Mecz z Las Palmas Barca zaczęła nerwowo. Spieszyła się, jakby chcąc jak najszybciej mieć dobry wynik. Pewnie wynikało to z faktu, że dwa poprzednie spotkania ligowe kompletnie Katalończykom nie wyszły. Najpierw przytrafiła im się porażka 0:1 z Realem Sociedad, a później niespodziewany remis 2:2 z Celtą Vigo, choć aż do 83. minuty barcelończycy prowadzili 2:0. Wściekł się po tamtym meczu Hansi Flick. Niemiecki trener zrugał swoich zawodników i zapowiedział, że jego drużyna tak grać nie będzie, bo to był zły mecz. Cały mecz. I dodawał, że nie można wygrać, jeśli się gra na 80 czy 85 procent.
Po tamtym spotkaniu Barcelona łatwo rozbiła 3:0 Brest w Lidze Mistrzów i wydawało się, że połajanka Flicka przyniosła dobre skutki. Okazało się, że nie na długo. Bo drużyna Las Palmas była dużo bardziej wymagającym rywalem niż francuski średniak w pucharowej potyczce.
W sobotę gra Barcelonie kompletnie się nie układała. Niby gospodarze nieustannie atakowali, ale robili to nerwowo, bez odpowiedniej cierpliwości i spokoju pod bramką przeciwnika. W decydujących momentach piłkarze Barcelony podejmowali fatalne decyzje. W pierwszej połowie mieli tylko jedną okazję do zdobycia gola, kiedy po uderzeniu Raphiny piłka trafiła w poprzeczkę.
Nie był to też dobry mecz w wykonaniu Lewandowskiego. Polak w pierwszej połowie był praktycznie całkowicie poza grą. Miał raptem kilka kontaktów z piłką. Zirytowany Flick wpuścił na boisko tuż po przerwie wracającego po kontuzji Lamine'a Yamal, ale wtedy "Barca" niespodziewanie straciła bramkę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Wow. Takie gole to naprawdę rzadkość
Niemiecki szkoleniowiec znów zareagował zdecydowanie. Zrobił aż trzy zmiany i szybko to dało bramkę jego drużynie. Gola zdobył Raphinha. Flick w geście triumfu uniósł do góry rękę,
ale nie cieszył się zbyt długo, bo za chwilę jego piłkarze znów stracili gola. Jeśli więc wcześniej było źle, to nagle zrobiło się fatalnie.
Barca nie mogła się po tym ciosie odnaleźć. Nie była w stanie złapać rytmu gry. A gdy go na chwilę łapała, to goście umiejętnie ją z tego rytmu wybijali i dość bezczelnie kradli czas. Swój cel osiągnęli. Zwycięstwo Las Palmas na Montjuic jest sensacją. Barcelona roztrwoniła 9-punktową przewagę, jaką miała nad Realem Madryt po El Clasico.
Dziś Królewscy mają jeszcze cztery punkty straty, ale też dwa mecze do rozegrania, żeby wyrównać się w liczbie gier z Katalończykami.
Jak zagrał Robert Lewandowski? Niestety, nie najlepiej. Przez większość czasu był poza grą. A kiedy już dostawał piłkę, to nie radził sobie z nią tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Bo oczekiwania wobec Roberta nadal są ogromne, co wcale nie dziwi.
Lewandowski jest już dzisiaj ikoną popkultury. Wokół niego nigdy nie ma ciszy, reflektory nie gasną. Ciągle coś się dzieje. W ostatnich dniach nie schodził z pierwszych stron gazet i czołówek portali z dwóch powodów. Najpierw strzelił swojego setnego i 101. gola w Lidze Mistrzów. Dołączył do dwóch niedościgłych – zdawałoby się – gigantów futbolu, Leo Messiego (129 goli) i Cristiano Ronaldo (140 goli). Robert był przez kilka dni na ustach ludzi na całym świecie, a w Polsce przetoczyła się dyskusja o dumie narodowej.
"Lewy" jest fenomenem, jakiego w Polsce nie mieliśmy. Ma dar do zdobywania bramek i tej opinii nie zmieni brak goli w ostatnich meczach ligowych, bo nie chodzi o to, że zaciął się nasz napastnik. Awarię ma cała FC Barcelona jako drużyna. W przypadku Roberta chyba jeszcze nie ma podstaw do wszczynania alarmu. Znamy tę jego wyjątkowość i łatwość, z jaką ładuje piłkę do siatki i wiemy, że ta lekkość wróci.
Doceniamy "Lewego" jeszcze bardziej, gdy w ostatnich meczach reprezentacji Polski widzieliśmy, jak kaleczą rzemiosło nasi pozostali napastnicy. Człowiek patrzył i nie dowierzał własnym oczom, że można pudłować w tak korzystnych sytuacjach. I mruczał pod nosem: Nie no… Robert na pewno by to strzelił.
Nikt więc dzisiaj nie odsyła Roberta na emeryturę, bo w kadrze nadal jest niezbędny. A mówimy o zawodniku, któremu leci 37. rok życia i – teoretycznie – najlepsze lata ma już za sobą. Na szczęście pod względem formy fizycznej "Lewy" również jest fenomenem.
W swoim klubie Robert też jest niezbędny. Jest jedynym piłkarzem Barcelony, który w tym sezonie zaczynał wszystkie mecze w podstawowym składzie.
Przeciwko Las Palmas rozczarował, ale rozczarowała cała drużyna. FC Barcelona ewidentnie ma dołek, zniżkę formy. Zważywszy na fakt, że w trzech meczach Katalończycy zdobyli tylko jeden punkcik, można już mówić o kryzysie. Jego przyczyn Hansi Flick musi poszukać głębiej. Już wie, że sama połajanka w szatni nie wystarczy. Albo wystarczy na bardzo krótko.
Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty
>
1.Lewandowski/84 gole.. 2.Lubański/48.. 3.Lato/45.. 4.Deyna/41.. 5.Pohl/39 ............
>
2.Błaszczykowski/109 meczów.. 3.Glik/103.. 4.Żewłakow/102.. 5.Krychowiak i Lato/100