Lato mówi bez ogródek o meczu z Holandią

PAP / Darek Delmanowicz / Na zdjęciu: Grzegorz Lato
PAP / Darek Delmanowicz / Na zdjęciu: Grzegorz Lato

Grzegorz Lato nie kryje zadowolenia po meczu Euro 2024 Polska - Holandia (1:2). - Piłkarze wstydu nie przynieśli. Zabrakło nam przede wszystkim wyniku, ale nie możemy drużynie niczego zarzucić - mówi WP SportoweFakty były prezes PZPN.

Na taką reprezentacją Polski czekali jej sympatycy. Ambitną, niezłomną i głodną zwycięstwa. Biało-Czerwoni szybko, bo już w 16. minucie objęli prowadzenie po bramce Adama Buksy z rzutu rożnego. Niestety nie cieszyli się z niego zbyt długo, bo niespełna kwadrans później wyrównał Cody Gakpo. Z kolei w 83. minucie wynik spotkania ustalił Wout Weghorst, który pojawił się na placu gry chwilę wcześniej.

- Graliśmy bardzo dobrze. Pierwsza stracona bramka była przypadkowa. Rykoszet uniemożliwił obronę Wojciechowi Szczęsnemu. Gdyby nie to, bramkarz najprawdopodobniej złapałby piłkę. Później wkradł się jeden błąd w kryciu, za co zapłaciliśmy najwyższą cenę i w ostatecznym rozrachunku przegrywamy to spotkanie. Nie zmienia to faktu, że mamy powody do zadowolenia, by patrzeć w przyszłość z optymizmem - mówi WP SportoweFakty Grzegorz Lato, były prezes PZPN i król strzelców mundialu z 1974 roku.

ZOBACZ WIDEO: Eksperci podsumowali występ Polaków. "Podniesiono czoło, ale nie do końca"

Bez Lewandowskiego też można

Mimo braku Roberta Lewandowskiego podopieczni Michała Probierza zagrali ambitnie, chwilami nawet efektownie. Wymiany podań między Piotrem Zielińskim, Nicolą Zalewskim, Kacprem Urbańskim i Przemysławem Frankowskim oglądało się z przyjemnością.

- Młodzi zawodnicy pokazali, że reprezentacja Polski ma następców. Udźwignęli presję i wnieśli na murawę dużo jakości. Niedawno dyskutowaliśmy na temat tego, że ciągle gramy tym samym składem, co nie przynosi efektu. Tymczasem Michał Probierz dostrzegł kilku nieoczywistych zawodników, dał im szansę gry w reprezentacji, za co odpłacili mu się w najlepszy możliwy sposób. Widać, że piłkarze pokroju Nicoli Zalewskiego, Przemysława Frankowskiego, czy Kacpra Urbańskiego grają bez kompleksów, a przy tym z ogromnym zaangażowaniem - zauważa 100-krotny reprezentant Polski.

Część zmian na plus, jedna na pewno nie

Trener Probierz nie bał się sięgać po zmiany, niekiedy dosyć odważne. Na przykład w 78. minucie na murawie pojawił się Jakub Piotrowski, który zastąpił Piotra Zielińskiego. Dziwić mogło także szybkie zdjęcie Kacpra Urbańskiego. W 55. minucie zmienił go Karol Świderski i zagrał przeciętnie. Za to Piotrowski spisał się dużo lepiej i wypracował sytuację bramkową, którą zmarnował właśnie napastnik Hellasu Werony.

- Nie można wyrokować. Być może Urbańskiemu doskwierał jakiś mały uraz albo wydarzyło się coś innego. Trener widzi więcej. Gratuluję mu i zespołowi, bo mimo niekorzystnego wyniku, drużynie nie można absolutnie niczego zarzucić. W piątek zagramy z Austrią i musimy skupić się na tym. Trzeba spokojnie obserwować poczynania rywali i wyciągać wnioski. W zależności od wyniku spotkania kolejnych dwóch drużyn (przyp. red. Austria zagra z Francją w poniedziałek o 21:00) stanie się jasne, co musimy zrobić, by myśleć o awansie do kolejnej fazy turnieju - tłumaczy strzelec 45 bramek dla reprezentacji Polski.

W kolejnym spotkaniu Polska zmierzy się z Austrią (21.06, g. 18) Biało-Czerwoni zakończą fazę grupową meczem z Francją (25.06, g. 18).

- Najważniejsze, że coś drgnęło. Narzekaliśmy na brak zmian, tymczasem teraz jesteśmy ich świadkami. Trudno w tej chwili powiedzieć, czy pokonamy kolejnych rywali. Na pewno mamy szansę, ale mecz meczowi nie jest równy. Na razie trzeba poczekać na jakiś materiał porównawczy. Nie można zapominać, że istnieje szansa, by przejść do następnego etapu, zajmując trzecie miejsce - podsumowuje Grzegorz Lato.

Polska zagra w piątek 21.06 o godzinie 18:00 z Austrią. 25.06 o tej samej porze zmierzy się z Francją. Transmisja w TVP. Relacja LIVE w WP SportoweFakty.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
- Obrońca wziął całą winę na siebie
- Docenili stylówkę Michała Probierza

Źródło artykułu: WP SportoweFakty