To nie spodobało się Goncalo Feio. "Straciliśmy kontrolę"

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Legia Warszawa gra dalej w Pucharze Polski
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Legia Warszawa gra dalej w Pucharze Polski

- Po strzeleniu drugiego gola straciliśmy kontrolę. W jednej sytuacji Kobylak nas uratował. Wymagam więcej od zespołu - mówił trener Goncalo Feio po meczu Miedź Legnica - Legia Warszawa (1:2).

Legia Warszawa straciła gola jako pierwsza, co zdarzyło się nie pierwszy raz w tym sezonie, ale ostatecznie drużyna Goncalo Feio wygrała z Miedzią Legnica 2:1 i awansowała do 1/8 finału Pucharu Polski.

- Osiągnęliśmy cel, jakim był awans, ale doceniam postawę przeciwnika, bo Miedź postawiła nam ciężkie warunki. Większość meczu była pod naszą kontrolą, z dużą łatwością przenosiliśmy ciężar gry na połowę rywala, ale mogliśmy lepiej wypełniać pole karne i podejmować lepsze decyzje w ostatniej tercji boiska. Zależało nam na tym, żeby nie dać Miedzi zbyt wielu stałych fragmentów, bo wiedzieliśmy, że będą groźni w tym elemencie - mówił Feio na konferencji prasowej.

- Gol dla Miedzi padł po naszej stracie, ale trzeba docenić pressing przeciwnika. Wysoko odebrali nam piłkę, strzelili i trochę nam się sprawy skomplikowały, ale jestem bardzo zadowolony z reakcji zespołu. Nie zwariowaliśmy. Nie każdy mecz będzie się układał tak, że prowadzisz i wszystko się zgadza. Wróciliśmy do dominacji, stwarzaliśmy kolejne sytuacje. Dobrze też weszliśmy do gry po przerwie spowodowanej dymem, zdobyliśmy drugą bramkę po dobrej akcji - komentował trener Legii.

Jednak zespół reprezentujący Polskę w Lidze Konferencji nie poszedł za ciosem, co zresztą słusznie zauważył Portugalczyk.

- Zaczęła się część meczu, z której jestem bardzo niezadowolony. Po strzeleniu drugiego gola straciliśmy kontrolę. W jednej sytuacji Kobylak nas uratował. Wymagam więcej od zespołu w kontekście kontroli meczu, lepszej organizacji w obronie, lepszej skuteczności w pojedynkach - wyliczał Feio.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego

To w ogóle było dobre spotkanie. Po drużynie Miedzi nie było widać, że występuje w I lidze. Miała swoje momenty, zwłaszcza w końcówce, gdy tak naprawdę powinna doprowadzić do dogrywki.

- Byliśmy świadkami dobrego meczu. Poza wynikiem jestem bardzo zadowolony z postawy zespołu. Oczywiście były trudne momenty w pierwszej połowie i na początku drugiej, ale grając z takim przeciwnikiem potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacje, utrzymywać się przy piłce. Nie baliśmy się też grać wysokim pressingiem. Przełomowym momentem okazał się rzut karny i szybko stracony gol na 1:1. Oczywiście było zagranie piłki ręką, nie ma o czym gadać. Mogliśmy dłużej utrzymać to prowadzenie - mówił trener Ireneusz Mamrot.

- Reakcja drużyny była fantastyczna, dokonaliśmy dobrych zmian i stworzyliśmy sobie dwie naprawdę dobre sytuacje. Było blisko, żeby doprowadzić do remisu i dogrywki. Odpadamy po dobrym meczu. Zawsze jest przykro, gdy przegrywasz, ale nie mogę powiedzieć złego słowa. Wręcz przeciwnie - muszę pochwalić swój zespół. Zagraliśmy lepsze spotkanie niż z Rakowem, mimo iż wtedy przeszliśmy do kolejnej rundy. Cieszy mnie progres tej drużyny - przyznał trener Mamrot.

Istotna okazała się sytuacja chwilę po golu na 1:1, gdy Florian Hartherz zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym.

- Muszę z nim porozmawiać, bo to nie jest pierwsza ręką. Inna sytuacja była w meczu z Arką, bo biegł naturalnie i wtedy było to dla mnie kontrowersyjne. Piłka odbiła się od nogi, później od ręki i nie mógł nic zrobić. Natomiast tutaj trzeba uczciwie powiedzieć, że powinien się lepiej zachować. Gdy tylko zobaczyłem wideo na ławce, to wiedziałem, że będzie rzut karny - podsumował trener Miedzi.

Komentarze (0)