Kiedy Legia przyjechała na Tarczyński Arena po raz ostatni, cała piłkarska Polska była wówczas w szoku. Śląsk wygrał bowiem z warszawianami aż 4:0, co tylko potwierdziło, że zespół Jacka Magiery będzie liczyć się w walce o czołowe lokaty.
Sezon 2024/2025 jest jednak zupełnie inny od poprzedniego. "Wojskowi" pod wodzą Goncalo Feio radzą sobie na dwóch frontach. Natomiast, wrocławianie odpadli z europejskich pucharów, a w lidze uzbierali jak dotąd jedynie trzy punkty.
W niedzielę kibice Śląska liczyli na pierwsze zwycięstwo w nowej kampanii PKO Ekstraklasy. Motywacja była ogromna. Także z powodu determinacji fanów ekipy Jacka Magiery, którzy wykupili wszystkie bilety na Tarczyński Arena.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski sprawdził się z kolegą. Tylko spójrz
Wrocławianie w pierwszej połowie mogli zadać cios. Szczególnie Sebastian Musiolik, który nadal czeka na premierowego gola. Choć miał swoje okazje. Napastnik najpierw nie zamknął podania Arnaua Ortiza, a potem Matiasa Nahuela.
Sam Nahuel był bliski szczęścia. Hiszpan w pewnym momencie znalazł się w sytuacji sam na sam z Kacprem Tobiaszem. Zabrakło zdecydowania i siły. Zawodnik Śląska za długo czekał ze strzałem i w końcu go oddał. Lekkie uderzenie złapał bramkarz Legii.
Gra podopiecznych Goncalo Feio nie powalała. Co więcej, portugalski szkoleniowiec miał w trakcie przerwy dodatkowy problem. Tobiasz i Artur Jędrzejczyk zderzyli się głowami. Wszystko wyglądało naprawdę groźnie i obaj piłkarze pojechali nawet do szpitala na badania. Zastąpili ich Radovan Pankov i Gabriel Kobylak.
"Wojskowi" w pierwszej fazie drugiej połowy grali znacznie lepiej. Wynik meczu mógł otworzyć Blaz Kramer, który oddał strzał z szesnastego metra tuż obok słupka. Błąd popełniła defensywa Śląska z Aleksem Petkowem na czele.
Obrona wicemistrzów Polski nie popisała się również kilka minut później. Z dużą swobodą ograł ją Bartosz Kapustka. Pomocnik oddał strzał po długim słupku i Rafał Leszczyński nie miał większych szans na udaną interwencję.
Wrocławianie ruszyli do odrabiania strat. Piłka po dośrodkowaniu Petra Schwarza z rzutu wolnego wpadła pod nogi Tommaso Guercio, który precyzyjnym uderzeniem doprowadził do wyrównania.
Minęła chwila i Sebastian Musiolik strzałem głową ponownie uszczęśliwił kibiców na Tarczyński Arena. Napastnik był jednak na spalonym, przez co bramka nie została uznana.
Do samego końca oba zespoły chciały zadać zwycięski cios. Ostatecznie w niedzielnym spotkaniu padł remis 1:1. Zarówno Śląsk jak i Legia nie mogą narzekać. Aczkolwiek, ekipa Jacka Magiery może być w gorszych nastrojach, ponieważ wciąż czeka na wygraną w sezonie 2024/2025 PKO Ekstraklasy.
Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 1:1 (0:0)
0:1 - Bartosz Kapustka 53'
1:1 - Tommaso Guercio 66'
Składy:
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński - Mateusz Żukowski, Aleksander Paluszek, Aleks Petkow, Tommaso Guercio - Peter Pokorny - Arnau Ortiz, Petr Schwarz, Marcin Cebula (83' Łukasz Gerstenstein), Matias Nahuel - Sebastian Musiolik (83' Junior Eyamba)
Legia Warszawa: Kacper Tobiasz (46' Gabriel Kobylak) - Rafał Augustyniak, Artur Jędrzejczyk (46' Radovan Pankov), Sergio Barcia - Claude Goncalves - Paweł Wszołek, Bartosz Kapustka, Ryoya Morishita, Ruben Vinagre (62' Patryk Kun) - Marc Gual (66' Migouel Alfarela), Blaz Kramer
Żółte kartki: Peter Pokorny, Aleksander Paluszek (Śląsk Wrocław) - Blaz Kramer, Rafał Augustyniak, Patryk Kun, Claude Goncalves (Legia Warszawa)
Sędzia: Szymon Marciniak
Zobacz też:
Będzie zmiana w Realu Madryt? Chodzi o Mbappe
W meczu Realu Madryt nie było czego zbierać