W czwartek (10 października) Lukas Podolski rozegrał pożegnalny mecz na stadionie 1.FC Koeln. Do Kolonii przyjechał wraz z piłkarzami Górnika Zabrze, z którymi cały czas gra w PKO Ekstraklasie. W wyjątkowym wydarzeniu uczestniczyli także jego koledzy z klubów, w których grał na przestrzeni 20 lat, oraz reprezentacji Niemiec.
Podolski zagrał po 45 minut w Górniku i FC Koeln. Po zakończeniu spotkania stanął przed kibicami, dziękując im za wsparcie. To była dla 39-latka bardzo emocjonalna chwila. Zrobił wówczas coś, co nie wszystkim się spodobało.
Chodzi o to, że po meczu, stojąc przed trybuną południową, pożegnał się z kibicami trzymając zapaloną racę. Volker Lange, były dyrektor policji i koordynator działań na stadionie w Kolonii, w wywiadzie dla WDR Lokalzeit skrytykował to zachowanie.
ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata
- Po pierwsze, to jest zakazane. Po drugie, to zły wzór do naśladowania. A po trzecie, ktoś, kto będzie pełnił odpowiedzialne funkcje w klubie, powinien dawać dobry przykład - także w takich kwestiach - stwierdził Lange.
"Bild" zauważył jednak, że niezależnie od słów byłego dyrektora policji trudno winić akurat Podolskiego za problem z pirotechniką w Kolonii. W samym zeszłym sezonie klub zapłacił z tego tytułu ponad 600 tysięcy euro kary.
Niemieckie media powróciły przy tym do kontrowersyjnych wydarzeń podczas meczu w Kolonii. W starciach z polskimi kibicami rannych zostało 14 funkcjonariuszy policji. Lange wymownie skomentował te incydenty.
- To jest niedopuszczalne. Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałem. I nie nazwałbym tych ludzi kibicami. To zakłócający porządek albo przestępcy - powiedział.