Mecze piłkarskie często mają to do siebie, że żadna z drużyn nie chce zbyt szybko zaatakować i się odkryć w obawie przed kontratakiem. Jednak Zagłębie Lubin ruszyło z kopyta od samego początku. Dosłownie, bo gospodarze wyszli na prowadzenie już w 18. sekundzie. Tomasz Makowski kopnął z dystansu (raczej słabo), ale piłka odbiła się od obrońcy Śląska i trafiła pod nogi Mateusza Grzybka. Ten długo się nie zastanawiał i huknął nie do obrony.
Wynik determinował dalszą postawę jednej i drugiej drużyny. Im dalej w mecz, tym bardziej zaczynało to przypominać tzw. piłkarskie szachy. Kilka minut po strzelonym golu Zagłębie miało jeszcze sporą przewagę (m.in. słupek po strzale Makowskiego), natomiast później spotkanie zaczęło się wyrównywać.
Śląsk, mówiąc delikatnie, nie dojechał na pierwszą połowę i może mówić o szczęściu, że przegrywał tylko 0:1. Strzały celne? Nie odnotowano. Jedyne, co zapamiętamy, to żółtą kartkę dla Mateusza Żukowskiego za próbę wymuszenia rzutu karnego. Trochę mało, biorąc pod uwagę, że mówimy o wicemistrzu Polski.
Jedyny celny strzał gości w pierwszej połowie? Wtedy, gdy Tudor Baluta kopnął Grzybka w nogę. Na tyle mocno, że zawodnik Zagłębia potrzebował zmiany.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Szczególna data. Żona Wasilewskiego pokazała wspólne zdjęcia
Ale to nie wpłynęło negatywnie na drużynę "Miedziowych". Gospodarze dobrze widzieli, że Śląsk ma niewiele do zaoferowania. Uznali też, że jeden gol przewagi to trochę mało, więc... strzelili drugiego.
Konkretnie zrobił to w 55. minucie Mateusz Wdowiak. Został pozostawiony kompletnie bez opieki na osiemnastym metrze i oddał rewelacyjny strzał, po którym piłka wpadła do siatki przy dalszym słupku. Lepiej się tego zrobić nie dało.
Trener Jacek Magiera ratował się zmianami, ale trzeba przyznać, że nic one nie wniosły. Śląsk był totalnie bezzębny w ofensywie.
Mecz był rwany i... dwukrotnie przerywany przez sędziego Pawła Malca. Wszystko z powodu dymu, który unosił się nad murawą po pokazach pirotechnicznych. To oczywiście nie pomagało i wybijało z rytmu drużynę Śląska, choć z drugiej strony o jakim my rytmie rozmawiamy. Przyjechali statyści w zielonych strojach i nie byli w stanie nic zrobić.
Ale wydarzeniem wieczoru nie był ani gol Grzybka z osiemnastej sekundy, ani piękne trafienie Wdowiaka. Show skradł 18-letni Marcel Reguła, który w doliczonym czasie ustalił wynik na 3:0 dla Zagłębia po spektakularnym uderzeniu przewrotką z kilku metrów. Jak kończyć, to w tak efektownym stylu.
KGHM Zagłębie Lubin - Śląsk Wrocław 3:0 (1:0)
1:0 Mateusz Grzybek 1'
2:0 Mateusz Wdowiak 55'
3:0 Marcel Reguła 90+6'
Składy:
Zagłębie: Dominik Hładun - Igor Orlikowski, Michał Nalepa, Aleks Ławniczak - Mateusz Grzybek (40' Bartłomiej Kłudka), Damian Dąbrowski, Tomasz Makowski, Adam Radwański (46' Marcel Reguła), Marek Mróz (90+18' Arkadiusz Woźniak), Mateusz Wdowiak (90+13' Jarosław Jach) - Vaclav Sejk (90+18' Daniel Mikołajewski).
Śląsk: Rafał Leszczyński - Mateusz Żukowski (60' Łukasz Gerstenstein), Aleks Petkow, Aleksander Paluszek, Simeon Petrow, Tommaso Guercio (90+3' Burak Ince) - Tudor Baluta (60' Jakub Świerczok), Peter Pokorny, Petr Schwarz, Sylvester Jasper (90+2' Mateusz Bartolewski) - Sebastian Musiolik (82' Adam Basse).
Żółte kartki: Kłudka, Nalepa, Dąbrowski (Zagłębie) oraz Żukowski, Jasper, Petrow, Pokorny (Śląsk).
Sędzia: Paweł Malec (Łódź).