Bez żartów w Koronie

Edson miał być wzmocnieniem Korony w rundzie jesiennej i w jakimś stopniu z pewnością nim był, ale dla działaczy Korony to trochę zbyt mało. Związany już kilka lat z Kielcami Mariusz Zganiacz również powoli może zacząć szukać sobie pracodawcy, podobnie jak paru jego kolegów.

W miniony poniedziałek podopieczni trenera Marcina Sasala rozjechali się na urlopy, z których powrócą 11 stycznia. Nie wszyscy jednak powtórnie zjawią się na Arenie Kielc. 12. miejsce w tabeli oraz 15 punktów w 17 meczach to dorobek, z którego nikt w klubie nie jest zadowolony. I z pewnością wyciągnięte zostaną konsekwencje.

Oprócz Edsona i Zganiacza, jest kilku innych piłkarzy, którzy otrzymali zielone światło na poszukiwanie nowych pracodawców. Krzysztof Gajtkowski w stolicy Gór Świętokrzyskich zarobił fortunę przez parę lat "grania" w piłkę, a zamiast pożytku, więcej było z nim problemów - również natury wychowawczej. Łukasz Nawotczyński nie zagrał w minionej rundzie nawet jednego meczu, w którym by kogokolwiek zachwycił, z kolei Paulius Paknys i Maciej Szajna nie spełnili pokładanych w nich nadziei.

To, ilu graczy odejdzie z Kielc, jest także uwarunkowane tym, ilu do Kielc przyjdzie. Trener Sasal widziałby w Koronie Marcina Tataja, którego prowadził w Dolcanie Ząbki. - To dobry zawodnik, ale na razie nic nie chcę oficjalnie potwierdzać. Na wszystko potrzeba czasu - mówi enigmatycznie Jarosław Niebudek, człowiek odpowiedzialny za transfery w Koronie. - Na pewno będą wzmocnienia, bo zespół gra poniżej oczekiwań, ale nie wyprzedzajmy faktów - dodaje.

Źródło artykułu: