Po meczu w Rosji chcieli się zabawić. Poszli do klubu ze striptizem. I problem

YouTube / Reprezentacja Rosji w piłce nożnej / Na zdjęciu: kapitanowie reprezentacji Rosji i Brunei
YouTube / Reprezentacja Rosji w piłce nożnej / Na zdjęciu: kapitanowie reprezentacji Rosji i Brunei

W piątkowy wieczór piłkarze reprezentacji Brunei rozegrali spotkanie towarzyskie z Rosją. Po dotkliwej porażce postanowili odreagować na mieście, jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem.

W tym artykule dowiesz się o:

Obecnie w piłkarskiej rywalizacji trwa przerwa reprezentacyjna. Zespoły z Europy rywalizują w kolejnych spotkaniach Ligi Narodów UEFA. W tym gronie nie ma oczywiście Rosjan, którzy ze względu na wojnę w Ukrainie pozostają wykluczeni z międzynarodowej rywalizacji.

Reprezentacja kraju agresora wykorzystuje jednak ten czas na rozegranie meczów towarzyskich. W piątek zmierzła się w Krasnodarze z Brunei, rozbijając wręcz rywala i triumfując aż 11:0.

Jak donosi portal sports.ru, przegrana drużyna postanowiła odreagować trudy meczu. Piłkarze Brunei poszli do klubu ze striptizem, jednak nie zostali wpuszczeni. Ich karty nie działały na terenie Rosji, a ochroniarze nie pozwolili im wejść ich za dolary.

ZOBACZ WIDEO: Chwyta za serce. Dzieciaki pokazały, że żadne warunki im niestraszne

Zawodnicy poszli więc do innego miejsca, a konkretnie do baru. Tam pili piwo i palili fajkę wodną, a następnie udali się do innego klubu, gdzie skończyli wieczór. Rosjanie dodali, że piłkarze Brunei złamali tym samym zakaz nałożony przez kierownictwo drużyny.

Co ciekawe rosyjska federacja wzięła na siebie wszystkie koszty związane z pobytem rywali na swoim terenie. Sam przelot w obie strony dla całej reprezentacji wyniósł 100 tys. dolarów. Dodatkowo Rosjanie opłacili zakwaterowanie w hotelu, wyżywienie oraz wszelkie kwestie transportowe, a także przekazali Brunei "pewną kwotę" za samo rozegranie meczu.

Piłkarzy z kraju agresora w kolejnych dniach czeka jeszcze jedno spotkanie towarzyskie. We wtorek 19 listopada zmierzą się oni z Syrią.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty