Fanka Ronaldo w... Barcelonie. "Transfer to inna historia"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Na zdjęciu: Ewa Pajor
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Ewa Pajor
zdjęcie autora artykułu

- Zamieniliśmy kilka słów. To za mało, aby nazwać nas znajomymi. Ale obserwuję Roberta, niesamowity zawodnik - wyznaje Ewa Pajor, reprezentantka Polski, nowa zawodniczka Barcelony.

W tym artykule dowiesz się o:

Transfer Ewy Pajor do Barcelony to największa transakcja w historii polskiej kobiecej piłki nożnej. Polka stała się też drugą najdroższą zawodniczką w historii futbolu. Mówi się, że Barcelona zapłaciła za napastniczkę pół miliona euro.

Dawid Góra, WP SportoweFakty: Fanka Realu i Ronaldo w Barcelonie? Ewa Pajor: Powiedziałabym, że przede wszystkim fanka Ronaldo. Pierwszy mecz, który świadomie oglądałam w telewizji, to było spotkanie reprezentacji Portugalii. Zobaczyłam Ronaldo i od razu spodobało mi się, jak gra. Zaczęłam śledzić jego karierę, kiedy był zawodnikiem Manchesteru United. Potem przeniósł się do Madrytu, ale kocham oglądać mecze w ogóle - nie tylko Realu. Zresztą w ogóle uwielbiam śledzić to, co dzieje się na sportowych arenach. Więc czy można mnie nazwać fanką Realu? Na pewno na samym Ronaldo wzoruję się pod kątem jego gry i tego, ile pracy wkładał w każdy aspekt swojej kariery i z tego powodu mam też sympatię do klubu, w którym grał.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Raport z Niemiec. Takie nastroje panowały po meczu z Francją

