Wszystko działo się jeszcze przed ceremonią otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu. Reprezentacja Nowej Zelandii zauważyła drona, który unosił się nad ich boiskiem w trakcie treningu. Sprawa błyskawicznie została zgłoszona do MKOL.
Wszczęto śledztwo, które nie trwało długo. Szybko okazało się, że za wszystkim stoi Bev Priestman, selekcjonerka kadry narodowej, choć dronem sterował członek personelu reprezentacji Kanady, Joey Lombardi. Kara była surowa.
Priestman i zamieszani w całą sprawę zostali odesłani przez federację do domów, zanim oficjalne stanowisko zabrała FIFA. Ta podjęła decyzję o odjęciu reprezentacji Kanady sześciu punktów w fazie grupowej igrzysk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tornado podczas meczu. Zawodnicy starali się kontynuować grę
Kilka dni po całym zamieszaniu głos zabrała ta, która wywołała skandal, czyli Priestman. Kobieta przyznała się do błędu i zapowiedziała, że jest gotowa wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za zaistniałą sytuację.
- Przepraszam z całego serca za wpływ, jaki ta sytuacja miała na wszystkich. Wiem, jak cała drużyna ciężko pracowała po bardzo trudnym roku 2023 i że jest to grupa ludzi, dla których bardzo ważne są duch sportowy i uczciwość - cytuje ją uk.sports.yahoo.com.
Dodajmy, że reprezentacja kobiety Kanady rozegrała na igrzyskach olimpijskich w Paryżu dwa mecze i oba zakończyły się jej zwycięstwami. Mimo tego drużyna ma zero punktów - to efekt kary od FIFA za szpiegostwo.
Kolejne spotkanie Kanada rozegra w środę (31 lipca) przeciwko Kolumbii. Wygrana może zapewnić awans do ćwierćfinału. Przypomnijmy, że drużyna Priestman broni tytułu wywalczonego przed trzema laty w Tokio.
Zobacz także:
Raków nie lekceważy Cracovii. "Jestem pełen optymizmu"
Piątkowski może skorzystać na transferze. Jego rywal wybrał AC Milan