Zaledwie 24 minut potrzebowała FC Barcelona, aby objąć prowadzenie w meczu z Sevillą. Chwilę wcześniej arbiter niedzielnych zawodów podyktował rzut karny po starciu Raphinhi z zawodnikiem rywali.
Sytuacja ta wywołała spore kontrowersje i podzieliła ekspertów oraz dziennikarzy w Hiszpanii. Jedni uważają, że decyzja była prawidłowa, a drudzy są odmiennego zdania. Wśród opinii nie brakuje mocnych słów.
- Myślę, że kontakt był bardzo mały i Raphinha wykorzystał okazję, by upaść. To nie powinno kwalifikować się do przewinienia. Kiedy coś takiego przytrafia się obrońcy, może zirytować. Nie może być tak, że sędzia gwiżdże po takim czymś, tylko ze względu na presję. Gdy Sevilla zobaczy nagranie, poczuje się poniżona - stwierdził dziennikarz w programie "Tiempo de Juego".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie "Trening mięśni brzucha… i twarzy". Dziennikarka Polsatu znów pokazała moc
Decyzji arbitra nie rozumie także były sędzia międzynarodowy - Iturralde Gonzalez, który wypowiedział się na łamach "AS".
- Był lekki kontakt dłonią i kolanem, natomiast nie było to wystarczające, by podyktować jedenastkę - stwierdził.
Inaczej na całe to zdarzenie patrzy Alfonso Perez Burrull, który również w przeszłości prowadził spotkania ligi hiszpańskiej.
- To karny, bo Peque, zawodnik Sevilli, nie zatrzymuje się i styka się ręką i nogą z Brazylijczykiem, który wywalczył pozycję. Rzut karny został podyktowany bez interwencji VAR-u - zaważył na antenie Radia Marca.
Ostatecznie Barcelona pokonała Sevillę 5:1 i jest liderem La Ligi.