Ten trzeci - relacja z meczu Ruch Chorzów - Korona Kielce

- Jeśli nie można meczu wygrać, to trzeba go zremisować - przyznał po spotkaniu Ruchu z Koroną trener chorzowian Waldemar Fornalik. Niebiescy po raz pierwszy w bieżącym sezonie u siebie nie pokonali rywala i po raz pierwszy od kwietnia nie zdobyli w spotkaniu, gdzie byli gospodarzem gola.

Do tej pory piłkarzom Ruchu nie straszne były zmiany trenerów w zespole najbliższego rywala. Tak było w Polonii Warszawa, gdzie Czarne Koszule objął Duszan Radolsky i poległ przy Cichej 0:2. Podobny los, tyle że na własnym stadionie, spotkał tymczasowego opiekuna Odry Martina Pulpita. Wodzisławianie przegrali przy Bogumińskiej 1:3, a mogli schodzić z boiska z jeszcze wyższą różnicą bramkową.

W Kielcach nikt jednak nie ufał statystykom i po remisie w "wygranym" meczu z Zagłębiem Lubin podziękowano Markowi Motyce, a tymczasowym szkoleniowcem został Marcin Gawron. Były asystent "Marcysia" od poniedziałku przygotowywał zespół do pojedynku w Chorzowie. Dopiero po meczu z Ruchem drużynę oficjalnie objął Marcin Sasal, który spotkanie obserwował z trybun.

Kielczanie są zespołem, który w ekstraklasie tracił do tej pory wiele goli. Ruch z kolei każdemu rywalowi, od zakończenia kwietniowego meczu z Piastem Gliwice, strzela na własnym stadionie co najmniej bramkę. Jednak w sobotni zimny wieczór w drużynie Waldemara Fornalika zabrakło Artura Sobiecha i super-duet z Cichej nie mógł postraszyć grającego po raz pierwszy w ekstraklasie od dziesięciu lat Zbigniewa Małkowskiego.

W związku z absencją "Abdula" w ataku, obok wracającego do składu Andrzeja Niedzielana, Fornalik wystawił Łukasza Janoszkę. "Ecik" nie rozumiał się tak dobrze z "Wtorkiem" jak Sobiech i w ofensywie chorzowianie nie potrafili zbytnio zagrozić kielczanom.

Korona w meczu z Ruchem przede wszystkim postawiła na uważną grę w defensywie. - Wszyscy wiedzą jak prezentowaliśmy się w ostatnio w obronie - stwierdził tymczasowy trener złocisto-krwistych Marcin Gawron. Goście zagęścili tyły i nie kwapili się do szybkich ataków całym zespołem. Jedynie Edi Andradina, Ernest Konon, Paweł Sobolewski i Jacek Kiełb częściej zbliżali się pod bramkę Krzysztofa Pilarza. I już w 9 minucie goście mogli prowadzić. Z dwunastu metrów główkował wspomniany Edi, ale trafił w poprzeczkę bramki patrzącego się tylko na lot piłki Pilarza. Chwilę później z kilku metrów główkował Konon, ale piłka przeszła obok słupka. Goście w początkowej fazie gry prezentowali się korzystniej od Ruchu. - Przed przerwą graliśmy wolno i niedokładnie. Co prawda początkowo groźnie dośrodkowywaliśmy, ale to wszystko na co było nas stać - komentował wydarzenia z premierowej odsłony gry Fornalik.

Ruch swoje okazje miał dopiero po dwudziestu minutach gry. Najpierw świetną sytuację zmarnował Janoszka, który z jedenastu metrów nie trafił w piłkę. Po chwili z rzutu wolnego z 22 metrów strzelał Tomasz Brzyski, ale minimalnie przestrzelił. Korona jedyny celny strzał na bramkę oddała w 31. minucie. Z ok. 25 metrów przepięknie uderzył Edi, ale Pilarz sparował ten strzał. Na krótko przed przerwą Konon mógł otworzyć wynik gry, ale po dograniu aktywnego Ediego minimalnie przestrzelił będąc sam przed Pilarzem.

W drugiej połowie lepiej zaczął się prezentować Ruch. Korona widząc, że chorzowianie nabierają rozpędu, niemal zupełnie cofnęła się i starała się wyprowadzać nieliczne kontry. A Ruch bił głową w mur. Niebiescy nie potrafili poradzić sobie z głęboko cofniętym rywalem. Wydawało się, że chorzowianom momentami brakowało zaciętości w grze. - Być może wszystko przez to, że podświadomie myśleliśmy o meczu z Wisłą i o tym, aby w głupi sposób, poprzez niepotrzebną kartkę, nie wyeliminować się z tego pojedynku - przyznał kapitan 14-krotnych mistrzów Polski Grzegorz Baran.

Ruch w drugiej połowie stworzył sobie trzy klarowne okazje na zdobycie gola. Korona poza niecelnym uderzeniem Kiełba sprzed pola karnego w 58 minucie Ruchowi nie zagroziła. Z kolei Niebiescy najlepszą sytuację mieli w 81 minucie, gdy strzał z dystansu Krzysztofa Nykiela sparował do boku Małkowski, a po chwili nogą obronił dobitkę z kilku metrów w wykonaniu Gabora Straki. - Miałem wtedy najczarniejsze myśli. W momencie uderzenia nie wiedziałem czy łapać, czy odbijać ten strzał. Ostatecznie piłka odbiła mi się od klatki piersiowej. Na szczęście zrehabilitowałem się i nogą obroniłem dobitkę - opisywał po spotkaniu sytuację z końcówki gry Małkowski. Sześć minut wcześniej Ruch miał inną dogodną okazję, ale Marcin Zając nie trafił w bramkę z kilku metrów.

W ostatnich minutach kielczanie robili wszystko, aby nie stracić gola. Goście, którzy przez cały mecz zwalniali grę, zaczęli notorycznie kłaść się na murawie, a już dużą przesadą był upadek Pawła Sobolewskiego, którego na boisko powalił... podmuch wiatru. Zdenerwowany zachowaniem kolegi z przeciwnego zespołu Pilarz podbiegł "na pomoc" do pomocnika kielczan i otrzymał za swoje zachowanie żółtą kartkę.

Remis ponad ośmiotysięczna widownia przy Cichej przyjęła z jękiem zawodu. Należy jednak przyznać, że podział punktów jest zasłużony. A gdyby na początku gry kielczanie pod bramką Ruchu zachowali więcej "zimnej krwi", to mogli z Chorzowa wyjechać nawet z pełną pulą.

Statystyki:

Ruch - Korona I połowaII połowaŁącznie
Gole 0:0 0:0 0:0
Strzały 2:6 7:2 9:8
Strzały celne 0:1 5:0 5:1
Strzały niecelne 2:5 2:2 4:7
Rzuty rożne 0:2 1:1 1:3
Faule 10:7 2:8 12:15
Spalone 1:1 4:2 5:3
Słupki/poprzeczki 0/0:0/1 0/0:0/0 0/0:0/1
Kartki 1:0 1:1 2:1
Żółte kartki 1:0 1:1 2:1
Czerwone kartki 0:0 0:0 0:0

Ruch Chorzów - Korona Kielce 0:0

Składy:

Ruch Chorzów: Pilarz - Jakubowski (46' Zając), Sadlok, Grodzicki (90+1' Stefański), Nykiel - Grzyb, Baran, Straka, Brzyski - Janoszka (60' Pulkowski), Niedzielan.

Korona Kielce: Małkowski - Łatka, Malarczyk, Hernani, Mijailović (72' Kal) - Sobolewski, Wilk, Vukovic, Konon (71' Gajtkowski) - Kiełb, Edi (85' Zganiacz).

Żółte kartki: Straka, Pilarz (Ruch) oraz Łatka (Korona).

Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk).

Widzów: 8 500.

Najlepszy piłkarz Ruchu: Maciej Sadlok

Najlepszy piłkarz Korony: Edi Andradina

Piłkarz meczu: Maciej Sadlok.

Źródło artykułu: