jest nim awans do ekstraklasy. Co będzie jeżeli drużyna nie wywalczy promocji? Aż strach pomyśleć ile będzie ofiar tąpnięcia przy Roosevelta...

Frekwencja na Mazowszu: Frekwencja na Mazowszu pozostawia wiele do życzenia. W I lidze mamy trzy drużyny z tego rejonu: Znicz Pruszków, Dolcan Ząbki i Wisłę Płock. Znicz i Wisła bronią się przed spadkiem z ligi i tutaj jeszcze małą liczbę osób na trybunach można jeszcze zrozumieć. W przypadku Dolcanu jest już znacznie gorzej. Drużyna jest na czwartym miejscu, a jej spotkania ogląda średnio po tysiąc ludzi. W Pruszkowie jest tylko ciut lepiej, bo widzów jest około 1400 na każde spotkanie, natomiast w Płocku prawie 1550. Poziom frekwencji na Mazowszu jest bardzo słaby. Może zmieni się on wiosnę, gdy pogoda będzie zachęcała do odwiedzin stadionów. Wszyscy mamy chyba taką nadzieję, bo nic tak nie uskrzydla zawodników jak doping własnych fanów.

Słabi sędziowie: Kiedyś miała być tylko jedna czarna owca w cały stadzie, potem mieli już być sędziowie, którzy nie będą wypaczać wyników spotkań. Nawet w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju praktycznie co kolejkę mamy jakiś pojedynek, który mógłby się zakończyć inaczej, gdyby nie decyzje arbitrów. Ekstraklasę oglądają wszyscy i bacznie spoglądają na prowadzących zawody. W I lidze jest już z tym gorzej, a panowie z gwizdkami czasami podejmują tak kontrowersyjne decyzje, że w piłkarzach aż gotuje się krew. Sędziowanie na zapleczu ekstraklasy cały czas pozostawia wiele do życzenia. Czy kiedyś w ogóle się to zmieni?

Źródło artykułu: