Wojciech Łazarek, grający w ŁKS-ie, miał za zadanie pilnować na boisku Lucjana Brychczego. Legia wygrała, Brychczy strzelił gola. Trener zwrócił się po meczu do Łazarka. - Miałeś go kryć, a ty co? Patrzyłeś tylko - nie krył rozczarowania szkoleniowiec. Zawodnik odparł z rozbrajającą szczerością: - Panie trenerze, on tak pięknie grał, że nie miałem sumienia mu przeszkadzać.
Jeszcze w kościele przemawiający w imieniu rodziny Lucjana Brychczego zasłużony dziennikarz Stefan Szczepłek zaczął od historii z kariery legendarnego zawodnika.
Lucjan Brychczy spędził w Legii siedemdziesiąt lat jako piłkarz, trener, honorowy prezes klubu. Byłego znakomitego zawodnika pożegnali najbliżsi, ale także środowisko piłkarskie, w tym kilkuset kibiców Legii Warszawa. Na Cmentarzu Powązkowskim fani klubu zadbali, by Brychczy poczuł się jak na stadionie. Odśpiewali swojej legendzie "Sen o Warszawie" Czesława Niemena, wznieśli szaliki i użyli rac. Brychczy zmarł 2 grudnia 2024 roku. Miał 90 lat.
Gra mecz z dawnymi kolegami
Brychczy rozegrał dla Legii 382 mecze, strzelił 182 gole, co do tej pory jest najlepszym wynikiem. Zdobył z Legią cztery mistrzostwa kraju, cztery puchary i dotarł do półfinału Pucharu Europy w latach siedemdziesiątych. Był związany z klubem od 1954 roku aż do śmierci.
- Miał talent i umiejętności na miarę najlepszych piłkarzy na świecie. Nie mam wątpliwości - gdyby nie Żelazna Kurtyna, która wtedy dzieliła Europę, pan Lucjan podbijałby największe stadiony świata. Nigdy nie wyczuwałem w nim jednak żalu. Raczej dumę i troskę o swój ukochany klub - opowiadał Dariusz Mioduski.
- Był jedną z dwóch gwiazd Warszawy, która jeździła po mieście autobusem. Drugim był Kazimierz Górski - mówił podczas kazania ksiądz Mariusz. - Teraz zapewne spotkał się ze swoimi kolegami z boiska. Może "Kici", jak mówiono na pana Lucjana, gra teraz w drużynie ze "Śrubą", "Długopisem", "Maliną", 'Blachą"? Nie możemy tego wykluczyć. Wszyscy, jak tu jesteśmy, bardzo mocno wierzymy, że pan Lucek udaje się na nieziemską trybunę zwycięzców - przemawiał duchowny podczas mszy świętej.
Jedyny taki na świecie
W Katedrze Polowej Wojska Polskiego, gdzie odbyło się uroczyste pożegnanie Lucjana Brychczego, pojawili się przedstawiciele Legii, w tym prezes Dariusz Mioduski. Dyrektor sportowy Jacek Zieliński nie mógł opanować łez. Byli zawodnicy pierwszej drużyny - między innymi Artur Jędrzejczyk, Bartosz Kapustka, Paweł Wszołek. Nie zabrakło też dawnych graczy zespołu: Tomasza Sokołowskiego, Marcina Mięciela, Wojciecha Kowalewskiego, Grzegorza Szamotulskiego czy Dariusza Dziekanowskiego.
Był Jacek Magiera, trener Górnika Zabrze Jan Urban, prezes Rakowa Częstochowa Wojciech Cygan, były prezes Legii Bogusław Leśnodorski, selekcjonerzy kadry: Stefan Majewski, Andrzej Strejlau i wielu innych przedstawicieli świata piłki.
- Piłkarz, trener, mentor. Wielokrotny mistrz, król strzelców, kapitan Legii i reprezentacji. Cechowała go lojalność oraz siła charakteru. I ta uderzająca skromność. Takim go zapamiętam - mówił Dariusz Mioduski.
- Pan Lucjan miał śląskie korzenie, ale wyrosło na nich warszawskie serce. Dołączył do Legii w wieku dwudziestu lat, zaledwie dziesięć lat po Powstaniu Warszawskim. Mieszkańcy odbudowywali stolicę, a pan Lucjan Legię. Związał się z jednym klubem na siedemdziesiąt lat. Nie znam drugiego takiego przypadku na świecie. Nie będzie drugiego Lucjana Brychczego - komentował prezes Legii.
Wyjątkowe odznaczenia
Brychczego pożegnały setki kibiców Legii. Fani zgromadzili się przed kościołem i po mszy świętej kilkukrotnie intonowali przyśpiewki o Brychczym, a następnie udali się na Powązki. Na cmentarzu obraz na chwilę ukrył się w gęstym dymie rac.
Były reprezentant Polski został pożegnany z honorami w obecności żołnierzy Wojska Polskiego. Pogrzeb miał charakter państwowy. Brychczy posiadał bowiem stopień pułkownika Wojska Polskiego.
- Był wspaniałym zawodnikiem i równie wspaniałym trenerem. Jeśli coś robił, to robił to bardzo dobrze - opowiadał wyraźnie przejęty Andrzej Strejlau.
Cezary Kulesza: - Był, jest i pozostanie legendą polskiej piłki. Za ogromny wkład i rozwój polskiego futbolu przyznaliśmy Lucjanowi Brychczemu diamentowe odznaczenie Polskiego Związku Piłki Nożnej - mówił prezes federacji.
Do tego prezydent Andrzej Duda uhonorował byłego zawodnika Legii pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za jego wybitne osiągnięcia sportowe i zasługi dla kultury fizycznej.
Ostatnia podróż linią 171
Stefan Szczepłek: - Panie pułkowniku Brychczy. Larum grają. Łazienkowska w niebezpieczeństwie. A ty nie wstajesz, korków nie wkładasz, samych nas zostawiasz. Byłeś naszym Wołodyjowskim. Cóż my poczniemy bez ciebie.
Dariusz Mioduski: - Pan Lucjan nie miał prawa jazdy. Krzysztof Dowhań często przywoził go na stadion. A jeżeli nie przywoził, to pan Lucjan wsiadał w autobus linii 171, która prowadziła go z centrum, gdzie mieszka, na stadion. Trasa tego autobusu biegnie również w drugą stronę - na Powązki. Pan Lucjan odbył tu swoją ostatnią podróż.
Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty