To jeden z największych wygranych końcówki sezonu. "W pewnym momencie coś przeskoczyło"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Michał Skóraś
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Michał Skóraś
zdjęcie autora artykułu

Jeszcze pół roku temu Michał Skóraś nie miał prawa nawet marzyć o występie na Euro 2024. Jednak ostatnia faza sezonu w lidze belgijskiej zmieniła jego sytuację o 180 stopni. - Zostawałem w domu, nie jeździłem na mecze nawet jako rezerwowy - mówi.

Rok temu Michał Skóraś odchodził z Lecha Poznań jako gwiazda polskiej ligi. Trafił do FC Brugge, z którym finalnie wywalczył mistrzostwo Belgii, natomiast początki w nowym klubie nie były łatwe.

- Początek był ciężki, musiałem się zaadoptować, natomiast myślę, że jest to normalna kolej rzeczy po przyjeździe z Polski. Musiałem też zrozumieć styl gry preferowany przez trenera. To, że nie grałem na początku sezonu nie było spowodowane tym, że źle wyglądałem. Ciężko trenowałem, w niektórych momentach wyglądałem dobrze, ale takie były decyzje trenera. Miał inną koncepcję na mecze. W drugiej części sezonu pokazałem, że byłem gotowy i po prostu czekałem na swoją szansę - powiedział Skóraś na konferencji prasowej.

Trener Ronny Deila nie do końca ufał Skórasiowi. Polak grał mało, w lidze belgijskiej były to raczej epizody, a często w ogóle nie wchodził na murawę. Czasami nie łapał się nawet do kadry meczowej i mecze swojej drużyny oglądał z perspektywy telewizora. W połowie marca doszło jednak do bardzo istotnej zmiany. Deila został zwolniony i zespół przejął Nicky Hayen. To wywróciło sytuację Skórasia o 180 stopni.

- Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak dobra jest liga belgijska. Według mnie zrobiłem krok do przodu. Musiałem złapać trochę cierpliwości, bo niekiedy było tak, że zostawałem w domu, nie jeździłem na mecze nawet jako rezerwowy. W pewnym momencie coś przeskoczyło, inny trener dał mi szansę i zacząłem grać - przyznał Skóraś.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!

NIE CZUJE SIĘ PEWNIAKIEM

Dziś nie ma prawa narzekać. Ostatecznie zakończył sezon z dorobkiem czterech goli i ośmiu asyst w 47 spotkaniach. Przede wszystkim w końcówce sezonu zaczął regularnie grać, a w play-offach praktycznie nie wypadał z wyjściowej jedenastki.

To zaowocowało powołaniem do szerokiej kadry reprezentacji Polski na Euro 2024. Oczywiście nie jest jeszcze przesądzone, że Skóraś uda się na turniej do Niemiec. Przed wyjazdem Michał Probierz będzie musiał "odpalić" dwóch zawodników z pola.

- To moje pierwsze powołanie od momentu, gdy Michał Probierz został selekcjonerem. Jestem tu nowy, więc nie czuję się, ze mogę śmiało powiedzieć: tak, pojadę na Euro. Muszę udowodnić to na treningach i w meczu z Ukrainą - stwierdził Skóraś.

LEPSZY NIŻ CASH

Mimo wszystko obecność Skórasia w kadrze jest sporą niespodzianką. M.in. dlatego, że powołany nie został Matty Cash, który na co dzień występuje w dużo silniejszej lidze niż Skóraś.

Probierz wyjawił, że Cash nie jedzie na Euro 2024 z powodu kontuzji, a po drugie dlatego, że wybrano Skórasia.

- Oczywiście jestem zadowolony, że to ja zostałem powołany. Wcześniej nie wiedziałem, że trener zastanawia się między mną, a Mattym. Mieliśmy ze sobą dobre relacje podczas mistrzostw świata. Taka jest decyzja trenera. Jesteśmy dobrymi zawodnikami, a trener musiał wybrać jednego - powiedział Skóraś.

Kiedy do niego dotarło, że może zostać powołany?

- Szczerze mówiąc, to nie zastanawiałem się nad tym za bardzo. W momencie, gdy zacząłem grać więcej, zgadzały się minuty, zacząłem strzelać gole, poprawiłem statystyki, z tyłu głowy zaczęła pojawiać się myśl, że można liczyć na powołanie. To było przed play-offami, zostało nam dziesięć meczów do rozegrania. Skupiałem się na tym, żeby pozostać w wyjściowej jedenastce, łapać kolejne minuty i pokazywać się trenerowi - przyznał 24-latek.

POZYCJA NIE MA ZNACZENIA

Dochodzimy jednak do sytuacji, w której dobra gra w klubie może kompletnie nie mieć znaczenia w przypadku reprezentacji.

Dlaczego? Otóż w klubie Skóraś występuje na skrzydle, ponieważ FC Brugge gra w systemie 1-4-2-3-1. Tymczasem reprezentacja Polski od jakiegoś czasu preferuje ustawienie z trójką środkowych obrońców i wahadłami.

- Jeżeli to jest wahadło, skrzydło czy fałszywa dziewiątka, bo w klubie często się rotujemy, to nie sprawia mi to trudności. Będąc na wypożyczeniu w Rakowie grałem na wahadle, a tak to występowałem na skrzydle. Nie robi mi to większej różnicy. Najważniejsze, żebym wiedział, co mam robić na danej pozycji i czego trener ode mnie oczekuje - podsumował Skóraś.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty