Chciał już nawet zakończyć karierę. Spróbuje swoich sił w nowym klubie

Instagram / loriskarius / Na zdjęciu: Loris Karius
Instagram / loriskarius / Na zdjęciu: Loris Karius

Loris Karius w piątkowy poranek rozpocznie testy medyczne przed podpisaniem kontraktu z Schalke 04 Gelsenkirchen. Niemiecki bramkarz ostatni raz wystąpił w oficjalnym meczu prawie rok temu.

W tym artykule dowiesz się o:

Miał zaledwie 25 lat, gdy w pamiętnym finale Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt w 2018 roku zanotował prawdopodobnie najgorszy bramkarski występ w historii rozgrywek. Jego kariera mocno wyhamowała, przez co Liverpool FC wypożyczał go do coraz słabszych zespołów - najpierw do Besiktasu JK, następnie do 1.FC Unionu Berlin.

W 2022 roku trafił awaryjnie do Newcastle United, ale w drużynie "Srok" zagrał zaledwie dwukrotnie. Ostatni oficjalny występ miał miejsce w lutym ubiegłego roku, przeciwko Arsenalowi. Golkiper wpuścił aż cztery gole w spotkaniu ligowym i więcej szans nie dostał.

Loris Karius był już gotowy zakończyć swoją piłkarską karierę, ale po kilku miesiącach przebywania na bezrobociu otrzymał propozycję z Schalke 04 Gelsenkirchen. Według niemieckiego dziennikarza, Floriana Plettenberga, 31-letni bramkarz dogadał się już z władzami klubu i przejdzie testy medyczne przed podpisaniem kontraktu.

Umowa będzie obowiązywać zaledwie do końca obecnego sezonu. Rywalizacja między słupkami nie jest aż nadto wymagająca. Podstawowy golkiper Schalke, Justin Heekeren, wpuścił w tym sezonie już 28 bramek, a i tak w hierarchii bramkarzy jest przed wychowankiem Bayernu Monachium, Ronem-Thorbenem Hoffmannem, który do klubu dołączył latem.

31-latek podobno wciąż pozostaje w bardzo dobrej dyspozycji fizycznej i jest szczególnie zmotywowany, by jak najszybciej wskoczyć do bramki ekipy z Gelsenkirchen i pomóc drużynie w utrzymaniu na zapleczu Bundesligi. Jego wiek w przypadku bramkarza wciąż pozwala na uratowanie kariery i regularną grę na odpowiednim poziomie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Mijał rywali jak tyczki. Tak gra "Benja Messi"

Komentarze (0)