W poniedziałek reprezentacja Polski rozpocznie przygotowania do kolejnych spotkań w ramach Ligi Narodów. Na liście powołanych przez Michała Probierza zawodników znalazło się kilkoro debiutantów, w tym Mateusz Skrzypczak. 24-latek jest filarem defensywy Jagiellonii Białystok i miał szansę na pokazanie swoich możliwości w narodowych barwach.
Obrońca mistrza Polski będzie musiał jednak jeszcze poczekać na reprezentacyjny debiut. W niedzielę wrócił do wyjściowego składu po urazie mięśnia czworogłowego. Niestety występ w spotkaniu z Legią Warszawa (1:1) zakończył już po 12 minutach gry, a z murawy schodził ze łzami w oczach. W rozmowie z TVP Sport trener Adrian Siemieniec zaznaczał jednak, że przed spotkaniem nic mu nie dolegało.
- Skrzypczak przetrenował normalnie jednostkę treningową i był w pełni zdrowy. To nie jest tak, że wystawiliśmy do gry chorego zawodnika. Okazało się, że jest za wcześnie, poprzedni uraz na tyle się jeszcze nie zagoił, co sprawiło, że "Skrzypa" nie mógł kontynuować gry - skwitował. Do odnowienia kontuzji obrońcy doszło najprawdopodobniej po zderzeniu z pomocnikiem rywali Ryoyą Morishitą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód
Dramat 24-latka sprawia, że nie pojedzie on na zgrupowanie reprezentacji przed meczami Ligi Narodów. Zawodnik i szkoleniowiec Jagiellonii otrzymali te informacje prosto od selekcjonera Probierza.
- Rozmawiałem już z panem selekcjonerem. Michał Probierz poinformował mnie osobiście o decyzji. Spodziewaliśmy się, że taka decyzja zapadnie, bo jest to naturalne, gdy piłkarz łapie kontuzję. Uraz oznaczał, że Mateusz nie byłby w stanie skutecznie rywalizować na treningach kadry oraz pomóc reprezentacji - zdradził trener.
Semieniec nie ma wątpliwości, że przed Skrzypczakiem jeszcze niejeden występ w narodowych barwach. Na ten moment obrońca musi jednak wrócić do zdrowia. Z medialnych ustaleń wynika, że jego absencja może trwać od trzech tygodni do nawet miesiąca.