Polacy rozpoczęli spotkanie fenomenalnie, wychodząc na prowadzenie w 16. minucie po bramce Adama Buksy z rzutu rożnego. Niestety niespełna kwadrans później wyrównał Cody Gakpo, a wynik meczu w końcówce ustalił Wout Weghorst.
Choć rywale częściej zagrażali naszej bramce, Biało-Czerwoni oddali więcej celnych strzałów (7:4). Mimo porażki trudno im zarzucić, iż nie stanęli na wysokości zadania, zwłaszcza, że na murawie zabrakło kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego.
- Holandia była lepszą drużyną. Stworzyła sobie więcej sytuacji bramkowych. Na szczęście zabrakło jej skuteczności. Polakom na pewno nie można odmówić charakteru. Zagrali ambitnie, walczyli - mówi WP SportoweFakty 61-krotny reprezentant Polski, srebrny medalista MŚ 1974 Henryk Kasperczak.
ZOBACZ WIDEO: Eksperci podsumowali występ Polaków. "Podniesiono czoło, ale nie do końca"
- Niestety brakuje nam okazji, a jak już je tworzymy, brakuje ich finalizacji. W obronie nie zagraliśmy także idealnie. Holandia często wchodziła w nasze pole karne. Niemniej można patrzeć na obraz gry naszej reprezentacji optymistycznie. Przed meczem mówiłem, że mamy zespół, który może sprawić niespodziankę i wygrać. Tym razem się nie udało - dodaje.
"Nie zawiedli"
Pierwszy raz od Euro 2016 można powiedzieć, że na grę Polaków chwilami patrzyło się z przyjemnością. Przede wszystkim dzięki świetnym dryblingom i współpracy Nicoli Zalewskiego, z rozgrywającym dopiero trzeci mecz w reprezentacji Kacprem Urbańskim, Piotrem Zielińskim, czy Przemysławem Frankowskim.
- Polacy nie zawiedli, grając z Holandią. Wszyscy wnieśli coś do tego spotkania, także rezerwowi. Mecz pokazał, że możemy rywalizować z najlepszymi. Życzę sobie i kibicom, żebyśmy byli bardziej skuteczni z Austriakami. Właśnie tego zabrakło. Jeśli poprawimy się w tym elemencie, wiele może się zmienić - przyznaje były selekcjoner między innymi reprezentacji Tunezji, Senegalu, czy Mali.
- Mecz był zacięty do samego końca. Co przykuło moją uwagę, to pomysł na rozegranie kontrataków. Gra Polaków na pewno w niektórych fragmentach mogła się podobać. Straciliśmy bramkę, która zadecydowała o losach meczu dopiero w końcówce. Myślę, że jeśli utrzymamy dobrą dyspozycję i będzie nam sprzyjało szczęście, nie wszystko jest stracone. Na pewno nie można nikogo skreślać przedwcześnie. Zagraliśmy dopiero jedno spotkanie - dodaje Kasperczak.
Margines błędu zmniejszył się do zera
W kolejnym spotkaniu Polska zmierzy się z Austrią (21.06, g. 18). Biało-Czerwoni zakończą fazę grupową meczem z Francją (25.06, g. 18). - Pierwszy mecz jest najważniejszy. Na pewno uczciwie należy powiedzieć, że znaleźliśmy się w trudnym położeniu. Terminarz nie ułatwia nam zadania. Holandia i Austria wydawały się zespołami w naszym zasięgu. Zakładałem, że jest szansa, by zdobyć w dwóch meczach z nimi 4 albo nawet 6 punktów. Wówczas nasza pozycja byłaby komfortowa. Z kolei teraz wszystko zależy od meczu z Austrią - zauważa 61-krotny reprezentant Polski.
- Piłka jest dalej w grze. Nie możemy się załamywać. Przegraliśmy z wymagającym przeciwnikiem. Zrobiliśmy wszystko, żeby wygrać i pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie. Musimy wymazać porażkę z pamięci i pokonać Austrię, by mieć szansę zakwalifikować się do fazy pucharowej. W przypadku niepowodzenia znajdziemy się w trudnej sytuacji. Francja przynajmniej teoretycznie jest bardziej wymagającym rywalem - podsumowuje Henryk Kasperczak.
Polska zagra w piątek 21.06 o godzinie 18:00 z Austrią. 25.06 o tej samej porze zmierzy się z Francją. Transmisja w TVP. Relacja LIVE w WP SportoweFakty.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Legenda zadowolona mimo porażki. "Musimy teraz obserwować rywali"
- Probierz: Mieliśmy niezłe momenty