Barcelonę też oglądam, a sam transfer jest zupełnie inną historią, bo to moja praca, a ja jestem na boisku i poza nim profesjonalistką. W tym momencie to najlepsza drużyna w Europie i jedna z najlepszych na świecie. Na pewno będę mogła się tam bardzo rozwinąć. Chętnie poznam nowy styl gry i kulturę. A przy tym dam z siebie wszystko. Widziała pani życzenia od Roberta Lewandowskiego? Tak. I gratulacje, i życzenia. To bardzo miły gest. Będziemy grać w jednym klubie, mam nadzieję, że się spotkamy. Jesteście znajomymi? Widziałam się z nim tylko raz na gali Piłki Nożnej. Zamieniliśmy kilka słów. To za mało, aby nazwać nas znajomymi. Ale obserwuję Roberta, to niesamowity zawodnik. Można się od niego wiele nauczyć i mam nadzieję, że będzie okazja, aby poznać się nieco bliżej. Jego pomoc we wprowadzeniu do klubu byłaby wiele warta. Nie oczekiwałabym tego od Roberta, bo w Barcelonie ma swoje życie i obowiązki, a drużyny damska i męska to na pewno pod wieloma względami inne światy. W Barcelonie są za to trzy zawodniczki, z którymi grałam w Wolfsburgu i one na pewno pomogą mi odnaleźć się w nowym klubie. Jeśli zrodzą się jakieś pytania, to zapewne skieruję je do nich. Robert ma wiele obowiązków i nie ma sensu zawracać mu głowy, ale naturalnie pojawią się pewnie szanse, aby poznać się trochę lepiej z uwagi na granie w jednym klubie. Na początku europejskiej kariery sporo pani płakała. Obecnie łatwiej radzi sobie pani ze stresem, presją? Nie wstydzę się łez. Każdy przeżywa swoje emocje po swojemu. Nawet obecnie zdarza mi się płakać, ale nie ma w tym niczego złego. Oczywiście odczuwam presję, ale współpracuję z panią psycholog Darią Abramowicz, która wspiera mnie w każdym kolejnym etapie. Jej pomoc jest skuteczna, bardzo dobrze czuję się na boisku. Pani Daria przekazała mi narzędzia, którymi mogę dysponować podczas treningu czy meczów, ale też w życiu prywatnym. Kiedy dowiedziała się pani o zainteresowaniu ze strony Barcelony? Muszę przyznać, że na początku sezonu nie myślałam o opuszczeniu Wolfsburgu. Po Nowym Roku pojawiło się zapytanie z Barcelony. Bardzo dobrze przeanalizowałam całą sprawę. Zarówno z moją rodziną, jak i menadżerem. Myślałam, czy to właściwy czas dla mnie, czy to odpowiedni klub. Wreszcie stwierdziłam, że moment jest idealny, więc podjęłam decyzję. Jak u pani z hiszpańskim? Spędzałam wakacje na Majorce, ale wtedy używałam tylko pojedynczych słów. Potrafię rozszyfrować niektóre popularniejsze określenia po hiszpańsku. Ale prawdziwą naukę zaczynam na początku lipca. Chcę znać chociaż podstawowe słownictwo na samym początku mojej gry dla klubu. Lewandowski całkiem szybko się nauczył. Widziała pani jak udziela wywiadów po hiszpańsku? Tak, ale to całkowicie nowy język. Nie miałam z nim styczności poza tym, o czym już powiedziałam. Z moim nauczycielem będziemy od podstaw przerabiać materiał. Jak będzie po kilku miesiącach, nie wiem, ale obiecuję, że mocno się przyłożę do lekcji. Jest pani drugą najdroższą zawodniczką w historii kobiecej piłki nożnej. Ale to wciąż "tylko" pół miliona euro w porównaniu z tym, ile płaci się za najlepszych piłkarzy. Ja pracuję na boisku. Na każdym treningu daję z siebie wszystko, chcę być coraz lepsza. A czy kwoty transferów i wynagrodzenie dla piłkarek powinno być wyższe? Prawda jest taka, że pieniądze w męskiej piłce są duże. Za duże? Jako piłkarka mam ograniczony wpływ na to, jak funkcjonuje to w tym momencie. Mogę dawać z siebie wszystko w swojej pracy i przez to starać się, żeby było ona jak najatrakcyjniejsza dla kibica. Osobiście, jako człowiek tak po prostu, nie jestem za tym, żeby te kwoty rosły w nieskończoność. Przecież te pieniądze można zainwestować w sprawy potrzebne wszystkim - w edukację, w opiekę medyczną. W ochronie zdrowia nawet w dobrze rozwiniętych krajach jest ciągle wiele do zrobienia. Nie jestem w tym ekspertką, ale chciałabym, żeby świat piłki robił więcej, skoro już obraca takimi kwotami. Skoro ma taką siłę przebicia i popularność. Im popularniejszy sport tym większa kasa. Dlatego chcę dawać z siebie wszystko na boisku, bo dzięki temu młodsze dziewczyny mogą brać ze mnie przykład. To jest powód, dla którego z Agatą Tarczyńską organizuję turniej piłkarski wspierany przez mojego partnera - markę Visa - w edycjach letniej i zimowej. Dziewczynki cieszą się grą, mogą spotkać się z innymi, które mają dokładnie takie same zainteresowania i, nie ukrywajmy, także wyzwania. Dzięki takim inicjatywom poziom piłki kobiecej będzie się podnosił. Musimy ją popularyzować, dawać dziewczynkom szanse, zarażać pasją, rozbijać wątpliwości i uzbrajać w narzędzia do radzenia sobie z wyzwaniami. Najbliższy turniej już w dniach 29-30 marca w Uniejowie. Jest realna szansa na to, aby piłka kobiet była w Polsce popularniejsza? Mam taką nadzieję. Ale w tym przypadku wiele czynników musi iść ze sobą w parze. Potrzeba wsparcia z PZPN, nasza gra na boisku musi być coraz lepsza, pomoc powinna przychodzić z różnych stron. Rolą reprezentantek Polski jest natomiast wzniesienie się na jeszcze wyższy poziom, awans na mistrzostwa Europy. Taki sukces bardzo by pomógł. Obok codziennej ciężkiej pracy samych piłkarek czy rozwoju instytucji związanych z piłką, pomagają takie inicjatywy jak wspomniany przeze mnie Pajor&Tarczyńska Visa Cup. Mimo tego nie widać perspektywy, żeby polska piłka zarówno kobiet, jak i mężczyzn, realnie podniosła się z marazmu. To dość pesymistyczna perspektywa. Ja liczę na ciągłe wzrastanie poziomu futbolu w Polsce. Natomiast nie patrzmy tylko na piłkę nożną, bo różne dyscypliny i sportowcy wzajemnie się napędzają i zachęcają młodych do wchodzenia w sport, a to jest nasza przyszłość. Siatkarki i siatkarze, lekkoatletki i lekkoatleci radzą sobie świetnie. Mamy w Polsce niesamowitych sportowców. Cieszmy się tym. Iga Świątek jest światową jedynką, udowadnia, jak wielkie sukcesy możemy odnosić. Młode zawodniczki i zawodnicy będą brać z niej przykład. Koniec końców, dla młodych ludzi najważniejsze jest to, żeby się ruszać, być aktywnymi, znaleźć w sporcie pasję. Sport to emocje, a im więcej pasji i aktywności, tym lepsze wyniki się osiąga. Wszystkim kibicom życzę więc pięknych emocji, nie tylko tych związanych z piłką nożną, choć w tym sporcie ja na pewno dam z siebie 100 proc.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty