Trener Korony Kielce ma swój plan. "Trochę inna bajka"

PAP / Paweł Jaskółka / Jacek Zieliński w meczu Korony Kielce z Lechem II Poznań
PAP / Paweł Jaskółka / Jacek Zieliński w meczu Korony Kielce z Lechem II Poznań

Korony Kielce nie zabraknie w najlepszej szesnastce Pucharu Polski. Jej trener Jacek Zieliński mówił po wygranym 3:1 meczu z Lechem II Poznań, że już przed pierwszą rundą zaplanował sobie rotowanie piłkarzami w składzie.

Kielczanie mają za sobą zwycięskie mecze ze Stalą Mielec i Lechem II Poznań. Konfrontacja Korony we Wronkach zakończyła się wynikiem 3:1, a wszystkie gole strzeliła w ciągu pół godziny od rozpoczęcia meczu. Najskuteczniejszy na boisku był Jewgienij Szykawka, który zdobył dwie bramki. Jedną dołożył Danny Trejo i Korona wcześnie miała awans praktycznie w kieszeni.

- Mecze pucharowe to jest trochę inna bajka, jeśli chodzi o strukturę rozgrywek i dramaturgię. Najważniejszy był awans, którego przypilnowaliśmy. Oszczędziliśmy siły paru zawodników, co w naszej sytuacji jest również ważne. Zrobiliśmy prawie kompletny przegląd kadr - mówi trener Jacek Zieliński na konferencji prasowej.

- Traktujemy puchar poważnie. Od pierwszego meczu powiedzieliśmy sobie, że pograją chłopcy, którzy w lidze grają mniej. Tego trzymamy się, ponieważ muszę być wobec nich fair. Zrobiliśmy krok do przodu i czekamy na następnego przeciwnika - dodaje Zieliński i wskazuje największy mankament wygranego meczu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

- Po 30 minutach niepotrzebnie zdjęliśmy nogę z gazu i daliśmy dobrej młodzieży z Lecha możliwość rozpędzenia się. Sami stworzyliśmy sobie kilka problemów. Dlatego wyciągniemy z tego meczu błędy, ponieważ w przyszłości mogą nas drogo kosztować - zaznacza trener.

Lech II Poznań pożegnał się z Pucharem Polski rundę później niż pierwsza drużyna Kolejorza, która przegrała z Resovią. Trzecioligowiec nie dostał specjalnych posiłków przed meczem z Koroną, a kiedy obudził się i podjął równorzędną rywalizację, był trzy gole za przeciwnikiem. Trudno było w tej sytuacji cokolwiek zdziałać.

- Dla nas był to mecz, który składał się z różnych połów. Do 30. minuty w pierwszej połowie nie graliśmy tak jak chcieliśmy. Otoczka meczu i ranga przeciwnika doprowadziły do szybkiej straty trzech bramek. One ustawiły mecz. Później mogliśmy zobaczyć inny zespół, który gra zgodnie z filozofią Lecha. Elementem zwrotnym był także niewykorzystany rzut karny. Boli mnie to, że nie wykorzystaliśmy trzeciego rzutu karnego z rzędu - opowiada Karol Bartkowiak, asystent zawieszonego Grzegorza Wojtkowiaka w sztabie Lecha.

- Nasz plan w drugiej połowie nie zmienił się i można było go zobaczyć w praktyce. Byliśmy przygotowani na ustawienie Korony i szukaliśmy dla siebie przestrzeni. Bramka na 3:1 była konsekwencją tego planu. Jesteśmy zadowoleni z postawy chłopaków, ponieważ wiemy, z jak mocnym przeciwnikiem mierzyliśmy się. Wracamy na poziom trzecioligowy - podsumowuje Bartkowiak.

Komentarze (0)