"Piłkarze nie mieli co jeść". Zdradził, co się działo w Rakowie

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Leszek Ojrzyński
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Leszek Ojrzyński

Raków Częstochowa to obecnie czołowy klub piłkarski w Polsce, ale nie zawsze było kolorowo. Leszek Ojrzyński w rozmowie z "Faktem" opowiedział, jak wyglądała sytuacja w drużynie jeszcze 15 lat temu. Jego słowa mogą szokować.

Nie ulega wątpliwości, że poprzedni sezon należał do Rakowa Częstochowa. "Medaliki" po raz pierwszy w historii sięgnęły po mistrzostwo Polski, a do tego trzeci raz z rzędu wystąpiły w finale Pucharu Polski (ostatecznie po to trofeum sięgnęła Legia Warszawa).

Sukces Rakowa stał się możliwy dzięki mądrze zarządzającej kadrze. Właściciel Michał Świerczewski potrafił stworzyć wokół tej drużyny przyjazny klimat i sprowadzić innych inwestorów. Świetną pracę wykonał wraz z zespołem trener Marek Papszun, którego po zakończeniu sezonu 2022/2023 zastąpił Dawid Szwarga.

W Częstochowie nie zawsze były idealne warunki do pracy. Jeszcze 15 lat temu klub rywalizował w II lidze. W sezonie 2008/2009 trenerem był Leszek Ojrzyński. Szkoleniowiec w rozmowie z "Faktem" przekazał wstrząsającą relację, o tym jak funkcjonował klub.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką robią cuda. To po prostu trzeba zobaczyć

- Początkowo wszystko było w porządku. Zawodnicy może nie zarabiali kokosów, ale wszystko było wypłacane na czas. Bez zaległości. Ostatecznie skończyliśmy sezon na piątym miejscu. I się zaczęło... Przed kolejnymi rozgrywkami nagle, z dnia na dzień zniknął prezes. Nie płacono nam. Doszło do tego, że piłkarze nie mieli co jeść, wyrzucano nas z mieszkań, których koszty wynajmu miał pokrywać klub. Musiałem robić lżejsze treningi, bo głodne i osłabione organizmy zawodników nie wytrzymywały obciążeń - powiedział Ojrzyński.

Mimo dramatycznej sytuacji w zespole Ojrzyński zdecydował się pozostać w klubie. Obiecał piłkarzom, że nie opuści ich w trudnej sytuacji, nawet jeśli miałoby to oznaczać upadek drużyny. Sezon 2009/2010 Raków ukończył w środku stawki, bo na 10. miejscu w tabeli II ligi.

- Na szczęście przyszedł Jurek Brzęczek, który przyprowadził inwestorów i wyłożył swoje pieniądze. Zaległości zostały spłacone, długi uregulowane. Jurek przejął drużynę i dopiero wówczas odszedłem. Wtedy było strasznie, ale teraz z perspektywy czasu wspominam tamten okres jako fajną przygodę i dobrą szkołę życia - dodał Ojrzyński.

Czytaj także:
"Ile można go głaskać?". Kapitan Jagiellonii wściekł się na Marczuka
Zrobił wrażenie na Hiszpanach. Głośno o akcji polskiego piłkarza [WIDEO]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty