Tegoroczny finał Fortuna Pucharu Polski zakończył się nie lada niespodzianką. Pierwszoligowca Wisła Kraków wygrała po dogrywce z Pogonią Szczecin 2:1. Do tejże dogrywki udało się doprowadzić w dziewiątej minucie doliczonego czasu. To była ostatnia akcja.
- Niemożliwe nie istnieje. Nie wiem czy się cieszyć, czy żałować, że straciliśmy trochę zdrowia przez te nerwy. Niesamowite przeżycie, chyba dalej to do mnie nie doszło - powiedział Alan Uryga przed kamerami Polsatu Sport.
To on zaliczył asystę przy trafieniu na 1:1. Gola strzelił Eneko Satrustegui.
- Wierzyliśmy do końca. Przypomniał mi się od razu mecz w Rzeszowie z początku rundy, gdzie strzeliliśmy bardzo podobnego gola. Też asystowałem i też Eneko zdobył bramkę. To nie jest przypadek - powiedział Uryga.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką robią cuda. To po prostu trzeba zobaczyć
- Coś pięknego. Sam nie dowierzałem, że udało mi się wystąpić w takim meczu. Jeszcze do końca to do mnie nie dotarło - mówił Uryga.
Wisła zapewniła już sobie grę w eliminacjach europejskich pucharów, ale teraz musi wrócić do ligowej rzeczywistości. Na cztery kolejki przed końcem sezonu w Fortuna I lidze Wisła jest na piątym miejscu w tabeli. Szanse na bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy są iluzoryczne i wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny trzeba będzie powalczyć w barażach.
- Nawet zapomniałem, że w bonusie dostajemy jeszcze europejskie puchary. Tym bardziej jest to niesamowity wyczyn. Wracamy do rzeczywistości i walczymy o powrót do Ekstraklasy, bo tylko to nas interesuje. Bez awansu ciężko będzie się dłużej cieszyć tym zdobyciem Pucharu Polski - podsumował kapitan Wisły.
CZYTAJ TAKŻE:
Historyczny wyczyn Wisły Kraków
Kulesza zabrał głos po finale Pucharu Polski