Podopieczni Michała Probierza będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o piątkowym spotkaniu w ramach mistrzostw Europy. Na trzy bramki reprezentacji Austrii Biało-Czerwoni potrafili odpowiedzieć jedynie trafieniem Krzysztofa Piątka.
W dwóch spotkaniach reprezentacja Polski nie zdobyła ani jednego punktu i zamyka tabelę grupy D Euro 2024. Paweł Kryszałowicz w rozmowie z WP SportoweFakty wymienił największe mankamenty w grze kadry.
- Myślę, że graliśmy na poziomie, na jaki jest nas stać. Po prostu na więcej nas nie stać. Mecz z Holandią był okrzyknięty jakimś dobrym spotkaniem, a tam też tylko momenty mieliśmy dobre. Wtedy nieskuteczność Holendrów spowodowała, że wynik był taki, a nie inny. Austriacy zawiesili nam wysoko poprzeczkę. Oglądałem Austriaków z Francuzami i zdecydowanie bardziej bałem się tego meczu niż spotkania z Holendrami. Przede wszystkim zagraliśmy słabo w ataku. Bramkę strzeliliśmy po stałym fragmencie gry. W obronie musimy lepiej grać i nie dopuszczać do sytuacji strzeleckich - mówił ekspert.
Z perspektywy 33-krotnego reprezentanta kraju, Austriacy byli stroną przeważającą na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Zawodnicy Ralfa Rangnicka wypracowali sobie zdecydowanie więcej klarownych sytuacji w ciągu 90 minut.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Zobaczył skład i pomyślał o jednym. "Jakbyśmy przestraszyli się przeciwnika"
- Przez dużą część meczu z Holandią też broniliśmy się ósemką w polu karnym, więc nie mówmy o nie wiadomo jakim stylu. Były momenty, że graliśmy świetnie, ale było ich tylko parę w meczu z Holandią. Przez resztę czasu broniliśmy się tak, jak w piątek. Austriacy nas zdominowali, szczególnie w pierwszych 15 minutach, gdy nie mogliśmy wyjść z własnego pola karnego. Nasza gra nie była stricte ofensywna. Niestety, przegraliśmy, dostaliśmy trzy bramki. Dobrze, że Wojciech Szczęsny stał między słupkami, bo rywale mieli jeszcze przynajmniej trzy stuprocentowe sytuacje - skomentował Kryszałowicz.
Uczestnik MŚ 2002 nie spodziewał się, że Robert Lewandowski rozpocznie mecz z Austrią na ławce rezerwowych. Wracający po kontuzji napastnik zameldował się na murawie dopiero w 60. minucie przy stanie 1:1.
- To było duże zaskoczenie. Myślałem, że Lewandowski wyjdzie w pierwszym składzie. Co by nie było, to jednak uwaga na naszym kapitanie jest skupiona przez przeciwników. Najlepszy obrońca zawsze go bierze, uważają na niego. Trener podjął taką decyzję i to jest jego wybór - skwitował ekspert.
Przed polską reprezentacją ostatni mecz grupowy z Francją. Paweł Kryszałowicz nie dostrzega zbyt wielu powodów do optymizmu.
- To jest piłka nożna. Został jeden mecz i w piłce nie takie rzeczy widzieliśmy, ale po takich dwóch występach ciężko się spodziewać, że z faworytem grupy wygramy. Może być różnie. Mamy młodą reprezentację. Musimy sobie dać czas, żeby ona się zgrała i ci chłopcy nabrali pewności siebie. Myślę, że jeśli dostaniemy się na następną imprezę, będziemy mieli dużo lepszy skład. Ci młodzi ludzie dojrzeją, miejmy nadzieję, że będą grali w swoich klubach i nabiorą doświadczenia, więc może być dobrze. Nie oczekujmy też, że z dnia na dzień będziemy grać lepiej - zakończył.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Berliński koszmar. Polska przegrywa z Austrią i jest jedną nogą za burtą