Ollie Watkins ma prawdopodobnie jedną z najbardziej niewdzięcznych ról podczas trwających mistrzostw Europy. Choć ma za sobą wspaniały sezon, w trakcie którego zdobył 19 bramek na boiskach Premier League, dorzucając kolejne 8 w pucharach, to w reprezentacji musi godzić się z rolą wiecznego rezerwowego. Niepodważalnym numerem 1 w Anglii jest bowiem Harry Kane.
Tej nocy jednak to Watkins, choć na moment, przyćmił bardziej doświadczonego kolegę. Zaledwie 10 minut po tym, jak pojawił się na boisku, zmieniając rzecz jasna Kane'a, zdołał zdobyć być może najważniejszą bramkę w swojej karierze, wyprowadzając "Synów Albionu" na prowadzenie w 91. minucie półfinałowego starcia mistrzostw Europy z Holandią.
Długa droga
W reprezentacji, w której prym wiodą takie postaci jak choćby Phil Foden czy Bukayo Saka, będące produktami największych akademii w Anglii, Watkins jest pewnym ewenementem.
Jeszcze w wieku 21 lat grał na boiskach League Two (4. poziom rozgrywkowy w Anglii), w barwach Exeter.
- Skorzystałem na tym, że trafiłem do mniejszego klubu, takiego jak Exeter City, a nie do jednej z topowych akademii. Myślę, że gdybym dołączył do takiej akademii, gdy byłem młodszy, prawdopodobnie uderzyłoby mi to do głowy. Dziś jestem bardzo zadowolony, że odbyłem taką podróż - przyznawał w jednym z wywiadów Watkins.
Podróż Watkinsa faktycznie była długa. W Premier League zadebiutował dopiero w wieku 25 lat, kiedy to wyróżniającego się na zapleczu najlepszej ligi świata napastnika, za 34 miliony euro z Brentford postanowiła wykupić Aston Villa. To był strzał w "10". Od tamtej pory Anglik w każdym sezonie notuje dwucyfrową liczbę bramek, a dziś, obok Erlinga Haalanda, stał się jednym z najlepszych napastników ligi.
Co ciekawe jednak, Watkins wcale nie musiał zostać zawodowym piłkarzem. Początkowo była to dla niego jedynie podwórkowa rozrywka z kumplami. Dopiero pod namową jednego z nich zdecydował się spróbować iść na profesjonalny trening.
- Nie udało mi się przejść pierwszych testów. Byłem tak przyzwyczajony do gry z przyjaciółmi, że nie było to z mojej strony zbyt poważne. Kiedy udałem się na testy, zauważyłem, że jestem tak dobry, jak inny obecni tam gracze, ale po prostu nie potrafiłem się skupić w odpowiedni sposób - wspominał.
Trener, nie przyjaciel
Watkins przez lata uchodził za bardzo solidnego napastnika w realiach Premier League. Pełnię potencjału uwolnił w nim jednak dopiero Unai Emery. To pod wodzą Hiszpana 28-latek stał się prawdziwą maszyną do zdobywania bramek. Co ciekawe, sam napastnik przyznaje, że to szkoleniowiec, z którym najprawdopodobniej ma najchłodniejsze relacje.
- Miałem naprawdę bliskie relacje z moimi poprzednimi trenerami: Stevenem Gerrardem, Thomasem Frankiem czy Deanem Smithem. Czułem, że mogłem z nim pogadać. Może jednak było to zbyt wygodne, ponieważ wiedziałem, że zawsze będę grał, było to coś w rodzaju przyjaźni - mówił.
- Emery zbyt wiele do mnie nie mówi - komentował z kolei relacje z obecnym szkoleniowcem.
To jednak pod wodzą Hiszpana Watkins rozegrał najlepszy sezon w karierze, który zaowocował powołaniem na Euro. Powołaniem, które do samego końca nie było zresztą pewne, bowiem angielscy dziennikarze spodziewali się, że ktoś z dwójki Watkins/Toney zostanie w domu. Ostatecznie Gareth Southgate zdecydował, że na turniej zabierze obu. Choć jak lubią podkreślać Anglicy, ich selekcjoner nie próbuje gry na dwóch napastników nawet podczas gierek treningowych.
W finale Euro zatem zapewne Watkinsa ponownie czeka ławka rezerwowych. On jednak swój moment tych mistrzostw już ma.
Czytaj także:
- Anglik może trafić do Atletico
- De la Fuente broni Mbappe
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!