Znicz Pruszków po dziewiętnastu rozegranych kolejkach I ligi znajduje się na 16. miejscu. Wyprzedza jedynie Stal Stalową Wolę oraz Motor Lublin. Po siedemnastu meczach rundy jesiennej i dwóch spotkaniach rundy wiosennej, rozegranych awansem w listopadzie, drużyna z Pruszkowa zgromadziła jedynie 18 punktów. Bilans bramkowy wygląda fatalnie. Przy 15 straconych golach (mniej w lidze strzelił jedynie ostatni Motor), Znicz stracił aż 31 bramek. 17 "oczek" drużyna zgromadziła na własnym boisku, zaś z wyjazdów wywiozła raptem jeden punkt. Najwięcej trafień w rundzie zaliczył pomocnik Paweł Kaczmarek, który piłkę do siatki przeciwnika skierował pięciokrotnie. Po dwie bramki zdobyli Tomasz Chałas oraz Artur Januszewski. Najwięcej minut na boisku spędzili dwaj skrajni obrońcy, Artur Januszewski i Piotr Klepczarek, obaj po 1710 minut.
Jak można wytłumaczyć tak kiepską postawę Znicza Pruszków w tej części sezonu? Warto przedstawić kilka czynników, które miały na to wpływ. W tej rundzie zespół pruszkowski prowadziło aż trzech trenerów. Drużynę przygotowywał i w pierwszych jego kolejkach prowadził Krzysztof Chrobak. 4 września został jednak zwolniony. Rolę opiekuna powierzono dotychczasowemu asystentowi Arturowi Kalinowskiemu. Znicz zaczął spisywać się nieco lepiej, mimo coraz liczniejszych kontuzji. Jednak Kalinowski nie mógł długo prowadzić pruszkowian, gdyż nie miał do tego uprawnień. Nie posiadał on licencji UEFA umożliwiającej mu trenowanie zespołu na tym poziomie rozgrywek ligowych. Znicz w ostatnim meczu Kalinowskiego jako pierwszego trenera pokonał u siebie Wartę Poznań 1:0. Stanowisko trenerskie w Pruszkowie od 16 października przypadło Przemysławowi Cecherzowi, który wcześniej pracował w Stali Stalowa Wola. Cecherz poprowadził Znicz dotychczas w 6 meczach, odnosząc jedno zwycięstwo u siebie po słabym meczu ze Stalą, wygranym 2:1. Pozycja aktualnego trenera wisi na włosku i nie jest pewne, czy będzie on przygotowywał pruszkowską ekipę do rundy wiosennej sezonu 2009/2010.
W drugiej połowie roku Znicz prześladowała nieprawdopodobna plaga kontuzji - rzadko spotykana. W pewnym momencie nie mogło grać czterech obrońców: Maciej Rybaczuk (niedawno przeszedł operację wyrostka), Norbert Jędrzejczyk (uraz łydki), Zbigniew Kowalski (uraz mięśnia dwugłowego) oraz Łukasz Misztal (zerwane więzadła krzyżowe). Brat Macieja Rybaczuka - Mikołaj również narzekał na problemy zdrowotne, zaś inny pomocnik, Bartosz Ossoliński miał problemy z lewą kostką. Osłabienia widoczne były również w ataku. Praktycznie przez całą rundę na boisku nie mógł pojawić się Kamil Majkowski, który w jednym z pierwszych pojedynków doznał urazu więzadeł. Zerwanie ich wykluczyło z gry również najlepszego snajpera Znicza Tomasza Chałasa. Większość z wyżej wymienionych zawodników znalazłaby miejsce w podstawowym składzie pruszkowskiej ekipy.
Prawdziwą zmorą Znicza były w tej rundzie mecze wyjazdowe. W dziesięciu potyczkach na obcych boiskach drużyna zdobyła raptem jeden punkt - po szczęśliwym remisie w Bielsku-Białej z tamtejszym Podbeskidziem. Dziewięć porażek to fatalny bilans, tym bardziej iż w poprzednich sezonach ekipa z Pruszkowa bardzo dobrze radziła sobie na wyjazdach. Na obcym stadionie drużyna doznała największej klęski w tej rundzie, jak i w ostatnich latach. Miało to miejsce w Łodzi w 16. kolejce, kiedy to Widzew pokonał Znicz aż 7:0.
Forma zawodników z Pruszkowa była daleka od tej, jakiej oczekiwali działacze, kibice oraz sami zainteresowani. Warto przeanalizować pokrótce postawę poszczególnych graczy w tej rundzie. Jednym z niewielu wyróżniających się pozytywnie był bramkarz Adrian Bieniek. Mimo iż puścił 29 goli (raz nie grał z powodu kontuzji), spisywał się bardzo dobrze, często ratując zespół. Gdyby nie on, Znicz mógłby zakończyć rundę z 40-45 straconymi bramkami. Trudno chwalić golkipera, który puścił tak dużo bramek, ale w tym przypadku te są uzasadnione. Bieniek w wielu spotkaniach był najlepszym piłkarzem Znicza, ratując punkty zdobywane na własnym stadionie. Drugi golkiper drużyny, Łukasz Błażejczyk wystąpił jedynie w ostatnim tegorocznym spotkaniu - w Pruszkowie z GKS-em Katowice. Zagrał poprawnie, ale nie był w stanie w pojedynkę zatrzymać śląskiej drużyny. Puścił 2 gole, ale dla niego możliwość gry w pierwszym zespole to i tak duży sukces.
Wśród obrońców, Zbigniew Kowalski, Łukasz Misztal i Wojciech Musuła byli praktycznie przez większość rundy kontuzjowani i ciężko oceniać ich grę. Artur Januszewski występował natomaist prawie w każdym spotkaniu. Zdobył dwie bramki i był pod tym względem był jednym z lepszych w kadrze Znicza. Ciężko go jednak chwalić, gdyż to głównie z powodu fatalnej postawy w obronie drużyna pruszkowska straciła tak wiele bramek. Mimo wszystko warto docenić Piotra Klepczarka. Grał on przyzwoicie w obronie oraz kilka razy asystował przy trafieniach Znicza. Norbert Jędrzejczyk, dziewiętnastoletni środkowy obrońca, dopóki nie doznał kontuzji więzadeł krzyżowych, prezentował się pewnie. Zdobył nawet jedną bramkę i wydawało się iż wywalczył sobie miejsce w pierwszej jedenastce. Jednak kontuzja wykluczyła go do końca rundy. Inny środkowy defensor, Dawid Ptaszyński prezentował się niezbyt pewnie. To on w parze z Błażejem Radlerem wystąpił na środku obrony Znicza w większości sezonu. W ostatnich meczach szansę od trenera otrzymał również młody Rafał Zaborowski, ale trudno jeszcze ocenić jego przydatność do zespołu. Maciej Rybaczuk bardzo długo nie grał i jego grę również ciężko oceniać.
Wśród pomocników zdecydowanie najlepiej prezentował się Paweł Kaczmarek. Skrzydłowy Znicza strzelił pięć bramek i prawdopodobnie na wiosnę będzie grał w ekstraklasie. Z dobrej strony pokazał się również Adrian Kasztelan dysponujący niezłym uderzeniem z dystansu. Jednak i jemu przydarzyła się kontuzja, która w pewnym momencie wyłączyła do z występów. Pewne miejsce w składzie miał Emmanuel Ekwueme. Nigeryjczyk zaliczał poprawne spotkania, lecz bez fajerwerków. Jego brat, Lucky Junior, ustawiany również jako napastnik, to klasyczny "jeździec bez głowy". Gdy wchodził na boisko robił dużo zamieszania, lecz był niedokładny i nie na tyle dobry, aby być w stanie odwrócić losów spotkania. Tomasz Owczarek, dwudziestosiedmioletni pomocnik, starał się wziąć na siebie rolę lidera zespołu, lecz kontuzje lub liczne kartki mu to uniemożliwiały. Podobnie jak młody Bartosz Ossoliński, który przez połowę rundy nie grał. Gdy na boisku już się pojawił, prezentował się bardzo dobrze i być może to on pokieruje linią środkową Znicza na wiosnę. Mikołaj Rybaczuk był daleki od formy z ubiegłych lat i dlatego szansę swoją otrzymywał Grzegorz Piesio, lecz wątpliwe czy ją wykorzystał.
Wśród sześciu napastników w kadrze Znicza, najmniej zagrał Kamil Majkowski. Wypożyczony z Legii Warszawa zawodnik zdobył na początku sezonu piękną bramkę w rzutu wolnego dającą trzy punkty, lecz w następnym meczu zerwał więzadła krzyżowe i nie mógł zaprezentować swoich możliwości do końca rundy. Trochę więcej pojedynków zdołał rozegrać Tomasz Chałas, zdobywca dwóch goli dla ekipy z Pruszkowa w tej rundzie. Lecz i on od września mógł zapomnieć o wyjściu na boisko. W tej sytuacji obok pewniaka w składzie, czyli Tomasza Feliksika, grali bardzo młodzi zawodnicy jak Paweł Bylak i Mateusz Borowik, czasami z konieczności Lucky Ekwueme. Nie byli oni jednak w stanie przejąć ról ofensywnych na tyle, by zdobywać ważne dla zespołu bramki. W listopadzie postanowiono o ściągnięciu jeszcze jednego snajpera. Wypożyczono z Cracovii Kacpra Tatarę. Były piłkarz młodej drużyny Pasów w swoim debiucie strzelił co prawda bramkę, lecz w następny meczach zniżył się do poziomu pozostałych piłkarzy Znicza i nie zachwycał. Wspomniany wcześniej już Tomasz Felisiak grał bardzo nieskutecznie. W praktycznie każdym meczu miał okazję na zdobycie bramki, a w 19. potyczkach trafił jedynie raz. Trzydziestotrzyletni napastnik ma już najlepsze lata za sobą.
Podsumowując, większość piłkarzy Znicza w tej rundzie albo borykała się kontuzjami, albo prezentowała się gorzej niż w poprzednich sezonach. Na miarę swoich możliwości grali tylko Adrian Bieniek i Paweł Kaczmarek. Przed piłkarzami Znicza przerwa do marca. W tym czasie z pewnością wykurują się wszyscy kontuzjowani zawodnicy. Trener będzie miał dużo czasu na uporządkowanie zespołu i sprawienie, by Znicz zagrał na wiosnę na miarę swoich możliwości. Być może w sezonie 2009/2010 Znicz Pruszków nie ma składu zasługującego na awans do ekstraklasy, ale z pewnością spadek do niższej klasy rozgrywkowej byłby wielką niespodzianką.