Z Hamburga Mateusz Skwierawski
Już po wylosowaniu rywali na Euro mało kto wierzył w sukces naszej kadry. A w momencie, gdy tydzień przed turniejem wypadło z drużyny aż trzech zawodników, coraz trudniej było racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego Polska może mieć szanse w starciu z Holandią. Robert Lewandowski, Paweł Dawidowicz i Karol Świderski leczyli się w Hanowerze. Michał Probierz musiał układać nowy plan.
Piłka kocha jednak takie historie. Jakby mało było zwrotów akcji, swój rozdział dopisał jeszcze Adam Buksa. Tuż przed rozpoczęciem zgrupowania w Warszawie napastnik miał najmniejsze notowania u trenera, mógł nie pojechać na turniej. Ale jego konkurenci o miejsce w ataku sami się wykruszali. Najpierw Arkadiusz Milik, później Lewandowski i Świderski. Wszystkich zatrzymały kontuzje. I to właśnie Adam Buksa był na ustach Polaków po pierwszym kwadransie meczu w Hamburgu.
To była pierwsza, jakakolwiek stworzona okazja przez drużynę Michała Probierza. Selekcjoner zwracał uwagę na stałe fragmenty gry, wałkował na treningach rzuty rożne i wolne, co przyniosło efekty. Piotr Zieliński dośrodkował ze stojącej piłki, a Buksa świetnie wyszedł w powietrze. Jeden z najlepszych obrońców na świecie Virgil van Dijk oglądał najpierw jego plecy, a później powiewającą koszulkę z numerem 16, którą po chwili zasłonili pozostali gracze reprezentacji cieszący się z Buksą pod polskim sektorem kibiców. Takiego scenariusza nikt się nie spodziewał, zwłaszcza po pierwszym kwadransie.
ZOBACZ WIDEO: Zmiany przepisów na Euro 2024. "Było to widać"
Mieliśmy mnóstwo szczęścia. Wcześniej Holendrzy stworzyli kilka bardzo groźnych sytuacji. Najwięcej zamieszania pod polem karnym Polaków robił Cody Gakpo. Naszego bramkarza sprawdził już w pierwszej akcji, po dwóch minutach. Skończyło się na rożnym dla rywali.
Polscy piłkarze byli nerwowi. Bartosz Salamon interweniował nienaturalnie, wybijał piłkę kolanem. Później spróbował strzału zza połowy... zrobił to fatalnie, został wygwizdany. Drużyna Probierza skupiała się na przeszkadzaniu, wybijaniu, a Memphis Depay ćwiczył na naszych zawodnikach zwody.
Po kolejnej składnej akcji, z pomarańczowej ściany za bramką Szczęsnego słychać było tylko jęk zawodu. Tijjani Reijnders uderzył minimalnie obok słupka. Ale tuż przed golem Buksy coś w polskim zespole drgnęło. Kacper Urbański założył siatkę rywalowi, minął dwóch Holendrów. Pokazał, że można. Urbański często domagał się piłki, biła od niego odwaga, brak strachu, a przecież jest w kadrze nowicjuszem, rok temu słyszała o nim jedynie garstka fanów. Urbański prezentował się tak, jakby w niedzielne popołudnie wyszedł pograć w piłkę z kolegami na podwórku.
Po golu Polaków Holendrzy przyspieszyli. Za chwilę Van Dijk oddał mocny strzał po rzucie rożnym, ale Wojciech Szczęsny bardzo dobrze obronił. Rozgrzała się ofensywa, Szczęsny też pokazał, że utrzymuje wysoką formę. Ale przy kolejnym uderzeniu Gakpo zza pola karnego, nie mógł nic zrobić.
Zawodnik Liverpoolu znalazł trochę miejsca przed polem karnym i natychmiast oddał strzał. Zabrakło komunikacji między obrońcami. Do Gakpo dobiegło aż trzech zawodników w białych koszulkach, piłka odbiła się od Salamona i poleciała w drugą stronę. Szczęsny był już na kolanach. Holendrzy wyrównali.
I nie zwalniali tempa. Przed przerwą zmarnowali jeszcze dwie świetne okazje. Najpierw stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Gakpo po kolejnej szybkiej wymianie podań na jeden kontakt. A Memphis Depay sam mógł mieć hat tricka. Dla naszych obrońców był za szybki, ale pod bramką Szczęsnego tracił głowę. Zepsuł co najmniej dwie świetne szanse na gola.
Tuż po zmianie stron Szczęsny od razu został poddany próbie. Po zgraniu głową Denzela Dumfriesa dobrze przeciął akcję Holendrów. Za chwilę rywale wyprowadzili kontratak, ale Xavi Simons przestrzelił. Polacy odpowiedzieli tak, jak w pierwszej połowie - po piętnastu minutach.
Po tym, co zrobił Nicola Zalewski, polski sektor powinien oszaleć. Jakub Kiwior był sam po drugiej stronie pola karnego i miał dużo czasu. Przyjął piłkę, złożył się do strzału, ale Verbruggen zdołał zatrzymać jego uderzenie z bliskiej odległości.
Od tego momentu przez dłuższy fragment nasza kadra nieźle radziła sobie w ataku pozycyjnym, gracze Probierza stworzyli kilka ciekawych akcji. Później to Holendrzy przeważali. I niestety, w końcówce spotkania dopięli swego. Po bardzo podobnej akcji, jakich w tym meczu przeprowadzili wiele - Nathan Ake dostrzegł w polu karnym Wouta Weghorsta, a ten dwie minuty po wejściu na boisko pokonał Szczęsnego z bliskiej odległości.
A remis był bardzo realny. W jednej z ostatnich akcji rezerwowy Karol Świderski uderzał z kilku metrów, ale bramkarz Verbruggen błysnął refleksem i uratował Holendrów.
Polska kadra odradza się po fatalnych eliminacjach w trudnych okolicznościach: osłabiona brakiem kluczowych zawodników, grając w grupie śmierci na Euro. Nasi zawodnicy nie przynieśli wstydu, ale przegrali z Holandią 1:2 w pierwszym meczu turnieju.
Holandia - Polska 2:1 (1:1)
0:1 - Adam Buksa 16'
1:1 - Cody Gakpo 29'
2:1 - Wout Weghorst 83'
Holandia: Bart Verbruggen - Denzel Dumfries, Stefan de Vrij, Virgil van Dijk, Nathan Ake (87. Micky van de Ven) - Jerdy Schouten, Tijjani Reijnders, Joey Veerman (62. Georginio Wijnaldum) - Xavi Simons (62. Donyell Malen), Memphis Depay (81. Jeremie Frimpong), Cody Gakpo (81. Wout Weghorst).
Polska: Wojciech Szczęsny - Przemysław Frankowski, Bartosz Salamon (86. Bartosz Bereszyński), Jan Bednarek, Jakub Kiwior - Kacper Urbański (55. Karol Świderski), Piotr Zieliński (77. Jakub Piotrowski), Taras Romanczuk (55. Bartosz Slisz), Nicola Zalewski - Sebastian Szymański (46. Jakub Moder), Adam Buksa.