Warta Poznań blisko utrzymania! Widzew nie był sobą

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Warta Poznań - Widzew Łódź
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Warta Poznań - Widzew Łódź

Mająca nóż na gardle Warta Poznań sprawiła sporą niespodziankę i wygrała 2:1 z Widzewem Łódź, który przecież jest na drugim miejscu w ligowej tabeli za 2024 rok. To wielki krok "Zielonych" w stronę utrzymania w PKO Ekstraklasie.

Zwycięstwo Warty Poznań oznacza, że przewaga nad strefą spadkową zwiększyła się do sześciu punktów. Matematycznie utrzymania jeszcze nie ma, natomiast jest do tego zdecydowanie bliżej niż dalej. Trzy punkty zdobyte w meczu z Widzewem Łódź są wręcz bezcenne.

Wszystko rozegrało się na przestrzeni trzech minut, gdy gospodarze strzelili dwa gole.

Pierwszy? Kuriozum. Kajetan Szmyt strzelił, piłka odbiła się od Mateusza Żyry, później od Andrejsa Ciganiksa i wpadła do siatki. Drugi? Szmyt skiksował przed polem karnym, ale wyszła z tego idealna asysta do Mateusza Kupczaka, a ten strzelił jednego z najładniejszych goli w tej rundzie.

Widzew w żadnym momencie nie przypominał zespołu z poprzednich kolejek. Zdobył bramkę kontaktową w końcówce pierwszej połowy, ale na tym poprzestał. Po przerwie nie było widać szaleńczego zrywu, Jędrzej Grobelny nie uwijał się jak w ukropie.

ZOBACZ WIDEO: Kwiatkowski ostro o kadrze Santosa. "Piłkarze nie wiedzieli, o co mu chodzi"

Zwłaszcza w pierwszej fazie spotkania wyglądało to tak, jakby jedni i drudzy zamienili się rolami. Warta atakowała, Widzew za bardzo nie wiedział, co się dzieje. Ale też trudno się dziwić, jeśli traci się dwa gole w odstępie trzech minut i to w dość specyficznych okolicznościach.

Łodzianie potrzebowali trochę czasu, żeby się otrząsnąć. Udało się złapać kontakt dopiero pod koniec pierwszej połowy, gdy Jordi Sanchez pokonał Jędrzeja Grobelnego strzałem głową z pięciu metrów (tu warto docenić bardzo precyzyjne dośrodkowanie Antoniego Klimka). Hiszpan mógł mieć jednak w pierwszej części meczu dublet, zdobył nawet bramkę po rzucie rożnym, ale sędzia Bartosz Frankowski go nie uznał, bo absurdalnie zachował się będący na pozycji spalonej Luis Silva, który utrudniał interwencję Grobelnemu.

Ale to by było na tyle. Po przerwie nie działo się w zasadzie nic. Widzew nie sprawiał wrażenia drużyny, której za wszelką cenę zależy na atakowaniu. Co więcej, bliżej gola była Warta, ale źle w polu karnym zachował się Adam Zrelak, który skiksował i de facto podał piłkę do Rafała Gikiewicza. Albo w doliczonym czasie, kiedy rezerwowy Tomas Prikryl ruszył do kontrataku, natomiast tym razem świetnie zachował się bramkarz Widzewa.

Warta Poznań - Widzew Łódź 2:1 (2:1)
1:0 Andrejs Ciganiks (s.) 9'
2:0 Mateusz Kupczak 12'
2:1 Jordi Sanchez 44'

Składy:

Warta: Jędrzej Grobelny - Jakub Bartkowski, Dawid Szmonowicz, Bogdan Tiru, Konrad Matuszewski (80' Jakub Kiełb) - Mohamed Mezghrani (46' Filip Borowski), Mateusz Kupczak, Miguel Luis (72' Stefan Savić), Maciej Żurawski (16' Tomas Prikryl), Kajetan Szmyt - Adam Zrelak (80' Dario Vizinger).

Widzew: Rafał Gikiewicz - Serafin Szota (46' Mato Milos), Mateusz Żyro, Juan Ibiza, Luis Silva - Fran Alvarez, Noah Diliberto (46' Dominik Kun), Bartłomiej Pawłowski - Andrejs Ciganiks (62' Fabio Nunes), Jordi Sanchez, Antoni Klimek (62' Imad Rondić).

Żółte kartki: Matuszewski (Warta) oraz Jordi Sanchez (Widzew).

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).

Źródło artykułu: WP SportoweFakty