Przed spotkaniem Ligi Narodów z Portugalią (12.10) na Stadionie Narodowym w Warszawie odbyło się oficjalne pożegnanie Wojciecha Szczęsnego (84 występy w kadrze) i Grzegorza Krychowiaka (100 meczów w narodowych barwach).
Obaj zawodnicy chwilę przed pierwszym gwizdkiem sędziego pojawili się na murawie. Otrzymali od prezesa PZPN Cezarego Kuleszy i sekretarza generalnego Łukasza Wachowskiego pamiątkowe koszulki z numerami odpowiadającymi ich liczbie gier dla seniorskiej reprezentacji.
Jan Szczęsny, brat bramkarza Barcelony, ma pretensje do PZPN o to, jak przebiegła ta krótka ceremonia. Jego zdaniem pożegnanie Wojciecha i Krychowiaka z reprezentacją nie umywało się do tego, które dla polskiego bramkarza przygotował Juventus Turyn.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za rzut! Ukryty talent młodej gwiazdy FC Barcelony
Odbyło się ono przy okazji hitowego meczu z SSC Napoli. Z tej okazji na stadionie Juventusu pojawili się bramkarze wszystkich grup wiekowych klubu. Szczęsny wyszedł na murawę i otrzymał szansę, by zwrócić się bezpośrednio do kibiców. Inaczej było przed meczem z Portugalią.
- PZPN nie stanął na wysokości zadania. Na Stadionie Narodowym w swoim rodzinnym mieście nie było mu dane nawet (Wojciechowi Szczęsnemu - przyp. red) pożegnać się z kibicami przez mikrofon. Kompletnie tego nie rozumiem. Z punktu widzenia zwykłego kibica, wypadło to po prostu bardzo słabo (...) - Co komu szkodziło oddać Wojtkowi i Grześkowi mikrofon choćby na kilka chwil? - mówił.
Jan wprost ocenił, że jego brat i Grzegorz Krychowiak nie zostali potraktowani zgodnie z ich zasługami dla kadry. - Sądzę, że wielu fanów myśli podobnie. Tego typu piłkarze zasługują na to, żeby być żegnanymi w inny, bardziej wyniosły sposób - podsumował.
Po pożegnaniu z reprezentacją Szczęsny i Krychowiak kontynuują kariery klubowe. Pierwszy z wymienionych na początku października został ogłoszony piłkarzem Barcelony. Z kolei defensywny pomocnik jest obecnie piłkarzem cypryjskiego Anorthosisu Famagusta. W listopadzie z kadrą prawdopodobnie pożegnają się Kamil Grosicki i Kamil Glik.