Michał Probierz lubi eksperymentować i stawiać na debiutantów, ale wielu z nich dostaje od selekcjonera tylko jedną szansę. Więcej TUTAJ. Tak było np. z Mateuszem Boguszem, który we wrześniu zagrał poniżej oczekiwań z Chorwacją (0:1) i na październikowe zgrupowanie już nie przyjechał.
- W reprezentacji grają najlepsi. Powołanie jest ogromnym wyróżnieniem, na które trzeba pracować nieustannie. Zwłaszcza w przypadku młodych piłkarzy i tych z PKO Ekstraklasy - mówi WP SportoweFakty Roman Kosecki.
- Dlatego, jeśli ktoś obniża loty albo nie wykorzystuje swojej szansy, zawsze zostaje słusznie odsunięty od kadry w sytuacji, gdy na jego pozycji są lepsi zawodnicy. To logiczne - dodaje "Kosa".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przyszedł na konferencję z pupilem. Miał ważny powód
- Reprezentacja nie jest od budowania piłkarzy. Jeśli ktoś chce się w niej znaleźć, powinien wyróżniać się za granicą albo być w czołówce Ekstraklasy. Poziom naszej ligi pozostawia wiele do życzenia. Dlatego powołując z niej piłkarzy, powinniśmy sięgać tylko po najlepszych, ze ścisłego topu. Mowa o jednostkach - tłumaczy 69-krotny reprezentant kraju.
Rozliczenia zacząć od kogoś innego
Teraz swoje szanse dostali Maximillian Oyedele i Michael Ameyaw. Ten pierwszy po rozegraniu ledwie trzech spotkań w PKO Ekstraklasie i jednego w Lidze Konferencji Europy. I od razu został rzucony na głęboką wodę - z Portugalią (1:3) zagrał od pierwszego gwizdka. Ameyaw wszedł z ławki.
- To bardzo młodzi zawodnicy. Strach mógł sprawić, że nogi się pod nimi uginały. Może to nie zabrzmi fortunnie, ale sama obecność niektórych Portugalczyków na jednym placu gry, w tym Cristiano Ronaldo, była w stanie zadziałać na nich rozpraszająco - mówi nam Kosecki.
- Dlatego trudno wyrokować i wyciągnąć jakieś dalej idące wnioski na temat tego, czy się sprawdzili. Jeśli chcą grać dalej w kadrze, niech wyróżniają się w PKO Ekstraklasie, będą motorami napędowymi swoich drużyn i wtedy zasłużą na kolejne szanse. Sam Ameyaw wywołał trochę szumu, Oyedele się starał, show nie skradł, natomiast to nie od niego powinniśmy zaczynać rozliczanie piłkarzy - zauważa były kapitan reprezentacji Polski.
Zawiodła obrona? Nie tylko
Z Portugalią zawiodła przede wszystkim defensywa. Po raz kolejny słabo wypadli Paweł Dawidowicz, Sebastian Walukiewicz i Jan Bednarek. - Tylko, czy obrona to był nasz jedyny problem? - pyta retorycznie Kosecki.
- Coś dobrego po tym meczu możemy powiedzieć może o dwóch albo trzech piłkarzach, z Nicolą Zalewskim na czele, który też zagrał słabiej niż we wrześniowych meczach. Było widać, że nie występuje regularnie w klubie. Jeśli chcemy zastanawiać się, czy Ameyaw i Oyedele zasłużyli na kolejne powołania, to na dobrą sprawę nie zasłużyło na nie 3/4 drużyny - dobitnie stwierdza były piłkarz Atletico.
- Portugalia nas przyćmiła, zagrała świetnie. Polacy biegali za piłką, byli bezradni i nie mogli im jej odebrać. Dla zawodnika nie ma nic gorszego. Pocieszenie jest takie, że wielu kadrowiczów jest młodych i rozwojowych. My ze swoimi bolączkami nie mamy co zrobić. Możemy wyławiać piłkarzy z młodzieżówek. Tam nie brakuje zdolnych stoperów, jak na przykład Ariel Mosór. Z tym, że oni nas teraz też nie zbawią, bo nie mają doświadczenia - zastanawia się Kosecki.
W nadchodzącej kolejce Polska może wyprzedzić w tabeli Chorwację. By tak się stało, Biało-Czerwoni muszą pokonać rywali różnicą co najmniej dwóch bramek. - Sam jestem ciekawy tego spotkania. Dla nas nie ma nic lepszego od możliwości do szybkiego zrehabilitowania się. Chorwaci są w naszym zasięgu. Musimy jednak zagrać inaczej, lepiej, z większym zaangażowaniem. Pojedyncze zrywy nie wystarczą - podsumowuje ekspert.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Mecz Ligi Narodów Polska - Chorwacja we wtorek o godz. 20:45. Transmisja w TVP 1, dostępnym na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa NA ŻYWO w WP SportoweFakty.