- Mamy dość! Jak do końca listopada nie będzie sponsora, odejdziemy - zgodnie mówią zawodnicy.
- Inwestor się znajdzie. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - zapewnia SportoweFakty.pl Włodzimierz Tomaszewski, wiceprezydent miasta. - Naszym największym wrogiem jest jednak czas. Na każdym kroku podkreślam, że to sprawa niezwykle pilna, ale nie wszystko zależy ode mnie.
Obecnie toczą się rozmowy z wieloma firmami. Niektóre zgłosiły się same, a inne dopiero po tym, jak piłkarze uruchomili swoje kontakty. Do miasta trafiają różne propozycje, łącznie z takimi, że firma, która zajmie się budową stadionu, przejmie również opiekę nad klubem piłkarskim.
- Negocjacje z jedną z korporacji są bardzo zaawansowane i toczą się już od dłuższego czasu. W tej chwili druga strona analizuje wszelkie uwarunkowania finansowe związane z wykorzystaniem terenu znajdującego się obok stadionu. Jej zaangażowanie jest na tyle duże, że szansę na porozumienie oceniam na 70 proc. - przyznaje Tomaszewski.
Wiceprezydent Łodzi pytany o konkretne terminy, rozkłada jednak bezradnie ręce. Jak udało nam się dowiedzieć, najbliższe rozmowy z firmą, o której wspomina Tomaszewski, odbędą się jeszcze w tym tygodniu.
Czy najbliższy zainwestowania w ŁKS jest Atlas, potentat na rynku chemii budowlanej? A może chodzi o niemiecki AG Bremer, o którym ostatnio mówi się coraz więcej? - Takich informacji panu nie udzielę. Jeśli wymieniłbym nazwę którejkolwiek z firm, oznaczałoby to automatyczne zerwanie rozmów - przyznaje.
- Proszę o trochę cierpliwości, w najbliższych tygodniach wszystko się wyjaśni - zapewniał we wtorek Tomaszewski.
Tygodniach?! Wtedy może być już za późno...