Jadąc do Madrytu Borussia Dortmund z pewnością nie była uważana za faworyta starcia z Realem. W końcu ekipa z Bundesligi musiała rywalizować w jaskini lwa z jedną z najlepszych drużyn na Starym Kontynencie.
Jednak nie można było zabierać jej szans, szczególnie że w tym sezonie Ligi Mistrzów wygrała komplet spotkań. To właśnie BVB było liderem w tabeli całych rozgrywek po pierwszych seriach gier.
I niemalże od początku tej rywalizacji widzieliśmy, że komplet punktów nie wziął się z przypadku. Borussia potrafiła zagrozić Królewskim i w 30. minucie przełożyło się to na pierwszego gola w tym spotkaniu.
Wówczas świetnie w polu karnym rywala zachował się Serhou Guirassy, który w znakomity sposób wystawił piłkę do Donyella Malena. Ten musiał tylko pokonać Thibauta Courtoisa w sytuacji sam na sam, co też uczynił.
Wówczas ekipa z Dortmundu poczuła krew i ruszyła po kolejne trafienie. Cztery minuty później ponownie kluczowy okazał się Malen. Holender dograł futbolówkę w pole karne, a tę do pustej bramki wpakował Jamie Byone-Gittens.
Po zmianie stron gra Borussii jednak się posypała. Real na przestrzeni kilku minut wrócił od wyniku 0:2 do remisu 2:2 i przez resztę rywalizacji napierał szukając trzeciego trafienia, a BVB nie miała zbyt wiele do powiedzenia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za rzut! Ukryty talent młodej gwiazdy FC Barcelony