Mecz Real Madryt - FC Barcelona w niedzielę o godz. 21. Transmisja w Eleven Sports 1, dostępnym na platformie Pilot WP. Relacja NA ŻYWO na WP SportoweFakty.
Dni po takich meczach, jak ten z PSG (1:4) zawsze są dla kibiców wypełniony pustką, ale porzucając negatywne aspekty tego spotkania, warto skupić się na pozytywach. Na zawodniku, który tak naprawdę nie mógł nic zrobić lepiej. Raphinha tym dwumeczem chyba na dobre zaskarbił sobie szacunek wśród kibiców Barcelony.
Od samego początku kariery w Barcy stale pojawiały się obiekcje co do Raphinhi. A to ze strony mediów, a to ze strony kibiców, którzy głównie krytykowali jego dyspozycję boiskową. Wiele z tych głosów było słusznych. Raphinha rzeczywiście wyglądał długimi momentami na kogoś, komu brakuje pewności siebie i kogoś, kto tak naprawdę nie wie, co ma robić, będąc rzucanym raz na lewą, a raz na prawą stronę ataku.
ZOBACZ WIDEO: To będzie robił Neymar po zakończeniu kariery? Ależ forma
Mało kto zwracał uwagę na to, że mimo tego wszystkiego Brazylijczyk ciągle dowoził liczby. Czy była to ważna asysta, czy decydujący gol (jak przy grze w dziesiątkę przeciwko Osasunie w sezonie 2022/23), to często był właśnie on.
Mam wrażenie, że Raphinha był za mocno krytykowany za rzeczy, które robił źle, a za mało chwalony za rzeczy, które robił dobrze. Jego przekleństwem stała się tak naprawdę... narodowość. Kibice Barcy, słysząc frazę brazylijski skrzydłowy, wyobrażają sobie kręcących rywalami Neymara i Ronaldinho.
Tego podświadomie oczekiwano po Raphinhi, co opisywał Albert Blaya w jednym ze swoich tekstów. Jednak gdy już wykorzystano Raphę w inny sposób i udało się znaleźć dla niego miejsce, w którym jego gra może być efektywna, nagle już nie wymaga się od niego brazylijskiej magii.
Kluczowy dwumecz
Raphinha był najlepszym zawodnikiem Barcelony w dwumeczu z PSG. Kropka. Dowiózł skuteczność, zaangażowanie, wielką pracę boiskową, ale przede wszystkim dojechał na mecze z paryskim zespołem mentalnie.
Wszedł na poziom Ligi Mistrzów i (nasze ulubione słowo) gdyby Barcelona awansowała do 1/2 finału, z pewnością byłby głównym kandydatem do miana najlepszego piłkarza fazy ćwierćfinałowej. Dwa gole w Paryżu, jeden w Barcelonie i genialne wychodzenie na pozycję.
Nie bez powodu Xavi nazywał go najlepszym na świecie w wybieganiu na wolną przestrzeń. Dość powiedzieć, że za mecz na Parc des Princes otrzymał nagrodę dla najlepszego zawodnika tygodnia w Lidze Mistrzów.
Mówiąc szczerze, nie spodziewałem się aż tak spektakularnej formy prezentowanej przez Raphinhę. To piłkarz niesamowicie solidny, który swoje pewne braki zawsze potrafi nadrobić wielką pracą na rzecz zespołu, głównie w pressingu.
Ciężko było jednak wierzyć, że może być tym, który będzie decydujący, a jednak do momentu czerwonej kartki dla Ronalda Araujo właśnie tak było. Raphinha wyrósł na lidera Barcy, a do tego swoją pewnością siebie ciągnął tę drużynę w górę.
Odnalazł siebie
W pewnym momencie swojej kariery w Barcelonie Rapha był zawodnikiem, który aż za bardzo chciał pomóc drużynie. Kończyło się to zazwyczaj pudłowanymi strzałami, które powinny zakończyć się golem, czy wręcz głupimi stratami lub przyjęciami na kilka metrów w kluczowych sytuacjach.
Wyglądało to tak, jakby on sam wymagał od siebie zbyt dużo, a kiedy nie wychodziło, trafiało to w jego psychikę ze zdwojoną siłą. W ostatnim czasie można zwrócić uwagę na to, że jego zachowanie się zmieniło. Nie dość, że Raphinha jest przepełniony pasją do klubu, to do tego bardzo dobrze zaczął rozumieć, co jest jego mocną stroną na boisku i trzyma się tego, by właśnie tym pomagać zespołowi.
Chodzi tu przede wszystkim o jego zaangażowanie w grę defensywną. Bo to, że w ofensywie daje ostatnio to, co powinien dawać, widzimy wszyscy. Zwracam uwagę na jego pracę w obronie z tego powodu, że swoją energią zaraża piłkarzy znajdujących się blisko niego do wyższego pressingu i próby dorównania mu pasją właśnie w doskoku i ciężkiej pracy.
Oddanie
Jeśli jeszcze nie widzieliście tego, jak po golu Raphinhi cieszyła się jego partnerka, to możecie zobaczyć to
TUTAJ. To niesamowite zaangażowanie wybranki serca również musi napędzać chęć do gry zawodnika. Gdy patrzę na Raphinhę i to, co czuje do Barcy jako klubu, to widzę szczerość, która płynie prosto z jego serca.
Takie zachowania jak chodzenie po domu w klubowej koszulce (co widać było na Instagramie jego partnerki), czy staranie się, by pisać posty w mediach społecznościowych w języku katalońskim to tylko niektóre przykłady.
- Dumny z tej kadry, dumny z tego klubu. Zabiję i umrę dla każdego z was. Na zawsze Barca! - te słowa wiele znaczą i trafiają w serca kibiców, którzy po tym dwumeczu całkowicie zmienili nastawienie do Brazylijczyka.
Co prawda, zmieniało się ono już powoli w ostatnich miesiącach, ale starcia z PSG były ostatecznym potwierdzeniem tego, że mamy teraz do czynienia z lepszą wersją Raphinhi.
Zapewnił sobie przyszłość
Media donosiły w zeszłym miesiącu, że kluby z Arabii Saudyjskiej czają się na Raphinhę i chcą za niego zaoferować 80 milionów euro lub nawet więcej. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, brazylijski zawodnik wywalczył sobie pozostanie w Barcelonie na kolejny sezon (lub kolejne sezony, zależnie od tego, co będzie dalej prezentował)
Raphinha przede wszystkim pokazał, że jeśli potrafi się go dobrze użyć i da się mu wystarczające zaufanie, to on potrafi się za to odpłacić.
Nigdy nie będzie piłkarzem pokroju Neymara. Nigdy nie będzie porywał tłumów jak Ronaldinho i przechodził trzech graczy w jednej akcji, by strzelić gola. Będzie jedynym w swoim rodzaju Raphinhą, który wyśmienicie wychodzi na pozycję, ma znakomicie ułożoną lewą nogę, potrafi popisać się kreatywnym podaniem i pracuje za dwóch dla dobra drużyny. W Barcelonie nic nie dano mu za darmo, wszystko wywalczył sobie sam.
Dawid Lampa, fcbarca.com