To był zdecydowanie jeden z hitów piątej kolejki obecnej kampanii Premier League. Manchester City na własnym stadionie mierzył się z Arsenalem. Wygrana londyńczyków pomogłaby im prześcignąć w tabeli niedzielnego rywala.
Tak się jednak nie stało. W meczu zdecydowanie dominowali gospodarze, którzy stworzyli sobie aż 33 sytuacje bramkowe. Goście mieli ich 5. Obywatele oddali 11 strzałów, ale aż 10 z nich było niecelnych.
To przełożyło się na to, że mimo takich statystyk i blisko 80 proc. posiadania piłki oraz gry w przewadze przez całą drugą połowę, Manchester City zaledwie zremisował 2:2 z Arsenalem. Taki obrót sytuacji sprawił, że w tabeli Premier League zrobiło się bardzo wyrównanie. Szóste Newcastle ma zaledwie trzy punkty starty do pierwszego City.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie
W niedzielnym starciu emocje buzowały u niektórych piłkarzy. Przez cały mecz wrzało między stoperem Arsenalu Gabrielem a Erlingem Haalandem. Obaj zawodnicy mieli sobie wiele do powiedzenia, a wielokrotnie dochodziło między nimi do pojedynków fizycznych, a także utarczek słownych. Jednak pod koniec meczu Norweg poszedł o krok za daleko.
Manchester City dopiero w ósmej minucie doliczonego czasu gry w drugiej połowie zdołał wyrównać i wyszarpać jeden punkt meczowy. Po zdobytej bramce Haaland pobiegł po piłkę, która była w bramce, zabrał ją i rzucił wprost w tył głowy Gabriela.
Co ciekawe, całe zajście uszło płazem Haalandowi. Sędzia być może nie widział całego zdarzenia, stąd też nie ukarał norweskiego napastnika. 24-latek notuje fantastyczny początek sezonu. W pięciu meczach Premier League zdobył dziesięć bramek.