Belg zaskoczył typem przed meczem Wisły. "Cercle Brugge słabo wszedł w sezon"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
zdjęcie autora artykułu

- Ta drużyna jest ukierunkowana na fizyczny futbol, dużo gra długimi piłkami z nastawieniem na pojedynki bezpośrednie i walkę w powietrzu - mówi WP SportoweFakty belgijski dziennikarz przed dwumeczem Wisły Kraków z Cercle Brugge w el. LKE.

W czwartek 22 sierpnia o godz. 20:30 Wisła Kraków podejmie Cercle Brugge w pierwszym meczu IV runda eliminacji Ligi Konferencji Europy. Zdecydowanym faworytem tego pojedynku są rywale, ale w Belgii zachowuje się sporą ostrożność w stosunku do tych notowań. - Te szanse tak naprawdę mogą być bliższe pół na pół - zaskakuje nas oceną dziennikarz Jarno Bertho z VTM Nieuws.

- To nie jest typowy klub z tutejszej czołówki. Owszem mają za sobą kapitalny sezon, ale sporo analityków prognozuje jednorazowy wyskok. Gdyby chodziło tu o Club Brugge, Anderlecht Bruksela czy KAA Gent to powiedziałbym, że polski zespół nie ma większych szans. Dziesiąta drużyna z drugiego poziomu rozgrywkowego w waszym kraju przy czwartej z Jupiler Pro League wydaje się takowych nie mieć, ale... trzeba wziąć pod uwagę więcej warunków - dodaje nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Można oglądać bez końca. Bramka stadiony świata

W kraju bez szału, w Europie też

Mimo założenia jeszcze w XIX wieku Cercle Brugge nie ma za sobą wybitnej historii. Co prawda w odległej przeszłości zdobyło ono trzykrotnie mistrzostwo Belgii i dwukrotnie puchar kraju, ale po raz ostatni dokonało takiego sukcesu blisko... 40 lat temu. Bardzo słabo wyglądają też ich dotychczasowe wyniki w europejskich pucharach, w których zazwyczaj eliminował ich już pierwszy przeciwnik i wiele mówi tu to, że były to Dynamo Drezno, SK Brann Bergen czy Anorthosis Famagusta.

W obecnym sezonie Cercle Brugge zaczęło od eliminacji Ligi Europy. W II rundzie udało się im tam najpierw wyeliminować szkockie Kilmarnock FC (1:0 i 1:1), ale w kolejnej zbyt mocne okazało się norweskie Molde FK (0:3 i 1:0). - Mecze ze Szkotami były prawdziwą obustronną bitwą ze względu na zbliżony fizyczny styl obu drużyn. Norwegowie pokazali więcej cech typowo piłkarskich i po prostu już w pierwszym spotkaniu potwierdzili, że są lepsi - opowiada Bertho.

Słabości w cieniu milionera

Kilka lat temu Cercle Brugge spadło na drugi poziom rozgrywkowy w Belgii i miało poważne problemy finansowe. W 2017 roku ich właścicielem został Dmitrij Rybołowlew znany z zarządzania m.in. AS Monaco. Dzięki jego pieniądzom udało się ustabilizować sytuację, a następnie powrócić do elity. A po kilku latach inwestycji w nowych piłkarzy udało się zbliżyć do krajowej czołówki. - Problem w tym, że kilku ważnych zawodników za chwilę odeszło. Tamten wynik nie jest więc do końca odnośnikiem do obecnego zespołu - zauważa Bertho.

- Klub z Brugii słabo wszedł w sezon i po trzech kolejkach ma tylko 4 punkty. Niby nadal gwiazdą jest tam najlepszy strzelec Kevin Denkey, ale spodziewam się także i jego odejścia niebawem. Ta drużyna jest ukierunkowana na fizyczny futbol, dużo gra długimi piłkami z nastawieniem na pojedynki bezpośrednie i walkę w powietrzu. Nie jest to więc typowa belgijska ekipa, która moim zdaniem byłaby poza zasięgiem Wisły - kończy dziennikarz z Belgii.

Transmisję meczu Wisły z Cercle Brugge będzie można obejrzeć w TV6 i na sportowych kanałach Polsatu. Relację tekstową na żywo będziecie mogli śledzić na naszym portalu TUTAJ.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty