To jest historia, której pewnie nikt w Gdyni by nie wymyślił. Tomasz Grzegorczyk miał być opcją tymczasową po zwolnieniu Wojciecha Łobodzińskiego. Ale przyszło jedno zwycięstwo, drugie, trzecie... i w Arce nastąpiła konsternacja. Tylko najwięksi optymiści zakładali aż tak znaczny progres w grze drużyny. I to w tak krótkim czasie.
Ale nie wystarczyło to do zachowania posady. Dyrektor sportowy Veljko Nikitović rozglądał się za nowym trenerem, kimś na stałe. Szukał, szukał, aż w końcu znalazł. Po ostatnim meczu w 2024 roku z ŁKS-em Łódź stery przejął Dawid Szwarga. Zostało to zakomunikowane po wygranej 6:0 z Odrą Opole. Grzegorczykowi szybko przeszła ochota do świętowania.
Grzegorczyk został pierwszym trenerem Arki, gdy zespół był na dziewiątym miejscu w tabeli. Zostawił ją na pozycji wicelidera z pięcioma punktami straty do Bruk-Betu Termaliki Nieciecza.
Na gorąco nie chciał wypowiadać się o swojej przyszłości, natomiast było niemal pewne, że nie zostanie w sztabie trenera Szwargi.
I w czwartek 2 stycznia otrzymaliśmy potwierdzenie. Arka poinformowała, że kontrakt z trenerem Grzegorczykiem został rozwiązany za porozumieniem stron.
Prawdopodobnie nie pozostanie długo bez pracy, bo już parę tygodni temu łączony był m.in. z ŁKS-em Łódź. Po serii tak imponujących wyników w Arce jego notowania na rynku znacznie wzrosły.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co to był za gol! "Stadiony świata"
O tym, że Szwarga będzie nowym trenerem wiadomo było już na początku października.