W chwili śmierci Adam Ledwoń miał 34 lata i wciąż był zawodowym piłkarzem w Austrii Kaernten. To właśnie koledzy z tego zespołu najszybciej zorientowali się o jego śmierci. Piłkarz umówił się na spotkanie ze swoim kolegą Patrickiem Wolfem. Nie przyszedł na nie, a potem nie odbierał telefonu i nie odpowiedział na żadną z wiadomości. Zmartwiony przyjaciel postanowił odwiedzić go w domu. Gdy otworzył drzwi, zobaczył tragiczny widok.
Z Polaków pierwszy o śmierci Ledwonia dowiedział się Tomasz Iwan, który szybko poinformował o tym Mateusza Borka. Dziennikarz tragiczną wiadomość podał podczas studia Polsatu Sport przed meczem Turcja - Szwajcaria. Nikt z gości nie był już w stanie skupić się na komentowaniu spotkania. - To jakiś żart - wypalił zszokowany Piotr Świerczewski.
Jeszcze kilka dni wcześniej Ledwoń był wśród nich i komentował wydarzenia na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Kibice widzieli go podczas meczu Polska - Niemcy w strefie kibica w Klagenfurcie, gdzie uśmiechnięty tańczył z innymi fanami. Nikt nie przypuszczał, że rozważa targnięcie się na swoje życie.
Ledwoń zmarł 11 czerwca, dzień przed meczem z Austrią na Euro 2008. PZPN wnioskował, by pamięć 18-krotnego reprezentanta Polski uczcić przed spotkaniem minutą ciszy. Oficjele z UEFA nie wyrazili jednak na to zgody.
Nie potrafią tego zrozumieć
- Od momentu jego śmierci ciągle się oskarżam. Wciąż zadaje sobie pytania: dlaczego tam nie pojechałam, dlaczego mu nie pomogłam. Przecież wiedziałam, że został sam, a przecież doskonale wiem, czym jest samotność. To jest straszne - przyznaje mama Barbara Ledwoń.
Ledwoń przez lata słynął jako zawodnik od zadań specjalnych. Grał ostro, a na boisku nic nie było go w stanie złamać. I choć nigdy nie uchodził za wirtuoza, to gdziekolwiek grał, szybko stawał się ulubieńcem fanów, którzy uwielbiali go za poświęcenie i niezwykłe zaangażowanie.
Ostatecznie w barwach reprezentacji Polski zagrał 18 meczów, ale głównym powodem nie była kiepska forma, a problemy z relacjami z kolejnymi selekcjonerami. Ledwoń szybko popadł w konflikt z Januszem Wójcikiem, a dość mocno krytykował także Pawła Janasa, któremu nie mógł wybaczyć, że zamiast niego, powołuje do kadry Radosława Kałużnego.
Po jednym z meczów ligi austriackiej jeden z rywali Dietmar Kuehbauer odmówił udzielenia wspólnego wywiadu, bo - jak powiedział Ledwoń - "śmierdzi Polską”. Polak w rewanżu rzucił się na rywala, a później opowiedział publicznie o całej sytuacji.
Kuehbauer do końca kariery musiał mierzyć się z kłopotliwymi pytaniami, a podczas jednego z przyjazdów do Polski w "Super Expressie" opublikowano fotomontaż z maską gazową. Jeden z dziennikarzy próbował mu także wręczyć taką maskę na lotnisku.
Poza boiskiem nie radził sobie tak dobrze
Choć na boisku Ledwoń radził sobie ze wszystkim, to poza nim przerosły go problemy rodzinne. - Niestety Adam zaczął pić i nie raz zdarzało mu się przesadzić. Mówił wtedy: "Tato, żyć się nie chce". Gdy dowiedziałem się o śmierci, nie wytrzymałem nerwowo i zabrano mnie do szpitala. Ostatecznie nie mogłem się poddać, bo zdałem sobie sprawę, że muszę pomóc w życiu moim wnukom - wspomina ojciec piłkarza Ryszard Ledwoń. Piłkarz popełnił samobójstwo tuż po kilkudniowej imprezie. Znaleziono przy nim napoczętą butelkę wódki.
Dopiero później wyszło na jaw, że mocno na jego psychice odcisnęły się problemy w relacjach z żoną. Gdy pewnego dnia wrócił do domu, nie było w nim ani żony Marioli, ani dzieci. Małżonka miała dość i po jednej z kłótni postanowiła bez słowa wrócić do Polski. Ledwoń pomiędzy meczami kursował często 500 kilometrów pomiędzy Kaernten a Opolem. Byle tylko zobaczyć dzieci.
Mama piłkarza po latach zdradziła, że przed samobójstwem napisał list do swojej żony, w którym zapewnił o swojej miłości, a jednocześnie przeprosił za wszystko i poprosił o opiekę nad dziećmi.
- W tym dniu, kiedy on wyjeżdżał do Austrii, a ja do Niemiec, jego słowa mnie zmroziły. Później dostałem straszny telefon, że Mariola wyjechała bez słowa pożegnania. Nic nie wiedział, nie było dzieci. Wtedy zaczął się dramat. Mówiłem, że jak on tam sam zostanie, to będzie tragedia - mówił Ryszard Ledwoń.
"Płaczę w ciągu dnia i w ciągu nocy
i czuję, że już nic nie zapali światła,
które zgasło wraz z twoim odejściem,
z twoją bezsensowną śmiercią.
Kocham cię i opłakuję aż do rozpaczy.
Wiem, że dopiero zabliźni się rana w niebie" - takim wierszem swojego syna pożegnała Barbara Ledwoń.
Adam Ledwoń był 16-krotnym reprezentantem Polski (1993-1998). Występował w GKS-ie Katowice, Bayerze Leverkusen, Fortunie Koeln, Austrii Wiedeń, Admirze Wacker, Sturmie Graz i Austrii Kaertnen. Zmarł 11 czerwca 2008 roku w Klagenfurcie. Jego grób znajduje się w Radawiu.
Gdzie szukać pomocy?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu