Janusz Wójcik: Nie muszę się tłumaczyć

Janusz Wójcik - niewątpliwie jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w polskim futbolu. Niejednokrotnie opowiadał na prawo i lewo, że każda liga ma swój "scenariusz". On sam ponoć nie był niewiniątkiem, a jakiś czas temu został zatrzymany za prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwym. Mimo wszystko, o pracę martwić się nie musi. Zapotrzebowanie na "strażaków" będzie zawsze. Teraz walczy z ogniem w Łodzi...

Niewielu wierzyło , że "Wójt" może jeszcze wrócić na salony. Ale wrócił. Znalazł zatrudnienie w Widzewie - klubie, który rozpoczął wielką walkę z korupcją. Wójcik też, bo podpisał umowę antykorupcyjną. - Dotyczy ona jednak tylko przyszłości - przyznał na łamach Gazety Wyborczej. A to, co było wcześniej nie ma znaczenia - i dla trenera i dla łodzian, którzy przecież niedawno pozbyli się z klubu wszystkich ludzi w jakikolwiek sposób związanych z Wojciechem Sz. ("załatwił" kilka spotkań Widzewowi). A sam "Wójt" z owym Sz. był w dobrych kontaktach...

Wójcik na pytanie, czy spodziewał się, iż może jeszcze zostać trenerem pierwszoligowego zespołu, zaczyna w swoim stylu. - A dlaczego nie? Zadał mi pan to pytanie, jakbym miał 75 lat - irytuje się. - Przez trzy mecze byłem trenerem Znicza Pruszków, ponieważ nie umawiałem się na więcej. Pierwszą ligę miałem w Nowym Dworze, Szczecinie, pracowałem również za granicą. Raz - odnosiłem niezłe wyniki, dwa - prowadziłem reprezentacje, w tym naszą narodową, więc otrzymywałem propozycje spoza kraju. I po prostu z nich korzystałem. Nie byłem tak, jak inni moi koledzy - przywiązany tylko i wyłącznie do pracy w Polsce - mówi "Wójt" w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl.

I może właśnie to spowodowało, że 55-letni trener zdecydowanie większym szacunkiem cieszy się na obczyźnie, niż we własnym kraju. Oferty pracy owszem, otrzymał, ale z zagranicy. Chcieli go w pierwszej reprezentacji Iraku i olimpijskiej kadry Chin. - Choć z nimi były to tylko czyste rozmowy - wyjaśnia. Kto jeszcze planował zatrudnić Wójcika? - Miałem oferty, ale nie muszę się teraz wszystkim tłumaczyć - ucina. Mało prawdopodobne jest, aby "Wójt" prowadził też negocjacje z pierwszoligowymi drużynami ligi polskiej. Pojawiły się nawet pogłoski, jakoby trener sam miał wysyłać swoje CV do klubów. - Bzdura! Ale jeśli chce pan rozmawiać o sensacjach, to proszę dzwonić do tego człowieka, który o mnie opowiadał głupoty w Canal+.

A o co ta afera? Jeden z łódzkich dziennikarzy nawiązał do słynnego okrzyku Wójcika "Kiełbasy do góry i ładujemy w d... frajerów", którym niegdyś mobilizował swoich podopiecznych. - Nie wiem, skąd ten pomysł. Te słowa są bzdurą wypowiedzianą przez pewnego pana w kanale sportowym - burzy się 55-letni szkoleniowiec. Ten, za którym nie przepadali dziennikarze, nie przepadali też kibice, ale on i tak zawsze sobie w życiu radził. Teraz gasi "pożary"...

Komentarze (0)