Z Berlina – Dariusz Faron, WP Sportowe Fakty
Czwartek, godzina 11.35, dworzec główny w Hanowerze. Jeden z członków szerokiego sztabu reprezentacji Polski spogląda na zegarek. Kadra powinna już podróżować do Berlina, ale pociąg ma 20-minutowe opóźnienie. Jak usłyszeliśmy, Biało-Czerwoni mieli być odgrodzeni od reszty, ale Niemcy nie trzymają się tych ustaleń. Piłkarze muszą przejść przez cały peron, w tłumie kibiców. Panuje spory chaos.
Ten chaos i spóźnienia pociągów to w Niemczech nic nowego.
Kiedy kilka dni wcześniej jechaliśmy z Hanoweru do Brunszwiku, spotkała nas podobna sytuacja. Podróż miała trwać 30 minut. Dłużej czekaliśmy na peronie, bo pociąg przyjechał 50 minut za późno. - Przyzwyczaj się - rzuciła na przywitanie Maria Nowak, córka byłego reprezentanta Polski, Krzysztofa Nowaka, z którą jechaliśmy się spotkać.
To właśnie kłopoty komunikacyjne sprawiają, że organizacja Euro przez Niemcy daleka jest od perfekcji. W 2023 r. wskaźnik punktualności pociągów spadł poniżej 60 procent. Rok wcześniej ponad 33 proc. pociągów dalekobieżnych dotarła do celu z opóźnieniem. Te statystyki przytacza "The Athletic", które też donosi o problemach organizacyjnych Niemców.
- Efektywność. Niezawodność. Funkcjonalność. Właśnie to wielu osobom najbardziej kojarzy się z Niemcami, ale jak dotąd podczas mistrzostw Europy 2024 to się nie sprawdza - krytykują Anglicy.
I przytaczają relacje jednego z kibiców, który podróżował na mecz drużyny Garetha Southgate’a z Serbią. - To był prawdziwy bałagan. Pociągi przyjeżdżały do różnych części peronu bez zapowiedzi. Setki ludzi biegło, żeby się przecisnąć. Zmieniono perony - mówi fan.
Jak przypominają Brytyjczycy, Niemcy nie uniknęli też innego rodzaju kłopotów. Podczas meczu otwarcia w Monachium przed stadionem nie było podziału na strefy. Kibice się tłoczyli, tworząc gigantyczny zator. Niektórzy czekali na wejście kilka godzin. Podczas spotkań Ligi Mistrzów na Allianz Arena wszystko zorganizowane jest dużo lepiej. Tym bardziej zaskakujące są obrazki, które oglądamy podczas Euro 2024.
Nie są to jedyne kłopoty gospodarza mistrzostw.
Uwagi można mieć też do pracy stewardów na stadionach. Podczas spotkania Austrii z Francją w Dusseldorfie wielu z nich nie potrafiło wskazać fanom drogi do poszczególnych stref. Jeden przyznał z rozbrajającą szczerością, że po prostu nie zna dobrze obiektu. Niektórzy nie mówili po angielsku, co bez wątpienia utrudniało komunikację z zagranicznymi kibicami.
Twierdzenie o złej organizacji imprezy byłoby z pewnością sporym nadużyciem. Stadiony wypełnione są po brzegi, a każdy - stewardzi, ochroniarze, wolontariusze - traktuje gości z życzliwością i jest gotowy do pomocy. Poziom piłkarski nie zawodzi, więc niemiecki turniej najpewniej zostanie zapamiętany jako bardzo udany.
Jeśli jednak ktoś spodziewał się po naszych zachodnich sąsiadach absolutnej perfekcji w organizacji imprezy, będzie mógł poczuć się na Euro 2024 rozczarowany.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". To już dzisiaj! Najważniejszy mecz Polaków