Aryna Sabalenka znakomicie rozpoczęła turniej WTA Pekin. W dwóch pierwszych spotkaniach straciła tylko 9 gemów. Najpierw pokonała Mananchayę Sawangkaew z Tajlandii (6:1, 6:4), a później nie dała szans Ashlyn Krueger (6:2, 6:2).
Ostatni triumf był 14. z rzędu w wykonaniu Białorusinki. Wiceliderka światowego rankingu, pod nieobecność Igi Świątek, jest w stolicy Chin rozstawiona z nr 1 (a zarazem uznawana za główną faworytkę do tytułu).
Kwestię bycia turniejową "jedynką" poruszył jeden z dziennikarzy. Zaskoczył on Sabalenkę, przypominając, że wygrała zaledwie... dwa turnieje z 18, w których była rozstawiona z nr 1. Jak podkreśla serwis tennisworldusa.org, tenisistka "była oszołomiona tym pytaniem".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: był krok od śmierci. A teraz takie informacje
- Jesteś tym, który wywiera na mnie presję - rozpoczęła Sabalenka. Za moment dodała, już z uśmiechem: - Zanim to pytanie się pojawiło, nawet o tym nie pomyślałam.
Później zaś tegoroczna mistrzyni Australian Open i US Open wyjaśniła, że gra z nr 1 nie stanowi dla niej dodatkowego obciążenia.
- Może w przeszłości było to dla mnie jakąś presją. Teraz nie skupiam się na tym. To tylko ranking. Możesz być numerem 1 na świecie, ale jeśli nie grasz swojego najlepszego tenisa, to nie wygrasz meczu. Jeśli nie prezentujesz najlepszego tenisa, musisz walczyć o każdy punkt - podkreśliła.
Sabalenka dodała, że obecnie koncentruje się na tym, by poprawiać się każdego dnia i zachowywać spokój na korcie. Później raz jeszcze zwróciła się do dziennikarza, który zadał jej wspomniane pytanie.
- Nie skupiam się na tym, ale... teraz - skoro zadałeś mi to pytanie - pomyślę nad tym. O mój Boże! Muszę poprawić tę statystykę. Dziękuję - wypaliła ze śmiechem. - Żartuję - zakończyła wątek.
W walce o ćwierćfinał Sabalenka zmierzy się z Madison Keys. Mecz zostanie rozegrany 2 października o godz. 6.00 (czasu polskiego).